Stany Zjednoczone będą ostrzeliwać Hutich, do póki nie zakończą oni ataków na statki pływające po Morzu Czerwonym – powiedział sekretarz obrony USA Pete Hegseth. Naloty na Jemen, które rozpoczęły się w weekend, są największą operacją wojskową USA na Bliskim Wschodzie od czasu objęcia urzędu przez prezydenta Donalda Trumpa w styczniu tego roku.

Huti nie składają broni

Republikanin przekazał, że jest ona wymierzona zarówno w należące do Hutich bazy wojskowe, jak i w konkretnych przywódców bojówki. Sprzymierzona z nimi telewizja Al Masirah donosi, że w poniedziałek na celowniku Amerykanów znalazło się m.in. miasto portowe Al-Hudajda i prowincja Al-Dżauf na północy kraju. Z informacji agencji Reuters wynika zaś, że amerykańska operacja może potrwać nawet kilka tygodni. „Do wszystkich terrorystów Huti, Wasz czas się skończył. Wasze ataki muszą się skończyć, począwszy od dzisiaj. Jeśli tego nie zrobicie, spadnie na was piekło, jakiego nigdy wcześniej nie widzieliście!” – napisał Trump w charakterystycznym dla siebie stylu, większość dużymi literami, na platformie Truth Social.

W wyniku działań USA zginęło dotychczas kilkadziesiąt osób – podało kierowane przez Hutich ministerstwo zdrowia. Rebelianci przekonują jednak, że presja ze strony USA jest im niestraszna. Na razie dotrzymują słowa: w niedzielę przeprowadzili atak na lotniskowiec USS Harry S. Truman i towarzyszące mu okręty wojenne w północnej części Morza Czerwonego. Amerykanie nie odnotowali żadnych strat. „Jemeńskie Siły Zbrojne nie zawahają się zaatakować wszystkich amerykańskich okrętów wojennych na Morzu Czerwonym i Morzu Arabskim w odwecie za agresję przeciwko naszemu krajowi” – oświadczył rzecznik organizacji gen. Jahja Sari.

Huti twierdzą, że będą kontynuować swoje działania, dopóki Izrael nie zniesie blokady Strefy Gazy. To narracja obowiązująca od początku wojny, która wybuchła po ataku Hamasu na terytorium Izraela 7 października 2023 r. Od tego czasu Huti zaatakowali dziesiątki statków handlowych za pomocą pocisków rakietowych, dronów i małych łodzi na Morzu Czerwonym i w Zatoce Adeńskiej. Zatopili dwie jednostki, jedną przejęli i zabili czterech członków załogi.

Na celowniku światowy handel

Operacja Hutich poważnie zakłóciła ruch na jednym z najważniejszych szlaków morskich na świecie. Trwała pomimo amerykańskich, brytyjskich i izraelskich nalotów odwetowych na jemeńskich rebeliantów. Swoją kampanię Huti wstrzymali dopiero po tym, jak Izrael i Hamas zgodziły się w styczniu na kruche zawieszenie broni, które zostało podzielone na trzy etapy. Pierwszy z nich zakończył się na początku marca, a strony nie doszły jeszcze do porozumienia w sprawie wdrożenia drugiej fazy umowy. Hamas chce bowiem całkowitego zakończenia wojny i wycofania izraelskich wojsk ze Strefy Gazy, zgodnie z zapisami wynegocjowanego przez USA, Egipt i Katar porozumienia. Rząd premiera Binjamina Netanjahu dąży do utrzymania swoich żołnierzy w Gazie przede wszystkim ze względu na presję ze strony skrajnie prawicowych członków koalicji rządowej.

Różnice te sprawiły, że Izraelczycy wznowili w ostatnich tygodniach naloty na enklawę i wstrzymali dostawy pomocy humanitarnej dla jej mieszkańców. Chcą w ten sposób wywrzeć presję na Hamas, aby zaakceptował zmienioną propozycję rozejmu. Huti ostrzegli zaś, że w ramach solidarności z Palestyńczykami ponownie zaczną atakować statki handlowe.

„Biorąc pod uwagę długą historię oporu Huti, najpierw przeciwko rządowi Jemenu, który obalili, a później przeciwko koalicji dowodzonej przez Saudyjczyków, jest mało prawdopodobne, aby obecna runda nalotów ich odstraszyła” – przekonuje amerykański think tank Atlantic Council. Dlatego Trump swoje groźby kieruje również w stronę sojuszników jemeńskich bojowników, przede wszystkim władz w Teheranie. USA i Izrael oskarżają Iran o dostarczanie Hutim broni i danych wywiadowczych. „Nie próbujcie zagrażać narodowi amerykańskiemu, jego prezydentowi, który otrzymał jeden z najsilniejszych mandatów w historii prezydentury, ani światowym szlakom żeglugowym” – napisał amerykański przywódca. ©℗