– Rozumiem rozczarowanych wyborców, którzy oczekiwali innego podejścia do podatków, cyfryzacji i walki z biurokracją. Ale istnieje ryzyko, że kraj w tym niebezpiecznym czasie porzuci prozachodnią politykę i zacznie współpracować z Rosją – powiedział premier Czech Petr Fiala. W piątek i sobotę Czesi obsadzą 200 miejsc w Izbie Poselskiej, niższej izbie parlamentu.

Murowanym faworytem jest ANO miliardera i byłego premiera Andreja Babiša. Od miesięcy prawicowa formacja utrzymuje się na czele sondaży. W badaniach opublikowanych w ciągu ostatniego tygodnia cieszyła się zaufaniem 28–33 proc. respondentów. Cztery lata temu partia Babiša dostała 27 proc. i straciła władzę. Z okazji skorzystał trójpartyjny centroprawicowy blok Razem, a do rządu weszli też Burmistrzowie i Niezależni oraz Czeska Partia Piracka, która opuściła gabinet w 2024 r.

Babiš rozgląda się za koalicjantami

Teraz wybory zapewne wygra Babiš przed Razem, ale nie uzyska większości potrzebnej do samodzielnych rządów. Dlatego w debacie częściej padają pytania nie o wynik ANO, ale o jego potencjalnych partnerów, wśród których zwykle wymienia się antyimigrancką Wolność i Demokrację Bezpośrednią (SPD) Tomia Okamury z poparciem na poziomie 10–14 proc. oraz wyrosły ze środowisk komunistyczno-narodowych blok Dość! (5–8 proc.). Szanse na przekroczenie progu ma jeszcze jedno prawicowe ugrupowanie, Kierowcy dla Siebie (4–8 proc.).

– Aby wejść do rządu, SPD i Dość! podobno są skłonne zrezygnować ze skrajnych postulatów, w tym referendum o wyjściu z UE i NATO. Były premier mocno skręcił w prawo, ale nie chce wyprowadzać kraju ze Wspólnoty, również z pragmatycznych przyczyn; jego firmy prowadzą interesy na Zachodzie, np. w Niemczech – mówi DGP Martin Ehl z dziennika „Hospodářské noviny”. Inny, mniej prawdopodobny scenariusz zakłada wielką koalicję przeciwko ekstremizmowi, utworzoną przez ANO i Razem, co dałoby się usprawiedliwić napiętą sytuacją w regionie. Na razie jednak Fiala wyklucza jakiekolwiek pertraktacje z Babišem.

Obserwatorzy zastanawiają się także, czy w razie sukcesu ANO prezydent Petr Pavel powierzy misję sformowania rządu liderowi obozu. Wątpliwości budzi fakt, że Babiš jest właścicielem potężnego holdingu rolno-chemicznego Agrofert, pobierającego dotacje od krajowych i europejskich instytucji, co rodzi podejrzenia o konflikt interesów. Za jednym z najbogatszych Czechów ciągną się również prokuratorskie zarzuty wyłudzenia ponad 2 mln euro unijnych dotacji. Mało kto jednak zakłada, że Pavel rzeczywiście zdecydowałby się na taki krok.

Kampania wyborcza toczyła się na dwóch głównych frontach, które często się przenikały. Pierwszy ogniskował się wokół sporu o miejsce w europejskich strukturach. Populiści pozycjonowali się w oczach wyborców jako ci, którzy obronią ojczyznę przed „unijnymi szaleństwami”, takimi jak Zielony Ład czy pakt migracyjny. Drugim polem sporu były kwestie socjalne. ANO proponowało obniżenie cen podstawowych produktów, energii i mieszkań, podwyżki dla nauczycieli i mundurowych, obniżenie wieku emerytalnego do 65 lat i większe wsparcie dla rodzin z dziećmi.

Fiala przestrzega przed radykalizmem

Rządzący oparli przekaz na przestrodze, że toczy się gra o wszystko i tylko Razem może powstrzymać triumfalny pochód Babiša i kroczących jego śladem radykałów. – Charyzma nie jest najmocniejszą cechą Fiali. W trakcie czterech lat jego koalicji nie udało się doprowadzić do końca choćby jednego dużego projektu, o którym można by powiedzieć, że przyczyni się do długofalowego rozwoju Czech. Gaszono raczej kolejne pożary – ocenia Ehl.

Choć inflacja spadła i ustabilizowano ceny prądu, to wielu Czechów uważa, że „za Babiša było lepiej”. Opozycja wykorzystuje tę emocję, deklarując, że zaopiekuje się przede wszystkim rodowitymi Czechami. Tematem przewijającym na wiecach była też Ukraina, zwłaszcza w kontekście wsparcia dla uchodźców, których Czechy w przeliczeniu na 1000 mieszkańców przyjęły najwięcej w UE. – Od dwóch lat Ukraińcy wpłacają do systemu więcej, niż z niego pobierają. Mimo to na haśle, jakoby dostawali większy socjal niż Czesi, łatwo zbić polityczny kapitał. Wątek nie wywołuje jednak aż takich emocji, jak w Polsce – zaznacza Ehl.

Babiš zerka na Trumpa

Rząd Fiali od początku wspiera Kijów w walce z rosyjskim agresorem. Babiš po przegranych w 2023 r. wyborach prezydenckich zaczął się zaś kreować na „polityka pokoju”, czerpiąc inspiracje od premierów Węgier Viktora Orbána i Słowacji Roberta Ficy oraz prezydenta USA Donalda Trumpa. Perspektywę cięć w pomocy wojskowej dla Ukrainy uprawdopodabniają też poglądy potencjalnych koalicjantów Babiša. SPD i Dość! nie chcą słyszeć o wysyłaniu broni, a do tego komuniści chcą zniesienia sankcji na Rosję i Białoruś.

– Sądzę, że Babiš przyjąłby strategię podobną do słowackiej; nie przekazywałby Ukrainie broni, ale czeskie firmy wciąż by ją sprzedawały. Sytuację komplikuje fakt, że Babiš pozostaje w konflikcie z właścicielem największej rodzimej spółki zbrojeniowej CSG Michalem Strnadem, który zarobił krocie dzięki czeskiej inicjatywie amunicyjnej. Istnieje obawa, że nowy-stary premier będzie rzucał temu projektowi kłody pod nogi – ocenia Ehl.