Abchaska rewolucja zwyciężyła. Wczoraj prezydent samozwańczej republiki Aslan Bżania, który sam doszedł do władzy w 2020 r. w wyniku ulicznych protestów, ogłosił dymisję i zapowiedział przedterminowe wybory. – Wróciliśmy na pole prawne i będziemy działać zgodnie z konstytucją. Uznajmy, że kolejny kryzys polityczny mamy za sobą – triumfował lider buntu Adgłyr Ardzynba. Chociaż wiece były wymierzone w przepisy przewidujące ulgi dla rosyjskich deweloperów, trudno je uznać za antyrosyjskie. W oderwanym od Gruzji w następstwie krwawej wojny w latach 90. parapaństwie antyrosyjskie nastroje są niemal nieobecne, co nie znaczy, że Abchazowie nie stawiają oporu próbom narzucania przez Kreml niekorzystnych dla siebie decyzji.
Dokument podpisany wczoraj przez Bżanię w następstwie negocjacji z opozycją zawiera jedno zdanie: „W celu zachowania stabilności i porządku konstytucyjnego w kraju, zgodnie z art. 65 konstytucji Republiki Abchazji, składam dymisję z urzędu prezydenta Republiki Abchazji”. Również we wtorek na rezygnację przywódcy zgodził się parlament. Dymisję złożył też premier Aleksandr Ankłab.
To efekty układu, którego inne postanowienia przewidują, że w przejściowym okresie, a więc do przedterminowych wyborów, przedstawiciel opozycji Waleri Bganba obejmie funkcję szefa rządu. W zamian manifestanci mają opuścić budynki rządowe zajęte w trakcie protestów, które 13 listopada przerodziły się w starcia z policją. Jeśli tego nie zrobią, Bżania zastrzegł sobie prawo do… wycofania rezygnacji. Dotychczas zapowiadał też, że wystartuje w nowych wyborach. Do ich rozstrzygnięcia urząd głowy parapaństwa będzie sprawował dotychczasowy wiceprezydent Badra Głynda.
Parlament już wcześniej zarzucił prace nad podpisaną po cichu 30 października umową międzyrządową z Rosją, która przyznawała tamtejszym deweloperom liczne ułatwienia w sektorze budowlanym. Opozycja uważała, że w praktyce będzie ona faworyzować rosyjskich oligarchów i klany powiązane z dotychczasowym kierownictwem parapaństwa. Mimo zawieszenia procedowania umowy zainteresowanie rosyjskiego biznesu i różnica potencjałów między 140-mln Rosją a 245-tys. Abchazją są tak duże, że Kreml najpewniej nie przestanie podejmować prób przeforsowania korzystnych dla siebie rozwiązań. Ograniczenia związane z pandemią COVID-19, a następnie rosyjską inwazją na Ukrainę sprawiły, że Rosjanie szukający miejsca na spędzenie wakacji za granicą coraz chętniej patrzą na czarnomorskie wybrzeże Abchazji. Według danych rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w 2023 r. to nieuznawane państwo było celem numer jeden zagranicznych wyjazdów obywateli Rosji. Przekroczyli oni granicę z Abchazją 5,75 mln razy, podczas gdy na drugą na tej liście Turcję przypadło 5,62 mln wyjazdów, a na trzeci Kazachstan – 2,94 mln.
Niewielkiemu parapaństwu rozwój turystyki daje szansę zarobku, ale miejscowi dostrzegają również minusy klęski wakacyjnego urodzaju. Obawiają się zalewu rosyjskich oligarchów, którzy zabetonują abchaskie wybrzeże, nie licząc się z walorami przyrodniczymi i interesami mieszkańców, a zyski i tak popłyną do Moskwy, Krasnodaru i Petersburga. W niepublicznych rozmowach można też usłyszeć inny argument. Abchazowie wciąż widzą w Kremlu sojusznika w relacjach z Gruzją. Zgodnie z prawem międzynarodowym i opinią większości świata Abchazja pozostaje jej częścią. Rosja jest jednym z zaledwie pięciu krajów uznających jej niepodległość. Równolegle mieszkańcy republiki obawiają się jednak „rozpuszczenia' w rosyjskości i pełzającej aneksji przez Federację Rosyjską, zwłaszcza gdyby w ślad za podlanym rublami boomem budowlanym nadciągnęła fala osadników. Żywe są skojarzenia z XIX-wieczną rusyfikacją i wypędzeniami Abchazów do Turcji osmańskiej. Już dziś granice i linię rozgraniczenia z Gruzinami kontroluje FSB, a Abchazja bywa wykorzystywana jako pośrednik w handlu z obszarami objętymi sankcjami międzynarodowymi.
Abchazja ma żywą tradycję plemiennej demokracji, która sprawiła, że mimo niesprzyjającego otoczenia nikomu nie udało się tam stworzyć dyktatury. Najważniejsze decyzje wciąż bywają podejmowane na zwoływanym raz na kilka dekad wiecu z udziałem wszystkich mężczyzn. Kolejnym prezydentom zdarzało się odchodzić pod wpływem protestów; sam Bżania, korzystając ze wsparcia garstki abchaskich weteranów wojny w Donbasie (po stronie rosyjskiej), przejął władzę po manifestacjach przeciwko wynikom wyborów prezydenckich. Ówczesnego przywódcę Raula Hadżymbę do zgody na ustąpienie przekonał osobiście wiceszef rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Raszyd Nurgalijew. Teraz Rosja zachowuje większy dystans, przynajmniej publicznie. Władze Abchazji oskarżały wprawdzie protestujących o antyrosyjskie pobudki, ale opozycja na wszelki wypadek opublikowała oświadczenie, zgodnie z którym „działania wiecujących nie są wymierzone w stosunki rosyjsko-abchaskie”. – Naród udowodnił, że w Abchazji nie ma antyrosyjskich nastrojów – tłumaczył polityk opozycji Aslan Barcyc. Nad głowami manifestantów powiewały obok abchaskich również rosyjskie flagi, a wiecujący wnosili okrzyki na cześć Władimira Putina. ©℗
Maleńka Abchazja jest kierunkiem numer jeden dla turystów z Rosji