Węgierski konserwatywny think tank MCC Brussels złożył skargę do Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich na Komisję Europejską. Powód? Odmowa ujawnienia dokumentów dotyczących toczących się postępowań w ramach aktu o usługach cyfrowych (DSA) w kontekście unieważnionych wyborów prezydenckich w Rumunii w listopadzie ub.r.
Skarga na Komisję Europejską w sprawie wyborów w Rumunii
Skarga została złożona po wielokrotnych, pozostawionych bez odpowiedzi wnioskach MCC Brussels o dostęp do informacji na temat sposobu, w jaki Komisja stosuje DSA w kwestii rumuńskich wyborów.
– W słowniku Komisji nie istnieje coś takiego jak prawdziwa przejrzystość – mówi DGP dyrektor wykonawczy MCC Brussels, Frank Furedi. – Wymagają transparentności od innych, jednocześnie chroniąc własne działania przed kontrolą. Ich oportunistyczne wykorzystanie DSA w Rumunii, za zamkniętymi drzwiami, jest nie do przyjęcia. Próba stworzenia przez Komisję strefy wolnej od transparentności musi zostać zakwestionowana – ocenia, dodając, że Komisja odmawia ujawnienia dokumentów, tłumacząc się tym, że postępowania są wciąż w toku. Przepisy dotyczące jawności nie przewidują jednak możliwości powoływania się na „dobro postępowania” w przypadku istotnego interesu publicznego. A zwłaszcza w sprawach dotyczących potencjalnej ingerencji zagranicznej.
Poprzednia skarga złożona bezpośrednio do Komisji Europejskiej pozostaje bez odpowiedzi, mimo że upłynął ustawowy termin na jej udzielenie. – Przyzwyczajenie Komisji do ignorowania niewygodnych pytań po przekroczeniu terminów prawnych jest dobrze udokumentowane – mówi Furedi. – W tym przypadku moment jest to szczególnie podejrzane, ponieważ kolejna runda wyborów prezydenckich w Rumunii odbędzie się już za kilka dni. Rumuński naród ma prawo wiedzieć, jaką rolę Unia Europejska odgrywa w ich procesie demokratycznym – zaznacza.
Unieważnienie wyborów w Rumunii dzięki DSA
Urzędniczka KE, prosząc o zachowanie anonimowości, mówi DGP, że biorąc pod uwagę literę i ducha prawa, DSA nie daje możliwości unieważniania wyborów. – Ale jeśli uwzględnimy, że rumuńskie sądownictwo jest skorumpowane, a elity – w tym służby specjalne – podporządkowane Brukseli, to da się to zrobić – mówi i przypomina chronologię wydarzeń.
- Rumuński Trybunał Konstytucyjny przeprowadził prawidłową procedurę dotyczącą zastrzeżeń do I tury wyborów prezydenckich i wydał ostateczny wyrok 2 grudnia 2024 r.
- 4 grudnia rumuńskie służby opublikowały 28 stron wątpliwej jakości dokumentów mających świadczyć o ingerencji Rosji w wybory.
- 5 grudnia Komisja Europejska wydała TikTokowi nakaz retencji danych dotyczących wyborów.
- 6 grudnia Trybunał Konstytucyjny nagle uchyla swoją „ostateczną” decyzję z 2 grudnia, nawet bez ponownego podniesienia sprawy.
– Po prostu dziewięciu sędziów pstryka palcami i uznaje, że poprzednia, „ostateczna” decyzja była błędna. No i mamy unieważnione wybory – mówi źródło DGP. – By podsumować: wybory zostały unieważnione bez żadnych podstaw w prawie krajowym i europejskim, ale Komisja dostarczyła im fałszywego pretekstu, posługując się DSA – dodaje.
Komisja Europejska utrudnia dostęp do informacji
Problem z transparentnością działań KE – instytucji, która nie jest rozliczana w demokratycznych wyborach – dostrzega zresztą nie tylko węgierski think tank, który nie dla wszystkich musi być wiarygodny. Jako konserwatywny think tank u niektórych może budzić kontrowersje.
W połowie kwietnia br. grupa dziennikarzy z Brukseli i całej Europy wystosowała list otwarty oskarżający Komisję Europejską o utrudnianie dostępu do informacji. Krytykują oni poważne opóźnienia w odpowiadaniu na wnioski o dostęp do dokumentów oraz nowe wewnętrzne zasady ograniczające dostęp do aktów prawnych i regulacyjnych. Co ciekawe, ograniczenia te zostały wprowadzone zaraz na początku drugiej kadencji Ursuli von der Leyen. „Przejrzystość procesu legislacyjnego jest prawnym obowiązkiem wynikającym z traktatów UE, a jego brak jest na rękę nieuczciwym lobbystom” – uważają sygnatariusze listu.
