W marcu Chiny wyeksportowały do USA towary o wartości 40 mld dol., o 9 proc. wyższej niż przed rokiem. O 20 proc., do 27,5 mld dol., zwiększyła się również nadwyżka Pekinu w handlu z Ameryką – wynika z opublikowanych w poniedziałek danych. Amerykańscy importerzy prawdopodobnie spodziewali się podwyżek ceł w kwietniu i wcześniej załadowali towary na statki – ocenili w komentarzu ekonomiści ING.

Odkąd Donald Trump objął w styczniu urząd prezydenta, wojna handlowa między USA a Chinami eskaluje. W marcu republikanin podniósł cła na import z Chin o 20 pkt proc., tłumacząc to udziałem Pekinu w handlu fentanylem, który zalewa Stany Zjednoczone. W kwietniu, gdy Trump nałożył „cła wyrównawcze” na wszystkich partnerów handlowych Ameryki, a Chiny zdecydowały się na kroki odwetowe, stawki celne pomiędzy oboma krajami sięgnęły 125 proc.

Mniej Ameryki w chińskim eksporcie

W murze, którym Trump odgradza amerykański rynek od chińskich towarów, są jednak dziury. Duża część importu do USA wyłączona jest z ceł wyrównawczych, na mocy wykluczeń sektorowych. Tak jest z elektroniką użytkową, najważniejszym rodzajem produktów sprzedawanych przez Chiny w USA. Ten asortyment obejmują jedynie wcześniejsze, 20-proc. cła. Przedstawiciele administracji Trumpa zapowiadają, że w przyszłości sektory wykluczone z ceł wyrównawczych zostaną objęte dodatkowymi taryfami, tak jak samochody i części do nich.

„W nadchodzących miesiącach i kwartałach spodziewany jest spadek dostaw (chińskich towarów – red.). Uważamy, że mogą minąć lata, zanim chiński eksport powróci do obecnych poziomów” – napisał w analizie Julian Evans-Pritchard, ekonomista z firmy Capital Economics. – W rezultacie nałożonych ceł prawdopodobne jest, że bezpośredni handel między USA a Chinami od kwietnia się załamie – ocenili eksperci ING.

Ale dla Chin nie musi to oznaczać dużych problemów. Jeden z powodów to spadek udziału Stanów Zjednoczonych w chińskim eksporcie. W I kw. 2025 r. wyniósł on 13,5 proc. i był o 5 pkt proc. niższy niż w 2018 r., gdy w trakcie swojej pierwszej kadencji Donald Trump rozpoczynał wojnę handlową z Pekinem. Miejsce Stanów Zjednoczonych w roli najważniejszego rynku zbytu dla chińskich produktów zajęły państwa Azji Południowo -Wschodniej, wchodzące w skład grupy ASEAN.

Ekonomiści Goldman Sachs oceniają, że władze w Pekinie sięgną po narzędzia ograniczające negatywny wpływ załamania handlu z Ameryką na gospodarkę. Tempo wzrostu PKB Chin w tym roku oceniają na 4,0 proc. zamiast wcześniejszych 4,5 proc., choć sam spadek eksportu do USA, przy obecnym poziomie ceł, mógłby zmniejszyć PKB nawet o 2,5 proc.

Embargo na kluczowe surowce i produkty

Z perspektywy Pekinu groźne są próby wywarcia presji przez USA na inne państwa, żeby także podnosiły cła na towary sprowadzane z Chin. Gotowość do takich działań zadeklarował Meksyk, uważany przez ekspertów za bramę wjazdową dla chińskich towarów na rynek amerykański. W grudniu zeszłego roku, jeszcze gdy prezydentem USA był Joe Biden, Meksyk podniósł do 35 proc. cła na ubrania z Chin. Prezydent Claudia Sheinbaum może zdecydować się na kontynuację tego rodzaju działań, żeby w ten sposób uniknąć amerykańskich taryf na meksykański eksport.

Jednak i Chiny mają narzędzia, których zastosowanie stwarza Stanom Zjednoczonym problemy. W kwietniu na listę surowców podlegających kontroli eksportu wpisane zostały samar, gadolin, terb, dysproz, lutet, skand i itr, czyli metale ziem rzadkich. Chiny są dominującym producentem tego rodzaju surowców na świecie, niezbędnych np. w przemyśle obronnym. Wpisanie na listę restrykcyjną nie oznacza automatycznego wstrzymania dostaw, ale tak zapewne stanie się w przyszłości. Gdy w grudniu zeszłego roku Chiny wstrzymały eksport antymonu do USA, cena surowca poszła w górę z 14 do 60 tys. dol. za tonę.

Innym przykładem precyzyjnie wymierzonych Stanom Zjednoczonym ciosów jest wstrzymanie licencji eksportowych dla 12 amerykańskich przedsiębiorstw działających w Chinach. Chodzi o takie firmy jak American Photonics, specjalizujące się w produkcji komponentów optycznych wykorzystywanych w systemach laserowych, czy Marvin Engineering Company, dostarczającą amerykańskiej armii systemy uzbrojenia lotniczego. Wśród przedsiębiorstw dotkniętych restrykcjami znalazła się też Insitu, spółka zależna Boeinga, produkująca bezzałogowe systemy powietrzne.

Obligacje jako broń

W starciu z USA Chiny mogą też użyć... obligacji amerykańskiego rządu. Wydarzenia ostatniego tygodnia pokazują, że administracja Trumpa – wbrew wcześniejszym deklaracjom – nie jest obojętna na spadek cen amerykańskich aktywów, do jakiego doszło po ogłoszeniu na początku kwietnia ceł wyrównawczych. Eksperci oceniają, że szczególnie kłopotliwy dla gospodarki USA jest spadek cen obligacji, będących punktem odniesienia dla kosztów, po jakich rząd i sektor prywatny zaciągają zobowiązania. Media spekulują, że za wyprzedażą na rynku długu, który ostatecznie skłonił prezydenta Trumpa do wycofania się z części ceł, stała Japonia. Na koniec stycznia Tokio posiadało papiery amerykańskiego rządu o wartości 1 bln dol. i było największym zagranicznym wierzycielem USA. Drugim są Chiny, których portfel obligacji USA wart był na koniec stycznia 750 mld dol. ©℗

ikona lupy />
Handel towarowy Chin ze Stanami Zjednoczonymi / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe