Tomasz Jóźwik
Tomasz.jozwik@infor.pl

W ten sposób rynek zareagował na atak Izraela na irańską infrastrukturę nuklearną i obiekty wojskowe, który rozpoczął się w piątek nad ranem. Konflikt może przełożyć się na przynajmniej krótkoterminowe zakłócenia w dostawach surowców energetycznych, stąd wzrost notowań.

Wysoki poziom niepewności geopolitycznej skłania inwestorów działających na rynkach energii do uwzględniania wysokiej premii za ryzyko, biorąc pod uwagę potencjalne zakłócenia w dostawach – napisali w komentarzu analitycy ING. Eksperci oceniają, że z tego względu cena baryłki ropy gatunku Brent będzie się w najbliższym czasie utrzymywać na poziomie 65-70 dolarów. Jeszcze na początku maja surowiec kosztował ok. 60 dolarów za baryłkę i był najtańszy od czterech lat.

Infrastruktura naftowa Iranu pod ostrzałem Izraela

To, co wydarzy się na rynku w najbliższym czasie, zależy między innymi od skali zniszczeń irańskiej infrastruktury służącej do wydobycia, przetwarzania i eksportu surowców energetycznych. Do pierwszych izraelskich ataków na sektor naftowy doszło w sobotę. W ich wyniku wybuchł pożar, który doprowadził do częściowego wstrzymania produkcji na gazowym polu South Pars, które Iran dzieli z Katarem. Zaatakowany został także magazyn ropy naftowej Shahran, zlokalizowany w Teheranie. Według irańskich władz w zbiornikach było niewiele paliwa i sytuacja jest pod kontrolą.

Z punktu widzenia ciągłości dostaw z Iranu istotnym czynnikiem ryzyka jest koncentracja eksportu przez jeden terminal, położony na niewielkiej (25 km²) wyspie Chark, znajdującej się w północnej części Zatoki Perskiej. Tą drogą na rynek trafia ponad 80 proc. eksportowanej przez Iran ropy. Do południa w niedzielę nie pojawiły się informacje o uszkodzeniach tej infrastruktury.

Iran wydobywa ok. 3,6 mln baryłek ropy dziennie, z czego 2,1 mln baryłek sprzedaje za granicę. Daje to odpowiednio 3,5-proc. i 2,7-proc. udział w globalnej produkcji i światowym eksporcie. Państwo jest także istotnym producentem gazu ziemnego, ale ze względu na sankcje nie może eksportować tego surowca.

OPEC+ może zwiększyć wydobycie ropy naftowej

Jednak nawet gdyby ropa z Iranu przestała płynąć, nie musi to znacząco podnieść cen.

- Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) dysponuje wolnymi mocami produkcyjnymi w wysokości 5 mln baryłek dziennie, więc zakłócenia w dostawach mogą skłonić OPEC do przywrócenia podaży na rynek szybciej niż oczekiwano – oceniają eksperci ING. Organizacja, działająca wspólnie z Rosją i dziewięcioma innymi państwami pod szyldem OPEC+, od kwietnia tego roku stopniowo zwiększa produkcję, wycofując się z ograniczeń obowiązujących od 2022 roku.

Obecny wzrost cen może mieć swoją kontynuację, jeśli konflikt między Izraelem i Iranem doprowadzi do zakłóceń żeglugi przez cieśninę Ormuz. Tą drogą przepływa każdego dnia 18-19 mln baryłek dziennie, czyli niemal 20 proc. globalnego zużycia. O tym, że inwestorzy zaczynają brać pod uwagę to zagrożenie, sugerują notowania gazu ziemnego. Cena kluczowego z punktu widzenia unijnego przemysłu surowca z dostawą w czerwcu podskoczyła w Europie o niemal 5 proc., do 38 euro za MWh. Przez cieśninę Ormuz gaz w postaci LNG transportuje Katar, który jest trzecim globalnym eksporterem surowca, z 20-proc. udziałem w światowym handlu.

Cieśnina Ormuz w centrum uwagi

Według ekspertów scenariuszowi, w którym konflikt obejmie cieśninę Ormuz, będą starały się przeciwdziałać Chiny. Druga co do wielkości globalna gospodarka jest największym na świecie importerem ropy. Władzom w Pekinie, które starają się wzmocnić rynek wewnętrzny w obliczu wojny handlowej z USA, wzrost cen surowca jest wyjątkowo nie na rękę.

Chociaż uwzględniamy premię za ryzyko geopolityczne, korygując w górę ścieżkę przebiegu cen latem 2025 roku, to zakładamy brak zakłóceń w dostawach ropy z Bliskiego Wschodu – napisali w komentarzu analitycy Goldman Sachs. Eksperci podtrzymali prognozę, zgodnie z którą wzrost podaży surowca doprowadzi do spadku ceny baryłki Brent do 59 dolarów w IV kw. 2025 roku.