Również w kwietniu Europejski Trybunał Obrachunkowy opublikował raport, w którym wytknął KE brak przejrzystości w finansowaniu organizacji pozarządowych. Dokument wskazał na niejasności w rozdzielaniu miliardów euro. Ikonicznym przykładem nonszalancji, z jaką KE podchodzi do obowiązujących ją zasad transparentności, stały się legendarne wiadomości tekstowe wymieniane przez Ursulę von der Leyen z dyrektorem generalnym Pfizera Albertem Bourlą podczas negocjacji wielomiliardowej umowy dotyczącej preparatów przeciw COVID-19. Postępowanie Komisji w tej sprawie europejski rzecznik praw obywatelskich nazwał „kulturą tuszowania”.
Wczoraj Komisja przegrała jednak w innej sprawie, również związanej z transparentnością jej działań. Sąd Unii Europejskiej unieważnił decyzję Komisji Europejskiej o odmowie udostępnienia dziennikarce „New York Timesa” wiadomości tekstowych wymienianych między przewodniczącą KE Ursulą von der Leyen a prezesem i dyrektorem generalnym firmy farmaceutycznej Pfizer. W tle jest sprawa warunków zakupu szczepionek przeciwko COVID-19 ustalonych w czasie pandemii przez Komisję w imieniu 27 państw członkowskich – Pfizergate.
Dokumenty publicznie dostępne. O co chodzi z Pfizergate?
Matina Stevi, dziennikarka „NYT”, opierając się na unijnym rozporządzeniu w sprawie dostępu do dokumentów (1049/2001), w maju 2022 r. zwróciła się do Komisji o SMS-y przewodniczącej i szefa Pfizera pisane od stycznia 2021 r. do maja 2022 r. Komisja najpierw milczała, a po kolejnych wnioskach przekazała (w listopadzie 2022 r.) decyzję, że nie jest w stanie udostępnić żądanych SMS-ów, bo ich nie posiada. Dziennikarka i gazeta zaskarżyli tę decyzję do Sądu UE.
Ten w wyroku z 14 maja br. uwzględnił skargę i stwierdził nieważność decyzji Komisji. Sąd przypomniał, że rozporządzenie w sprawie dostępu do dokumentów ma na celu zapewnienie możliwie największej skuteczności prawa publicznego dostępu do dokumentów przechowywanych przez instytucje. Co do zasady wszystkie powinny więc być publicznie dostępne.
Sąd zaznaczył też, że jeżeli instytucja twierdzi, iż dany dokument nie istnieje, to zachodzi domniemanie prawdziwości tego twierdzenia – które można jednak obalić na podstawie istotnych i spójnych poszlak przedstawionych przez wnioskodawcę.
Dalej Sąd UE zauważył, że „NYT” przedstawiło istotne i spójne poszlaki opisujące istnienie wymiany informacji między przewodniczącą Komisji a szefem Pfizera w związku z zakupem szczepionek podczas pandemii COVID-19 – w szczególności wymiany SMS-ów. W ten sposób domniemanie nieistnienia i nieposiadania przez Komisję żądanych dokumentów zostało obalone.
W takiej sytuacji Komisja w ocenie sądu nie może poprzestać na stwierdzeniu, że nie ma SMS-ów, lecz powinna przedstawić wiarygodne wyjaśnienia umożliwiające opinii publicznej i sądowi zrozumienie, dlaczego nie mogą one zostać odnalezione. Komisja tego nie zrobiła – nie wskazała bowiem, jakiego rodzaju poszukiwania przeprowadziła i gdzie.
Nie wyjaśniła też wystarczająco, czy żądane wiadomości zostały usunięte – i czy w takim przypadku usunięcie odbyło się dobrowolnie, czy automatycznie, lub czy telefon komórkowy przewodniczącej został w międzyczasie wymieniony.
Nie uzasadniła ponadto w wiarygodny sposób, dlaczego uznała, że SMS-y te nie zawierały informacji, których przechowywanie powinno być zapewnione.
Wiadomości tekstowe, których dotyczy orzeczenie, odegrały kluczową rolę w aferze związanej z podejmowaniem przez Komisję podczas pandemii COVID-19 zobowiązań na zakup szczepionki Pfizera. Komisja zgodziła się na zakup 900 mln dawek szczepionek w latach 2022–2023, z opcją dokupienia kolejnych 900 mln dawek – co krytykowano potem jako niekorzystne dla państw członkowskich i prowadzone w sposób nieprzejrzysty.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła w 2022 r. Prokuratura Europejska, a także Europejski Trybunał Obrachunkowy. Obie instytucje ustaliły, że szef Pfizera i Ursula von der Leyen dobijali targu właśnie przez SMS-y.
Jak podkreśla serwis Politico, von der Leyen nigdy nie skomentowała treści tych wiadomości. Ponadto, na początku drugiej kadencji przewodniczącej, Komisja w grudniu ub.r. zmieniła swoje wytyczne dotyczące przejrzystości, wprowadzając m.in. zasadę, że SMS-y nie powinny być wykorzystywane do przekazywania ważnych informacji, chyba że jest to absolutnie konieczne. ©℗
Podstawa prawna
Wyrok Sądu UE z 14 maja 2025 r. w sprawie T-36/23 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia