Kampania była wyjątkowa, choćby dlatego, że w Niemczech bardzo rzadko zdarzają się wybory przedterminowe. Była też krótka i odbywała się w sezonie zimowym, dlatego w dużej części toczyła się w internecie. Organizowano dużo debat, a mniej wieców, które były atrybutem wielu poprzednich letnich i jesiennych kampanii. Na pewno temperatura sporów była dużo wyższa, bo kolejne zamachy przeprowadzane przez migrantów spolaryzowały społeczeństwo jeszcze bardziej i zmieniły plany partii, które zmuszone były skoncentrować się na polityce migracyjnej, a właściwie jej fiasku. Sprzyjało to jedynie AfD. SPD chciała prowadzić kampanię wokół wojny, pokoju i socjału, chadecy wokół spraw gospodarczych, a wszystko zdominował kryzys migracyjny. Mnie osobiście zszokowało to, jak mało było spraw międzynarodowych i polityki zagranicznej w tej kampanii. W zasadzie to reguła, ale jednak przetasowania na świecie są tak ogromne, że spodziewałam się odstąpienia od niej tym razem. Inna sprawa, że Niemcy nie mają dziś gotowych odpowiedzi, czy nawet pomysłów, jak zareagować np. na politykę prezydenta Donalda Trumpa wobec ich państwa. A ta była zawsze ofensywna.
Polityka migracyjna w pierwszej trójce tematów w kampanii wyborczej
Na pewno niemieckie elity czy partie dopasowały się do tego, co zauważyły w badaniach opinii publicznej i do społecznych nastrojów. Polityka migracyjna była w pierwszej trójce tematów, którymi żyją Niemcy, w pewnym momencie zdominowała ten ranking. To dotyka każdego Niemca, a większość uważa, że państwo nie radzi sobie z migracją, że straciło kontrolę, że obywatele są pozostawieni samym sobie w rozwiązywaniu problemów z tym związanych.
Sprawy międzynarodowe, w tym wojna, wybrzmiały w końcówce kampanii za sprawą negocjacji Trumpa z Putinem i konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Konsekwencje tych wydarzeń jeszcze nie zostały zinternalizowane przez klasę polityczną, a nawet jeśli, to politycy nie przygotowali się na te zmiany w europejskiej architekturze bezpieczeństwa czy w ogóle w stosunkach z USA i nie mają czego zakomunikować społeczeństwu. Samą wojną na Ukrainie Niemcy nie czują się bezpośrednio zagrożeni i mimo wszystko dla większości to konflikt regionalny. Oczywiście są gotowi wspierać Ukrainę i to robią, ale w jakim zakresie będzie to kontynuowane, to dopiero będzie dyskutowane.
Stosunki polsko-niemieckie: katolog stałych spraw
Wszystko będzie zależało od składu rządu. Chadecy chcą znacznego zaostrzenia polityki migracyjnej i jestem przekonana, że to się stanie. To zaostrzenie będzie szło nie tylko w kierunku zwiększenia deportacji, zmniejszenia świadczeń socjalnych dla migrantów, ale także w stronę bardziej drobiazgowych kontroli granicznych, co oczywiście dotknie również nas. Pamiętajmy, że te kontrole na granicach już trwają.
Jedyne, na co liczę, to, że nowy rząd będzie podejmował działania w porozumieniu z sąsiadami, w tym z Polską, a nie na zasadzie jednostronnych deklaracji czy kroków. Naprawianie własnych błędów cudzym kosztem jest nie fair. Cieszę się, że Niemcy w końcu zrozumieli, że muszą zaostrzyć politykę migracyjną, bo dotychczasowa była magnesem dla nielegalnej migracji do Europy.
Tak. Liczę na to, że nowy niemiecki rząd zdecyduje się na to, co my proponujemy od lat. Czyli ochronę granic zewnętrznych UE, w tym naszej wschodniej granicy, która jest poddawana działaniom z zakresu wojny hybrydowej. Musimy tu współdziałać, to nasza wspólna granica i wspólna sprawa - nikt tu nie jest petentem - a Niemcy powinny w tym partycypować na różne sposoby, w tym finansowo.
Zmiana sytuacji międzynarodowej powinna być najważniejszym tematem naszych rozmów. I to zarówno w sferze bezpieczeństwa, jak i gospodarki. Natomiast mamy katalog spraw niezałatwionych, stałych, które nie znikną. Polityka migracyjna, ich inwestycje w obronność, polityka energetyczna, polityka historyczna, sprawa nauczania języka polskiego w Niemczech czy wreszcie zarządzanie różnymi procesami w UE to kwestie, w których często stoimy na różnych stanowiskach i będą one przedmiotem normalnych negocjacji, jakie Niemcy prowadzą z innymi państwami w różnych sprawach. Można oczekiwać od nowego rządu konstruktywnej współpracy, a przynajmniej tego, że nie będą szkodzić.
Czy Niemcy przejmą odpowiedzialność za UE?
W programach wyborczych każdej partii niemieckiej pojawia się postulat większej aktywności w UE. I Friedrich Merz też chce „przejmować odpowiedzialność”, czyli de facto przywództwo w Unii. Wprost zadeklarował, że jest gotów być liderem w UE. Na pewno będą do tego dążyć, ja natomiast oczekiwałabym od Niemców, żeby w tej nowej sytuacji w Europie skupili się raczej na współpracy z innymi, a nie na przewodnictwie. W 2022 roku Putin udowodnił Niemcom - teraz robi to Trump - że nie są jakimś wyjątkowym państwem ani "globalnym graczem", tylko jedziemy wszyscy w Europie na jednym wózku i potrzebna jest większa koordynacja i współdziałanie.