Obsada stanowiska szefa Rady Europejskiej to głównie rozgrywka wewnątrzunijna - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Będziemy mówili o faktach związanych Donaldem Tuskiem, niebezpieczeństwach dla UE dot. przedłużenia jego kadencji, ale nie weźmiemy tej sprawy na siebie - dodał.

Prezes PiS był pytany we wtorek w TVP, czy PiS poprzez Donalda Tuska na drugą część kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej. 2,5-letnia kadencja Tuska kończy się w maju.

Kaczyński zaznaczył, że sprawa obsady stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej na kolejne 2,5 roku "będzie przede wszystkim elementem rozgrywki między podstawowymi siłami w Parlamencie Europejskim, czyli między formacją chrześcijańsko-demokratyczną i formacją socjalistyczną".

"Niektórzy by chcieli, żeby różne trudne decyzje zostały wzięte przez Polskę na siebie. Oczywiście będziemy mówili o pewnych faktach związanych Donaldem Tuskiem, różnych niebezpieczeństwach dla Unii Europejskiej, które byłyby związane z przedłużeniem jego kadencji, ale jeżeli ktoś sądzi, że weźmiemy tę sprawę na siebie, to się myli" - powiedział Kaczyński.

"Donald Tusk jest politykiem, do którego, jak wiadomo, mieliśmy wiele pretensji, ale kiedy wybierał się do UE to mu życzyłem powodzenia, sądząc, że może coś dla kraju załatwi. (Tusk) był skłonny, jak się okazało, zgodzić się nawet na bardzo wysokie kary za nieprzyjmowanie uchodźców. To miała być ogromna suma za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Więc ten element lojalności związany z naszym państwem, z narodowością, nie wchodzi tutaj w grę" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, "jeżeli ktoś chce wyraźnie Polsce szkodzić, to już sam się tej lojalności, można powiedzieć, wyrzeka".

Obecna, pierwsza kadencja szefa Rady Europejskiej kończy się w maju 2017 roku. W związku z tym przywódcy unijni muszą najpóźniej w marcu zdecydować, czy pozostawiają Tuska na stanowisku, czy wskazują kogoś innego. Ewentualny sprzeciw polskiego rządu wobec tej kandydatury nie musi oznaczać, że były polski premier nie zostanie wybrany. Decyzja w tej sprawie nie wymaga bowiem jednomyślności.

Sytuację Tuska może jednak skomplikować chęć zastąpienia obecnego szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza przez kogoś z Europejskiej Partii Ludowej. Socjaliści, którzy są w EPL w wielkiej koalicji, oświadczyli, że dla nich nie do zaakceptowania byłaby sytuacja, że wszystkie czołowe stanowiska w instytucjach UE obsadziliby chadecy. Do EPL, poza Tuskiem, należy również szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker.(PAP)