– Ten blackout to, paradoksalnie, świetna wiadomość. Bardzo dobrze, że to się wydarzyło i że wydarzyło się właśnie teraz, na przełomie kwietnia i maja w Hiszpanii, a nie przy minus 20 stopniach – czy choćby tylko minus 5 – w Bawarii albo i w Polsce – mówi DGP dr inż. Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych. – Od 15 lat powtarzam na swoich wykładach, że musimy ćwiczyć takie scenariusze jako państwo, musimy być na takie zdarzenia przygotowani, a obywatele powinni wiedzieć, jak się zachować w razie ich wystąpienia. Dziś operatorzy i służby poszczególnych krajów zyskały bezcenny materiał, z którego będą mogły wyciągać wnioski na lata – dodaje.

Pomyślny wynik testu bezpieczeństwa systemu?

Po niespełna dobie od wystąpienia blackoutu na Półwyspie Iberyjskim – ze skutkami, które odczuwalne były początkowo także w sąsiadujących obszarach Francji oraz w Maroku – system energetyczny w regionie pracował już niemal całkowicie normalnie. W momencie zamknięcia wydania DGP rząd najdłużej zmagającej się z przerwą w dostawach Hiszpanii mówił o powrocie energii w ponad 99 proc. kraju. Późnym popołudniem potwierdzono jednak śmierć co najmniej trzech osób w zdarzeniach pośrednio związanych z awarią. Wstępne szacunki dotyczące strat przedstawione przez bank inwestycyjny RBC mówią zaś nawet o 4,5 mld euro.

Zdaniem Sikory uniknięto jednak najczarniejszego scenariusza, a to oznacza stosunkowo pozytywny wynik „testu” odporności systemu energetycznego tej części Europy. – Po 24 godzinach, mimo że na początku były sygnały, że proces ten może potrwać wiele dni, mieliśmy system w zasadzie przywrócony do normy. A trzeba dodać, że gdyby czas trwania awarii przedłużył się powyżej 40–48 godzin, skala kosztów byłaby bez porównania wyższa. Pojawiłyby się zgony, zamieszki, włamania do sklepów – zauważał.

Otwarte pytania o przyczyny awarii

Wciąż nieznane pozostają jednak oficjalne przyczyny awarii, która pozbawiła prądu miliony ludzi i zakłóciła pracę kluczowej infrastruktury – od służby zdrowia, przez transport po telekomunikację czy bankowość. Według Pedro Sancheza, premiera Hiszpanii, w której znajdowało się epicentrum awarii, w ciągu ok. 5 sekund kraj z systemu utracił 60 proc. swojego zasilania, moc ok. 15 gigawatów. Według informacji hiszpańskiego operatora Red Eléctrica po kaskadzie wyłączeń kolejnych źródeł, które reagowały na zmiany częstotliwości napięcia w sieci, w momencie apogeum kryzysu dostawy energii spadły do zera na całym Półwyspie.

Operator wstępnie wykluczył dwie podstawowe hipotezy: ataku hakerskiego i przyczyn pogodowych, a za „mało prawdopodobny” uznał błąd ludzki. Wcześniej o braku jakichkolwiek dowodów na cyberatak mówili też przedstawiciele władz Portugalii. Mimo to na wniosek Sancheza zebrała się hiszpańska Rada Bezpieczeństwa Narodowego, a Krajowy Sąd Karny i Administracyjny Hiszpanii zarządził śledztwo, które ma zweryfikować takie podejrzenia. Sanchez poprosił też o pomoc unijnych struktur w ustaleniu przyczyn awarii. Na razie w sprawie pozostają istotne znaki zapytania. We wtorek brytyjski „The Telegraph” poinformował, że kilkanaście godzin przed wydarzeniami na południowym zachodzie Europy niewyjaśnione zmiany częstotliwości zasilania miały miejsce także na Wyspach. W tej sprawie dochodzenie prowadzi brytyjski operator Neso.

Energetyczne dochodzenie musi potrwać

– Stwierdzenie przyczyn blackoutu, do którego doszło, wymaga przeprowadzenia skomplikowanego dochodzenia. Ustalenie przebiegu zdarzeń może potrwać nawet kilka tygodni – mówi nam Maciej Wapiński, rzecznik prasowy Polskich Sieci Elektroenergetycznych. – Z punktu widzenia operatorów ważne jest, by ta wiedza była precyzyjna, bo kluczową rzeczą dla nas jest zrozumienie mechanizmu awarii i wyciągnięcie wniosków na przyszłość. Z jednej strony pozwoli to zmodyfikować sposób działania tak, żeby unikać podobnych sytuacji w przyszłości. Z drugiej, przygotować się na to, żeby – w razie wystąpienia takiego blackoutu – jak najszybciej odzyskać kontrolę nad systemem i przywrócić zasilanie odbiorcom – dodaje.

