Wietnam deportował na Białoruś Wasila Wieramiejczyka, byłego zastępcę dowódcy batalionu w Pułku Kastusia Kalinowskiego, który zrzesza białoruskich ochotników walczących po stronie Ukrainy. Wieramiejczyk żył w Wietnamie, odkąd Litwa zakazała mu pobytu w Unii Europejskiej, argumentując, że przed wyjazdem do Ukrainy mężczyzna był oficerem białoruskiej armii. To najwyższy rangą, ale nie jedyny żołnierz pułku, który trafił ostatnio do białoruskiego więzienia. W skrajnym scenariuszu grozi mu kara śmierci.
O tym, że Wieramiejczyk jest już w Mińsku, poinformował reżimowy kanał ONT 20 listopada, tydzień po zatrzymaniu mężczyzny w Ho Chi Minh. Inscenizowane ujęcia, na których 34-latek z rękoma związanymi trytką jest wyprowadzany z samolotu przez zamaskowanych funkcjonariuszy Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KDB), pokazano w filmie „Biesy: kak chotiat zachwatit Biełaruś” (Diabły: jak chcą zająć Białoruś). Oskarżono w nim „kalinouców” o plan rozpętania III wojny światowej z pomocą Litwy, Polski i Ukrainy. W materiale pokazano także innego byłego żołnierza pułku, który trafił do aresztu, Maksima Ralkę. „Zierkało” podaje, że Ralko odszedł z pułku latem tego roku. Później mieszkał w Polsce. Okoliczności jego wyjazdu na Białoruś są nieznane. Film sugeruje, że Ralko poszedł na współpracę.
– Po raz kolejny przypominamy każdemu, kto zamachnął się na niepodległość, integralność terytorialną i ustrój konstytucyjny Republiki Białorusi, że kara będzie nieunikniona – mówił ONT Kanstancin Byczak, szef zarządu śledczego KDB. Białoruskie władze uznają pułk za organizację terrorystyczną. Nie wiadomo na razie, jakie zarzuty zostaną postawione Wieramiejczykowi, ale za udział w takiej organizacji kodeks karny przewiduje 12 lat więzienia, a w przypadku zarzutu zdrady państwa nawet karę śmierci. ONT opisuje domniemany plan Zwycięstwo 2.0, który miałby zakładać wejście pułku na białoruskie Polesie od strony Ukrainy i zajęcie skrawków terytorium na wzór operacji, jaką ukraińska armia przeprowadziła w sierpniu w obwodzie kurskim w Rosji, uaktywnienie rebelii w innych regionach Białorusi, a następnie interwencję państw NATO.
Wieramiejczyk odszedł z armii w 2016 r. w stopniu porucznika. Za udział w protestach bywał zatrzymywany, po raz ostatni w listopadzie 2020 r., gdy władze wzmogły powyborczą pacyfikację społeczeństwa. Z obawy przed sprawą karną i więzieniem w 2021 r. wyemigrował do Lwowa. Gdy w lutym 2022 r. Rosja zaatakowała Ukrainę, zaciągnął się do Batalionu Kalinowskiego, potem przekształconego w pułk. W kwietniu wziął udział w pierwszej poważnej akcji bojowej w obwodzie mikołajowskim. Został ranny. Dosłużył się stanowiska zastępcy dowódcy batalionu. Jego kariera nie była długa. Wkrótce odszedł z pułku w atmosferze konfliktu ze sztabem i wyjechał na Litwę do rodziny. Jego znajomi twierdzą, że Wieramiejczyk był zwolennikiem bardziej aktywnego udziału Białorusinów w działaniach bojowych.
– Ostatni raz był w Ukrainie w październiku 2022 r. Próbował wrócić do pułku, ale sztab w głosowaniu odrzucił jego prośbę – mówi nam przyjaciel Wieramiejczyka, dziennikarz Zmicier Pankawiec. Od tamtej pory „Pacuk” – bo taki pseudonim nosił w wojsku – nie był przepuszczany przez ukraińską granicę. W lutym 2023 r. dowiedział się, że ma trzyletni zakaz wjazdu do tego kraju. Jego żona Jauhienija stwierdziła w rozmowie z „Naszą Niwą”, że sztab pułku, nadzorowany przez ukraiński wywiad wojskowy, dla konfliktujących się z dowódcami żołnierzy załatwia w służbach zakaz wjazdu do kraju. Pułk nie komentuje tych zarzutów. „Rozumiemy złożoność sytuacji i znajdujemy się w kontakcie ze wszystkimi kompetentnymi organami, jakie zajmują się tą sprawą” – czytamy w oświadczeniu.
„Pacuk” złożył wniosek o prawo pobytu na Litwie. W ankiecie personalnej przyznał, że sześć lat służył w białoruskiej armii. To posłużyło władzom za powód do odrzucenia wniosku i objęcie mężczyzny zakazem wjazdu do strefy Schengen, ponieważ – jak czytamy w uzasadnieniu decyzji, które opublikowała „Nasza Niwa” – „może być wykorzystywany przez służby specjalne Białorusi jako osoba lojalna i zasługująca na zaufanie”. Decyzja zastała go w Gruzji. Legalizacja w tym kraju nie wchodziła w grę z przyczyn politycznych, więc wyjechał do Wietnamu. – Bardzo mu się tam podobało i chciał tam zostać, a do Europy miał ogromny żal – mówi Pankawiec. W październiku 2024 r., już jako członek Rady Koordynacyjnej, opozycyjnego parlamentu, podjął kolejną próbę legalizacji pobytu w UE i przyleciał do Warszawy. Jako osoba z czarnej listy nie został wpuszczony do Polski. Chciał złożyć wniosek o azyl, ale miał usłyszeć, że musiałby spędzić kilka miesięcy w ośrodku dla cudzoziemców. Wybrał powrót do Wietnamu.
Nie wiadomo, skąd Mińsk wiedział o tym, by zwrócić się do Hanoi z wnioskiem ekstradycyjnym. „Litwa ponosi współodpowiedzialność za los tego człowieka. Nie powinniśmy się wstydzić?” – napisał na Facebooku europoseł, były szef Sądu Konstytucyjnego Dainius Žalimas. Evelina Gudzinskaitė z Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego (VSD), która podpisała się pod odrzuceniem wniosku „Pacuka”, powiedziała publicznemu kanałowi LRT, że „każdy przypadek jest sprawdzany oddzielnie”, a „przy ocenie analizowana jest całość biografii”, ale nie odniosła się wprost do przypadku Wieramiejczyka. Szefowa MSW Agnė Bilotaitė zwróciła się do VSD o wyjaśnienie sprawy. Podobny do „Pacuka” los groził niedawno reżyserowi Andrejowi Hniotowi, który przez rok czekał na ekstradycję z Serbii na Białoruś. W październiku pod presją Komisji Europejskiej i niektórych państw UE został uwolniony. Mińsk wpisał Hniota na listę Interpolu ze względu na domniemane przestępstwa podatkowe. ©℗
Mężczyzna walczył z Rosjanami w szeregach Pułku Kalinowskiego