Centra uzupełnień są powszechnie uważane za skorumpowane, a Rosjanie podsycają polaryzację społeczną
Seria ataków na terytorialne centra uzupełnień i wsparcia socjalnego (TCK), czyli odpowiednik naszych wojskowych komend uzupełnień, wywołała falę oburzenia. Rosyjski sabotaż czy przejaw ludowego gniewu wobec mobilizacji przez wielu postrzeganej jako niesprawiedliwa? A może jedno i drugie?
W niedzielę wieczorem wybuch lekko ranił wojskowego obok budynku TCK w Pawłohradzie w obwodzie dniepropetrowskim. W rozmowie z kanałem Suspilne świadek imieniem Artem powiedział, że tuż po eksplozji widział uciekającego mężczyznę, który wsiadł do samochodu i szybko odjechał. Dzień wcześniej do ataku na TCK doszło w Równem. Tam ładunek wybuchł w środku budynku, zabijając jedną i raniąc sześć osób, w tym jedną ciężko. Opinię publiczną najbardziej wstrząsnęło zabójstwo pracownika TCK, do którego doszło w sobotę w Pyriatynie w obwodzie połtawskim. Sprawca zaatakował żołnierzy, którzy wieźli na szkolenie świeżo powołanych do wojska mężczyzn, na stacji benzynowej, na której się zatrzymali. Po krótkiej wymianie zdań zastrzelił wojskowego, po czym zabrał mu karabinek i uciekł razem z jednym ze zmobilizowanych.
Zbrodnia wywołała wściekłość w wojsku
Policja zatrzymała obu mężczyzn po kilku godzinach. Zabójca ma 40 lat, jego wspólnik jest o cztery lata młodszy. Jak ustalili śledczy, wspólnik relacjonował sprawcy przez telefon trasę przejazdu autobusu ze zmobilizowanymi. Zbrodnia wywołała wściekłość w wojsku. „Zabicie żołnierza na tyłach to czerwona linia, jakiej nie wolno przekraczać. Nie mamy prawa milcząco przyglądać się narastającej fali pogardy do obrońców Ukrainy” – napisał na Facebooku dowódca wojsk lądowych gen. Mychajło Drapaty. „Widzieliśmy już wypadki poniżania i agresji w stosunku do naszych obrońców, ale nie widziałem ostrej reakcji społeczeństwa” – dodał generał. „Obrona Ukrainy będzie niemożliwa bez powszechnego wsparcia armii i szacunku dla wojskowych” – dodał na Telegramie głównodowodzący gen. Ołeksandr Syrski.
Przed miesiącem falę oburzenia wywołał muzyk zespołu Burned Time Machine Myrosław Szczerbak. Mieszkający w Połtawie mężczyzna wezwał na Instagramie do ataków na centra uzupełnień. „Obowiązkiem każdego Ukraińca jest zabicie przedstawiciela TCK” – pisał. Wkrótce Szczerbak usunął wpisy i przeprosił. Żołnierze, z którymi rozmawialiśmy w autobusie do Chersonia, przyznają, że nastawienie społeczeństwa wyraźnie się zmieniło. O ile w pierwszych miesiącach inwazji Ukraińcy dziękowali żołnierzom napotkanym na ulicy, o tyle teraz często przechodzą na drugą jej stronę, obawiając się, że mężczyzna w mundurze reprezentuje TCK. Widać to w sondażach. Grudniowe badanie agencji Rejtynh pokazało, że 67 proc. ankietowanych nie ufa żołnierzom służącym w centrach uzupełnień. Przy czym zaufanie do wojskowych walczących na froncie deklaruje 95 proc.
Komendy wojskowe dawno straciły zaufanie
„Wojskowi, którzy wracają z frontu, widzą podzielony kraj: tych, którzy biją się o każdy metr swojej ziemi, i tych, którzy czekają, aż «to wszystko» się skończy bez ich udziału. Tych, którzy mają milionowe majątki i uniknęli mobilizacji, tragedie innych nijak nie dotyczą” – pisze w „Ukrajinśkiej prawdzie” Alina Mychajłowa, szefowa ochotniczej wojskowej służby medycznej Ulf. Kobieta przyznaje zarazem, że „mobilizacja zamieniła się w teatr, gdzie zamiast systemowego podejścia panują panika i nadużycia. Pewne komendy wojskowe dawno straciły zaufanie, przekształcając się w symbole korupcji”. Obraz skorumpowanego TCK, w którym bogaci i ustosunkowani mogą kupić za kilka tysięcy dolarów zwolnienie z wojska, za to biedni, zwłaszcza z głębokiej prowincji, bywają odławiani na ulicach i wcielani do armii, staje się coraz powszechniejszy. To ostatnie zjawisko określa się mianem busyfikacji. Neologizm powstał z połączenia słów „mobilizacja” i „mikrobus”. Busy bywają zatrzymywane przez patrole TCK w poszukiwaniu mężczyzn zdolnych do służby.
W zeszłym tygodniu Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała w obwodzie sumskim sześć osób, które zbierały i publikowały na Telegramie informacje o lokalizacji patroli TCK. Władze doszukują się w atakach ręki Rosji. Regularnie pojawiają się dane o zatrzymanych, którzy za kilkaset dolarów godzili się wykonywać podobne zadanie dla Rosjan. „Nasila się trwająca od 2022 r., sterowana przez Rosjan kampania zrywania mobilizacji, realizowana przez blogerów, boty i sieci społecznościowe” – przekonywał Andrij Kowałenko, szef państwowego Centrum Przeciwdziałania Dez informacji. Kowałenko napisał to na Telegramie, głównym źródle informacji dla Ukraińców, które jest też najłatwiejszym narzędziem szerzenia dezinformacji. Władze apelowały, by ograniczyć korzystanie z Telegramu, ale wielu oficjeli wciąż się nim posługuje. Kanały, którym zdarza się szerzyć niesprawdzone i polaryzujące treści, cieszą się przychylnością władz. Przykładem anonimowa „Trucha”, obserwowana przez 2,6 mln osób, której przedstawiciele bywali nawet zapraszani na konferencje prasowe prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. ©℗