Rozmówca DGP tłumaczy, że w tle każdego blackoutu jest zwykle splot różnych zdarzeń i czynników występujących w tym samym czasie. – Niezależnie od przyczyny, czy jest to awaria techniczna, warunki pogodowe, jakieś inne zakłócenia, mamy najczęściej do czynienia z wyłączeniem konkretnego elementu systemu, np. stacji transformatorowej, linii najwyższego napięcia czy ważnego źródła wytwórczego. A potem, np. na skutek gwałtownej zmiany częstotliwości, następuje kaskada wyłączeń, która może, ale nie musi prowadzić do blackoutu. Trzeba zaznaczyć, że ten proces jest wpisany w mechanikę systemu, urządzenia wyłączają się automatycznie, w ten sposób chroniąc się przed poważniejszymi zniszczeniami i umożliwiając ich późniejsze przywrócenie do pracy – akcentuje.

Z kolei Andrzej Sikora nie wyklucza w rozmowie z DGP hipotezy sabotażu lub ataku hakerskiego, ale jednocześnie przypuszcza, że w tle awarii może być błąd na poziomie systemów automatyki i zaniechanie po stronie operatorów. – W sytuacji, w której coraz istotniejszą rolę w zarządzaniu siecią odgrywa automatyka i narzędzia cyfrowe (sztuczna inteligencja), po stronie dyspozytorów mogło zabraknąć osoby dysponującej wiedzą, odpowiednim doświadczeniem i autorytetem, która – w sytuacji błędnego wskazania dotyczącego zapotrzebowania na energię – podjęłaby ryzyko, wzięłaby na siebie odpowiedzialność i przejęła ręczną kontrolę – mówi ekspert.

Zawiniło OZE? Sanchez zaprzecza

Jedną z szeroko dyskutowanych hipotez jest destabilizacja systemu związana z wysokim udziałem w miksie zależnych od warunków pogodowych OZE. Podsyciły ją informacje podane we wtorek po południu przez operatora, według których najprawdopodobniej pierwsze incydenty utraty zasilania wystąpiły najprawdopodobniej w farmach fotowoltaicznych.

Niecałe dwa tygodnie wcześniej Hiszpania cieszyła się z zaspokojenia po raz pierwszy w swojej historii stu procent krajowego zapotrzebowania na energię źródłami odnawialnymi. Tuż przed wystąpieniem awarii operator notował bardzo wysoki udział energii ze słońca w dostawach, jednak równocześnie w systemie pracowały też źródła jądrowe, gazowe i węglowe, które teoretycznie powinny były stabilizować system.

Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do różnych mniej lub bardziej prawdopodobnych teorii, bo one są przedwczesne, nie mają oparcia w pewnych danych. I spokojnie poczekać na raport europejskiego operatora – podkreśla Maciej Wapiński. – Prawdą jest, że praca źródeł konwencjonalnych dostarcza tzw. inercji i stabilizuje pracę sieci. Na razie nie wiemy jednak, co dokładnie się wydarzyło i jaki związek miały z tym poszczególne rodzaje źródeł. Z danych, które publikował hiszpański operator, wynika, że w momencie awarii ok. 1/3 energii w systemie pochodziło ze źródeł dyspozycyjnych, wspierających regulacyjność systemu – zwraca uwagę. Sugestie, że to niestabilne OZE przyczyniły się do blackoutu odrzucił jednoznacznie – jako kłamliwą – premier Sanchez. Przed "histerią" przeciwko OZE ostrzegał też m.in. dyrektor think tanku Climate Energy Finance Tim Buckley, który przekonywał, że źródłem awarii była usterka sprzętu, a nie problemy z integracją odnawialnych źródeł.

