Donald Tusk ma duże szanse pozostać szefem Rady Europejskiej na drugą, 2,5-roczną kadencję, bo UE nie chce się wikłać w nowy spór personalny w trudnych czasach - ocenił w rozmowie z PAP ekspert brukselskiego think tanku Martens Centre Roland Freudenstein.

Według niektórych komentatorów i unijnych polityków o tym, czy Tusk zachowa swą funkcję, mogą jednak przesądzić rozgrywki między trzema siłami politycznymi UE: chadekami (z których wywodzi się szef RE), socjalistami oraz liberałami.

"Gdybym miał założyć się o pieniądze, to stawiałbym, że Tusk zostanie na drugą kadencję. Wszystkie inne rozwiązania wymagają rywalizacji, konfliktu i tak dalej" - powiedział Freudenstein.

Jego zdaniem UE jest raczej konserwatywna, jeśli chodzi o obsadę stanowisk. "Przekonaliśmy się o tym na przykładzie poprzedniego szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, którego kadencja została przedłużona niemal automatycznie" - przypomniał.

Freudenstein uważa, że Tusk ma poparcie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, a także małych krajów UE.

"Wielu obserwatorów mówi, że Angela Merkel po prostu potrzebuje Tuska, który jest czymś w rodzaju mostu między Zachodem a Wschodem Unii, że jego opinie - na przykład w sprawie uchodźców - są pośrodku między Grupą Wyszehradzką a Niemcami. Dlatego pani kanclerz, która w takich sprawach myśli bardzo praktycznie, po prostu go potrzebuje jako pośrednika łagodzącego napięcia w Unii Europejskiej" - powiedział Freudenstein.

Z kolei w oczach małych państw unijnych Tusk jest adwokatem wartości europejskich. Pomaga mu też to, że nie jest ani Niemcem, ani Francuzem - ocenił ekspert.

W jego opinii także kraje, które wraz z Polską tworzą Grupę Wyszehradzką, czyli Czechy, Słowacja i Węgry, chcą, by Tusk pozostał szefem Rady Europejskiej.

"Jeśli realistycznie patrzą na tę sprawę, to wiedzą, że lepszego kandydata nie dostaną" - powiedział Freudenstein. "W czasie kryzysu związanego z napływem uchodźców Tusk przynajmniej spróbował wyjaśnić reszcie UE, jak myślą kraje środkowoeuropejskie. To ogromna zasługa. Przywódcy krajów Grupy Wyszehradzkiej powinni to widzieć. Zresztą poza kwestią uchodźców Grupa Wyszehradzka nie ma jednolitego stanowiska" - ocenił.

Zarówno zdaniem eksperta Martens Centre, jak i niektórych wpływowych unijnych polityków, krytyka Tuska ze strony polskiego rządu paradoksalnie mu pomaga, co wynika z niechęci niektórych rządów wobec PiS.

"Im bardziej Jarosław Kaczyński krytykuje Donalda Tuska, tym lepiej dla Tuska" - powiedział PAP pragnący zachować anonimowość wpływowy polityk europejskiej centroprawicy. Szefa Rady Europejskiej wybiera się nie jednomyślnie, lecz kwalifikowaną większością głosów przywódców unijnych, a zatem formalnie polski rząd nie może zawetować tej kandydatury.

Wpływ na to, czy Tusk zachowa swą obecną funkcję na kolejną kadencję, może mieć jednak układ sił i podział najważniejszych stanowisk w UE między główne siły polityczne: chadeków i socjalistów, a być może także liberałów, którzy mają silną reprezentację w gronie unijnych przywódców.

Obecnie centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (EPL) ma stanowiska szefa Rady Europejskiej i przewodniczącego Komisji Europejskiej (Jean-Claude Juncker), socjaliści zaś obsadzili stanowisko szefowej unijnej dyplomacji (Włoszka Federica Mogherini) oraz przewodniczącego europarlamentu (Niemiec Martin Schulz).

Schulz jednak ogłosił, że w styczniu odejdzie zarówno ze swojej funkcji, jak i z europejskiej polityki, a w europarlamencie rozgorzała walka o władzę.

Zgodnie z umową koalicyjną zawartą między socjalistami a chadekami w 2014 r., od stycznia przez 2,5 roku na czele PE powinien stanąć polityk chadeckiej EPL. Jednak socjaliści już zapowiedzieli, że nie zgodzą się na monopol centroprawicy na najważniejszych stanowiskach w UE, i wysunęli swojego kandydata na szefa PE; jest nim Włoch Gianni Pittella, przewodniczący frakcji socjalistów i demokratów w europarlamencie.

Głosy o tym, że jeżeli to chadekom przypadnie stanowisko szefa PE, to otworzy się kwestia obsady funkcji szefa Rady Europejskiej, pojawiały się we Włoszech. Jednak premier Matteo Renzi przegrał niedawne referendum konstytucyjne i podał się do dymisji. Nie wiadomo, czy nowy włoski rząd będzie teraz skory do zmagań o podział stanowisk w Unii.

Komentatorzy wskazują też, że języczkiem u wagi mogą stać się liberałowie. Szef frakcji liberałów w PE, były premier Belgii Guy Verhofstadt jeszcze oficjalnie nie ogłosił swojej kandydatury na szefa europarlamentu, prowadząc zakulisowe rozmowy i próbując jak najwięcej ugrać dla swojej rodziny politycznej.

"Verhofstadt, który przez lata budował swoją pozycję, czuje, że nadszedł jego moment" - ocenił jeden z wpływowych eurodeputowanych.