W Izraelu rosną obawy związane z eskalacją konfliktu z Iranem. W najbliższych dniach dojdzie najpewniej do izraelskiego ataku na ten kraj. Grozi to wybuchem otwartej wojny izraelsko-irańskiej. „Eskalacja ta spycha wojnę Izraela z Hamasem, a nawet z Hezbollahem, na drugie miejsce. Teraz najważniejszy jest konflikt izraelsko-irański” – czytamy na łamach „Ha-Areca”, najpoważniejszego dziennika w Izraelu.
Obrona powietrzna Izraela
Dla Izraelczyków kluczowym zabezpieczeniem pozostaje obrona powietrzna. Dzięki niej pociski nadlatujące z Iranu zostały przechwycone w większości zarówno podczas kwietniowego odwetu za izraelski atak na irańską placówkę dyplomatyczną w Damaszku, jak i w czasie ubiegłotygodniowego ostrzału, który był odpowiedzią na zabójstwo szefa Hezbollahu Hassana Nasrallaha i przywódcy Hamasu Isma’ila Hanijji.
Ale mieszkańców na wojnie wspomoże też wzmacniany przez 76 lat istnienia państwa system obrony cywilnej. Pierwsze publiczne schrony, które miały bronić Izraelczyków przed atakami z powietrza, zaczęły powstawać już na początku lat 70. Jednak dopiero w 1991 r., kiedy Irak pod wodzą Saddama Husajna wystrzelił dziesiątki pocisków Scud w kierunku Izraela, trafiając i uszkadzając takie miasta jak Tel Awiw i Hajfa, przyjęto ustawę nakazującą budowę schronów w każdym nowym budynku.
Dziś niektóre miejscowości określa się wręcz jako „światowe stolice schronów”. W położonym przy granicy ze Strefą Gazy Sederot mieszkańcy mają po usłyszeniu sygnału alarmowego zaledwie 15 sekund na ukrycie się, dlatego schrony są tam dostępne niemal na każdym kroku: w piwnicach sklepów, na placach zabaw czy na przystankach autobusowych.
Izraelczycy budują "bezpieczne pokoje"
Szacuje się, że ok. 65 proc. Izraelczyków mieszka w pobliżu schronu, ma w swoim domu lub mieszkaniu pomieszczenie, które pełni taką funkcję, lub dostęp do schronu obsługującego kilka mieszkań na danym piętrze bloku. Dla porównania w Polsce miejsce w schronach publicznych znajdzie się dla zaledwie 1,5–3 proc. populacji.
Izraelskie bezpieczne pokoje, które powstają w prywatnych mieszkaniach, są wykonane z żelbetu i zabezpieczone ciężkimi, metalowymi drzwiami. Poza tym nie różnią się niczym od zwykłego pokoju. Wielu Izraelczyków celowo zamieniło je w sypialnie dla swoich dzieci, aby zaoszczędzić przestrzeń i wzmocnić ich bezpieczeństwo. Schrony w mieszkaniach zostały zaprojektowane w taki sposób, że nawet jeśli dojdzie do zawalenia się budynku, powinny się one utrzymać jako oddzielna wieża obronna.
Cena takiego bezpiecznego pokoju waha się między 30 tys. a 56 tys. dol. Jest to więc przede wszystkim rozwiązanie dla zamożnych Izraelczyków. Jedna trzecia mieszkańców, którzy ani nie mają schronu w swoim budynku, ani nie mieszkają w pobliżu schronów publicznych, to głównie ludzie z biedniejszych obszarów, w tym wsi i miejscowości zdominowanych przez Arabów.
Średni schron pomieści 200 osób
W Tel Awiwie, gospodarczej stolicy Izraela, gdzie czas na ucieczkę wynosi ok. 60 sekund, znajduje się 168 publicznych schronów i kolejnych 356, które zbudowano na terenie szkół i innych instytucji publicznych. Ich lokalizacje są dostępne na stronie internetowej miasta, a pomarańczowe znaki uliczne informują ludzi, jak się do nich dostać.
Średniej wielkości schron ma ok. 100 mkw. i może pomieścić ok. 200 osób. Pomieszczenia są wyposażone w łazienki, małą kuchnię, prysznic i systemy filtracji powietrza. Niedawno miasto zaczęło je wyposażać także w sieć Wi-Fi.
Na co dzień te miejsca pozostają zamknięte. Drzwi odblokowują się automatycznie, gdy w mieście zawyją syreny. System, choć irytujący dla niektórych mieszkańców, ma na celu uniemożliwienie ludziom spania lub defekacji w schronach, co było powszechnym zjawiskiem w przeszłości. Izraelczycy coraz częściej stawiają jednak na prywatne kryjówki. „W zależności od lokalizacji ludzie mają od 15 do 90 sekund na dotarcie do schronu. W latach 50. mieliśmy na to 30 minut. W takiej sytuacji schrony publiczne tracą na znaczeniu” – czytamy w dzienniku „Times of Israel”. ©℗
Niektóre miejscowości określa się jako „światowe stolice schronów”