W izraelskim ataku na namiot dla dziennikarzy w pobliżu szpitala Al-Szifa w Strefie Gazy zginęło siedem osób, w tym cały zespół katarskiej telewizji Al-Dżazira: korespondenci Anas al-Szarif i Muhammad Krajka, a także operatorzy Ibrahim Zaher, Muhammad Nufal oraz Moamen Aliwa.

Siły Obronne Izraela (IDF) przyznały, że celem nalotu był Al-Szarif, jeden z najbardziej znanych palestyńskich reporterów, który od początku wojny – coraz częściej określanej mianem ludobójstwa – relacjonował izraelskie zbrodnie w eksklawie. W zeszłym miesiącu rzecznik armii Awichaj Adraee opublikował na platformie X nagranie, w którym oskarżył go o członkostwo w wojskowym skrzydle Hamasu. Specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. wolności słowa Irene Khan przekonywała wówczas, że są to „niepotwierdzone zarzuty” oraz „jawny atak na dziennikarzy”.

Na brak dowodów w tej sprawie wskazuje dziś również Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ), amerykańska organizacja pozarządowa z siedzibą w Nowym Jorku. – Wzorzec Izraela polegający na nazywaniu dziennikarzy bojownikami bez przedstawiania wiarygodnych dowodów budzi poważne wątpliwości co do jego intencji i szacunku dla wolności prasy – powiedziała dyrektorka instytucji Sara Qudah.

Nie jest to pierwszy raz, kiedy Izraelczycy zabijają dziennikarzy, oskarżając ich o powiązania z Hamasem: 24 marca Hossam Szabat, 23-letni korespondent Al-Dżaziry, zginął w ataku na swój samochód w Beit Lahii, miejscowości na północy Gazy. W oświadczeniu opublikowanym po jego śmierci IDF podały, że „wyeliminowały” Szabata, bo pracował jako „snajper-terrorysta”, czemu stanowczo zaprzeczyła katarska telewizja.

Mechanizm wykorzystywany przez władze państwa żydowskiego do ataków na media opisał izraelski dziennikarz i zdobywca Oscara za film „No Other Land”, Juwal Abraham. Jak wynika z jego informacji, w Dyrekcji Wywiadu Wojskowego powołano jakiś czas temu zespół zwany „komórką legitymizującą”. W jego ramach personel wywiadu poszukiwał informacji, które mogłyby „legitymizować” działania armii w Gazie – takie jak ataki Hamasu czy wykorzystywanie cywilów jako żywych tarcz. Głównym zadaniem tej komórki było znalezienie dziennikarzy z Gazy, których można byłoby przedstawić w mediach jako agentów Hamasu w przebraniu. „Przeszukiwano listy dziennikarzy, poświęcano temu całe dni, ale nic nie znaleziono. Po co szukać dziennikarza w przebraniu? Jak rozumiem, chodzi o to, by nadać medialną [legitymizację] zabijaniu dziennikarzy w ogóle. Wystarczy pokazać jeden szpital jako kwaterę Hamasu i już można przedstawiać zniszczenie całego systemu opieki zdrowotnej w tym samym świetle. Jeden atak, w ramach którego Hamas trafił w cywilów, i nagle – kto wie – może wszystkie ofiary wśród ludności cywilnej są winą Hamasu?” – pisze Abraham. „Sianie wątpliwości stało się metodą usprawiedliwiania zbrodni. Identyfikacja dziennikarza jako agenta w przebraniu wybiela zabijanie wszystkich pozostałych dziennikarzy” – podkreśla.

Według CPJ, od początku izraelskiej ofensywy wojskowej w Gazie w październiku 2023 r. potwierdzono śmierć 186 dziennikarzy, z czego co najmniej 178 to Palestyńczycy. Międzynarodowe organizacje szacują, że podczas relacjonowania tej wojny zginęło od dwóch do czterech izraelskich reporterów. Tak duża dysproporcja i brak ofiar wśród zagranicznych korespondentów wynika z tego, że lokalni palestyńscy dziennikarze są jedynymi, którzy mogą dostarczyć światu kluczowych informacji o sytuacji w Gazie. Izraelczycy blokują bowiem dostęp międzynarodowym mediom do palestyńskiej eksklawy.

Nasilenie ataków na dziennikarzy ma według Abrahama związek z planowanym rozszerzeniem wojny przez Izrael. „Lokalizacja Al-Szarifa była znana od miesięcy. Dlaczego zabito go teraz, tuż przed planowanym zdobyciem miasta Gaza? Odpowiedź jest jasna” – przekonuje Izraelczyk. „Uważam, że Izrael zabił Anasa al-Szarifa po prostu dlatego, że był dziennikarzem. Z tego samego powodu międzynarodowym mediom zabrania się wjazdu do Gazy — aby zbrodnie były mniej widoczne” – zauważa. ©℗