Kremlowi rola słabszego partnera się nie podoba. Rosjanie nie chcą być zależni od Pekinu - mówi w rozmowie z DGP Tymofiy Mylovanov, rektor Kyiv School of Economics.
- Zwycięstwo Rosji w Ukrainie ograniczy możliwości Kremla i zaprzepaści szanse na wyjście z izolacji międzynarodowej, przynajmniej na Zachodzie - mówi rektor Kyiv School of Economics Tymofiy Mylovanov, z którym rozmawialiśmy na marginesie Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) w Davos.
Ekonomista podkreśla, że Moskwie zależy, by częściowo odbudować relacje ze światem zachodnim. - Oni chcieliby zmniejszyć w ten sposób swoje uzależnienie od Chin. Co do zasady Rosja staje się bowiem chińską kolonią czy też prowincją - wskazuje.
Zdaniem Mylovanova obecna sytuacja jest “dość ironiczna”. - Rosja odnosi sukcesy w Ukrainie. Niekoniecznie natury strategicznej, bo one są raczej taktyczne. Rosjanie z powodzeniem przedłużają wojnę, wysyłają żołnierzy z Korei Północnej na pole bitwy, mają drony. Posuwają się do przodu. Ale przez to są jeszcze bardziej odizolowani i zależni od Chin - opowiada.
Jak twierdzi, Kremlowi rola słabszego partnera się nie podoba. - Oni nie chcą być uzależnieni od Chin, a na ten moment są - mówi Mylovanov.
Współpraca chińsko-rosyjska jest bardzo nierówna: Pekin jest najważniejszym partnerem handlowym Moskwy, ale w 2023 r. Moskwa była dopiero szóstym co do wielkości partnerem Pekinu. Oba kraje czerpią jednak wzajemne korzyści ze swoich stosunków handlowych. Rosja m.in. polega na chińskich firmach i bankach w zakresie inwestycji w infrastrukturę energetyczną i telekomunikacyjną, podczas gdy Chiny importują tanią rosyjską ropę i gaz ziemny.
Mylovanov twierdzi, że „pod wieloma względami ukraińska gospodarka radzi sobie znacznie lepiej niż rosyjska”. - Jak na warunki wojny nasza gospodarka ma się całkiem dobrze. Widzimy, że w Rosji pewne problemy się akumulują, szczególnie na rynku kredytowym. Ukraina nie ma takiego problemu. Inflacja jest pod kontrolą, mamy odpowiednie finansowanie. - opowiada.
Problem w tym, że Kijów - mówi Mylovanov - mierzy się z innymi wyzwaniami. - Przegrywamy na polu bitwy, linia frontu zmienia się na naszą niekorzyść. Rosjanie posuwają się w głąb Ukrainy. My mamy więc problemy natury militarnej, zaś Rosjanie - gospodarczej - twierdzi.
Rektor Kyiv School of Economics uważa jednak, że nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump będzie próbował wpłynąć na rosyjskiego przywódcę Władimira Putina i zmusić go do uczciwych negocjacji. - W tym czasie Wołodymyr Zełenski musi wraz z wszystkimi Ukraińcami pracować nad zmianą sytuacji na polu bitwy. Musimy doprowadzić do ustabilizowania linii frontu. W przeciwnym wypadku zawarcie umowy nie będzie możliwe - przekonuje. I podkreśla: nie sądzę, że USA pod rządami Trumpa porzucą Ukrainę. - Trump będzie chciał osiągnąć sukces w polityce zagranicznej.
W takiej sytuacji nie może doprowadzić do powtórki z Afganistanu w Ukrainie. Szczególnie, że to nie jest ostatni rok jego rządów, tylko pierwszy. Trump chce zwycięstwa. Zwycięstwa, dzięki któremu zaprezentuje się w dobrym świetle. Uda mu się to osiągnąć, jeśli Ukraina będzie silna - podsumowuje. Póki co Donald Trump utrzymuje, że jego celem jest zakończenie wojny w sześć miesięcy od zaprzysiężenia.