Odkąd 12 lutego prezydent USA Donald Trump, po swojej rozmowie telefonicznej z przywódcą Rosji Władimirem Putinem poinformował o „natychmiastowym” rozpoczęciu rozmów prowadzących do zatrzymania wojny w Ukrainie, dziewięć z 10 sesji na europejskim rynku gazu zakończyło się spadkiem notowań. Kluczowy z punktu widzenia przemysłu surowiec potaniał w tym czasie o ponad 25 proc. To efekt spekulacji, że przerwanie walk w Ukrainie oznaczać będzie zwiększenie dostaw rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej.
Rosja jest w stanie zapewnić najtańsze dostawy gazu do Europy, a szacowany koszt surowca to mniej niż 10 euro za MWh. Zwiększenie przepływów ze Wschodu znacznie obniżyłoby ceny gazu i prądu – napisali ekonomiści Goldman Sachs w raporcie opublikowanym w zeszłym tygodniu.
Szanse na wstrzymanie walk w Ukrainie rosną
W poniedziałek i wtorek spadek cen na holenderskim rynku TTF, wyznaczającym cenę w Europie, przyspieszył. Spadły one do najniższego w tym roku poziomu 42,4 euro za MWh. W ten sposób inwestorzy zareagowali na informację o uzgodnieniu warunków umowy regulującej prawa Stanów Zjednoczonych do eksploatacji ukraińskich minerałów. Dokument w tej sprawie może zostać podpisany już w piątek, przy okazji spotkania prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z Donaldem Trumpem w Białym Domu. Umowa zwiększa szanse na zakończenie walk. Według portalu Polymarket, oceniającego możliwość zaistnienia określonych zdarzeń na podstawie zakładów bukmacherskich, prawdopodobieństwo wstrzymania ognia na froncie do końca roku wynosi 72 proc., a szanse, że dojdzie do tego przed czerwcem, wynoszą 55 proc. 11 lutego prawdopodobieństwa tych zdarzeń oceniane były na 62 i 36 proc. odpowiednio. Amerykańska administracja chciałaby osiągnąć porozumienie przed wypadającą 20 kwietnia Wielkanocą. Pozwoliłoby to wypełnić Donaldowi Trumpowi zobowiązanie o zakończeniu wojny w Ukrainie w ciągu 90 dni od objęcia urzędu. Uczestnicy rynku zakładów wzajemnych widzą 30-proc. szansę na dotrzymanie tego terminu.
Z punktu widzenia rynku gazu nie tylko ważny jest termin wstrzymania walk, ale przede wszystkim rodzaj zawartego porozumienia.
„W przypadku zawieszenia broni cofnięcie europejskich sankcji (nałożonych na Rosję – red.) jest mało prawdopodobne ze względu na kruchość rozwiązania. Ponadto Ukraina nie miałaby powodów, żeby zezwalać na tranzyt rosyjskiego gazu przez swoją infrastrukturę. W związku z tym przepływy gazu do Europy pozostałyby niskie, co zmniejszyłoby szanse na spadek cen” – napisali analitycy BNP Paribas Wealth Management.
Powrót rosyjskiego gazu
W 2021 roku dostawy z Rosji pokrywały niemal 40 proc. unijnego zużycia. Większość surowca trafiała rurociągami Nord Stream i Jamał, przez Niemcy oraz Polskę i Białoruś. Po agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku dostawy tymi trasami zostały wstrzymane. O ponad 50 proc. spadły również dostawy realizowane przez ukraińską infrastrukturę. Od początku 2025 roku, po tym jak Ukraina odmówiła przedłużenia umowy z Rosją, także ta trasa została zamknięta. Wstrzymanie dostaw, w połączeniu z dość niskimi temperaturami w szczycie okresu grzewczego, sprawiło, że jeszcze na początku lutego gaz kosztował 58 euro za MWh, najwięcej od dwóch lat. Nawet po ostatnich spadkach surowiec wciąż jest drogi. Przed rokiem cena była o niemal 50 proc. niższa, a przed wybuchem pełnoskalowego konfliktu notowania nie przekraczały 20 euro za MWh. Wysokie ceny przekładają się na drogą energię, uderzając w konkurencyjność unijnego przemysłu.
Według Dana Jørgensena, komisarza ds. energii i mieszkalnictwa, celem Unii jest całkowite zerwanie energetycznych więzi z Rosją. W lutym za pośrednictwem służb prasowych Komisja Europejska stwierdziła, że Unia nie ma interesu w zwiększaniu importu rosyjskiego gazu. Uczestnicy rynku oceniają, że rzeczywistość będzie inna.
– Jeśli zwiększone przepływy rosyjskiego gazu odpowiadać będą za 5 do 15 proc. potrzeb Unii, to cena surowca za rok obniży się od 25 do 50 proc. – ocenili ekonomiści Goldman Sachs.
Obecnie rosyjski gaz trafia na unijny rynek w postaci LNG i rurociągiem Turkstream. Te dwa źródła dostarczyły w 2024 r. 38 mld m sześc. gazu, co odpowiada za 11 proc. unijnego zużycia surowca. Żaden z ośrodków analitycznych nie zakłada, że w dającej się przewidzieć przyszłości przywrócone zostaną dostawy przez rurociągi Nord Stream (w dużej części zniszczony) i Jamał (ze względu na sprzeciw Polski). Realne wydaje się jedynie wznowienie przepływu gazu przez Ukrainę. W ostrożnym scenariuszu tą drogą popłynie ok. 16 mld m sześc. gazu, tak jak w 2024 r. Gdyby udało się zawrzeć trwałe porozumienie pokojowe, możliwe są dostawy na poziomie 40 mld m sześc., tak jak w 2021 r. Wtedy cena gazu w przyszłym roku znajdzie się – w ocenie ekspertów Goldman Sachs – w okolicach 20 euro za MWh. Obecnie gaz z dostawą latem przyszłego roku kosztuje 33 euro za MWh. ©℗