Według części analityków, m.in. z banku RBC, trudno abstrahować jednak od nadmiernej zależności Hiszpanii od podlegającej wahaniom pogodowym fotowoltaiki i braku wystarczającej dbałości o stan, szczególnie istotnej w realiach rozproszonej energetyki, infrastruktury sieciowej czy niewystarczająco dynamicznego rozwoju magazynów energii. O "pierwszym wielkim blackoucie epoki zielonej energii" pisze publicysta agencji Bloomberga Javier Blas. Prof. Victor Becerra, ekspert z Uniwersytetu w Portsmouth, cytowany przez brytyjski ośrodek Science Media Centre, ocenił np., że wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim uwidaczniają, jak złożonym problemem jest zarządzanie współczesnymi systemami energetycznymi. Wskazał, że sytuację komplikuje fakt, że równolegle do integracji coraz większych mocy OZE sieci zmagają się z rosnącym zapotrzebowaniem na energię i starzejącą się infrastrukturą. A prof. David Brayshaw z Uniwersytetu w Reading podkreślał, że coraz mniejsze poziomy inercji sieci oznaczają, że wszelkie zaburzenia równowagi muszą być usuwane szybciej niż do tej pory.

Atutem Polski są połączenia infrastrukturalne

Czy awaria na taką skalę, jakiej doświadczył Półwysep Iberyjski grozi również Polsce? Wapiński przyznaje, że nie ma systemu, który byłby w stu procentach odporny na nagłe zdarzenia i tym samym nie można mieć pewności, że analogiczny scenariusz nie powtórzy się w Polsce. Podkreśla jednak, że stosunkowo najtrudniejsza jest sytuacja obszarów peryferyjnych. – Hiszpania jest w specyficznej sytuacji, bo połączona jest z Europą tylko przez Francję. Położenie Polski jest z tego punktu widzenia korzystniejsze, bo jesteśmy połączeni z sąsiadami w ramach wspólnego obszaru synchronicznego z kilku stron – mówi.

Rzecznik PSE zaznacza też, że awaryjne scenariusze związane np. z przywracaniem zasilania po blackoucie, są regularnie ćwiczone przez operatorów. PSE mają podpisane z częścią elektrowni umowy na tzw. black start, czyli samodzielne uruchomienie i dostarczenie zasilania kolejnym elementom wracającego do pracy systemu energetycznego. Testem odporności polskiego systemu było awaryjne wyłączenie dziesięciu bloków energetycznych elektrowni Bełchatów w 2022 r., kiedy na skutek zakłócenia na jednej ze stacji elektroenergetycznych zadziałała automatyka i momentalnie ubytek został uzupełniony mocą „zassaną” przez połączenia transgraniczne. ©℗

Przerwy w dostawach to może być nowa polska normalność

Problemem, który w najbliższych latach zagrażać będzie bezpieczeństwu energetycznemu Polski, są nie tylko zdarzenia nagłe czy coraz większe wyzwania związane z zarządzaniem dynamicznie zmieniającymi się przepływami prądu ze źródeł odnawialnych. Zakłócenia generować będzie sam system energetyczny, a konkretnie niedobory dyspozycyjnych mocy wytwórczych, czyli tych, które mogą produkować energię w rytm potrzeb odbiorców i operatora, a nie pogody. Na problem wskazują od lat PSE. Kolejne ostrzeżenie znalazło się w najnowszym Planie rozwoju sieci przesyłowej. Z danych operatora wynika, że w najbliższej dekadzie w związku ze spodziewanym wygaszaniem źródeł węglowych i równoległym rozwojem źródeł zależnych od pogody w systemie pojawi się luka. Rezultat? Już w przyszłym roku można się spodziewać, że skala problemu przerw w dostawach radykalnie wzrośnie.

– Wciąż jest szansa, że nowe moce powstaną, choć jest oczywiście pytanie, czy będzie się to działo wystarczająco szybko. Nasze analizy bezpieczeństwa nie biorą też pod uwagę możliwości importu energii od sąsiadów, bo uznajemy, że trzeba liczyć się z możliwością, że nie będzie dostępnych nadwyżek w innych krajach – mówi Maciej Wapiński. Podkreśla, że z punktu widzenia gospodarstw domowych pewnym zabezpieczeniem jest mechanizm stopni zasilania, który zapewnia, że w przypadku konieczności ograniczenia dostaw w pierwszej kolejności wyłączane są duże zakłady przemysłowe. – Musimy jednak pamiętać, że najdroższa energia to ta niedostarczona. Każdy megawat wycofywanej mocy powinien być zastąpiony nową jednostką dyspozycyjną – dodaje rzecznik PSE. ©℗

ikona lupy />
Zarówno w Hiszpanii, jak i w Polsce, w czasie, bezpośrednio poprzedzającym awarię w dostawach energii dominowały źródła fotowoltaiczne / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe