Rosyjska inwazja na Ukrainę i wzrost napięć między Zachodem a Rosją i Chinami ponownie pobudziły dyskusję o tym, na ile Europa jest gotowa do konfrontacji z krajami nieprzyjaznymi. I o ile w stricte militarnym ujęciu gwarantem bezpieczeństwa naszej części świata jest Sojusz Północnoatlantycki, o tyle w ujęciu gospodarczym, a szczególnie przemysłowym, Unia Europejska niebawem może być zdana tylko na siebie.

Jak tłumaczy Artur Gruszczak z Uniwersytetu Jagiellońskiego, odpowiedni poziom uzbrojenia i wyposażenia – niezbędnych tak do aktywnej obrony, jak i odstraszania – wymaga już nie tylko prężnie działającego sektora zbrojeniowego, lecz także innych gałęzi przemysłu i usług. – Potencjał przemysłowy, czyli baza surowcowo-materiałowa, infrastruktura wytwórcza, zasoby ludzkie i zastosowane technologie, ma zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa Europy – podkreśla ekspert. W europejskiej debacie coraz częściej pojawiają się głosy o zbytnim uzależnieniu od Chin. W styczniu 2024 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie wpływu Państwa Środka na infrastrukturę krytyczną UE w zakresie bezpieczeństwa i obrony. Parlament zwraca uwagę przede wszystkim na brak równowagi w handlu z Chinami (rekordowy deficyt w 2022 r. wyniósł 396 mld euro) oraz na uzależnienie w kwestii importu surowców strategicznych (pokrycie 98 proc. unijnego popytu na metale ziem rzadkich), co znacznie podkopuje bezpieczeństwo przemysłowe Europy.

Trudna dywersyfikacja

Dziś Chiny odpowiadają za 94 proc. światowej produkcji galu, 85 proc. kobaltu, 84 proc. niklu, 75 proc. krzemu, 70 proc. przetworzonej miedzi oraz po 60 proc. aluminium, germanu i rafinowanego litu. Ponadto 70 proc. baterii na rynku to produkcja chińska (trzech z pięciu największych globalnych producentów). – Powyższe surowce uznaje się w Europie za krytyczne, bo są niezbędne do realizacji transformacji cyfrowej i energetycznej Unii, w tym Zielonego Ładu, a także do produkcji sprzętu z sektora bezpieczeństwa i obrony – wyjaśnia Piotr Lewandowski z Akademii Sztuki Wojennej (ASW) oraz Sieci Badawczej Łukasiewicz – Instytutu Innowacji i Technologii. Nasz rozmówca przypomina, że oprócz krajowej produkcji Chiny kontrolują też wydobycie metali i surowców w takich krajach, jak: Serbia (miedź i złoto), Demokratyczna Republika Konga (kobalt), Indonezja (nikiel), Chile i Australia (lit), co dodatkowo utrudnia dywersyfikację dostaw i zwiększa zależność UE od decyzji politycznych Pekinu.

Gruszczak zwraca jednocześnie uwagę na malejące uzależnienie od drugiego potencjalnego przeciwnika Europy, czyli Rosji. – Inwazja na Ukrainę wymogła na UE wiele działań zmniejszających zależność od niektórych dostawców, zwłaszcza Rosji, ale jednocześnie – by zbilansować zapotrzebowanie na surowce energetyczne – zwiększyła zależność od sojuszników, jak USA, oraz partnerów, jak niektóre państwa Zatoki Perskiej – wskazuje. Wspomniana rezolucja europarlamentu zwraca przy okazji uwagę na zagrożenia związane z postępem, jaki chińskie przedsiębiorstwa dokonały w rozwoju nowoczesnych technologii. Tu padają konkretne przykłady: infrastruktura bezprzewodowa sieci 5G, bezzałogowe statki powietrzne, baterie, broń hipersoniczna, energia słoneczna i wiatrowa oraz kryptowaluty. Unijni politycy wzywają do ograniczenia zależności od chińskiego sprzętu i oprogramowania w zdalnej komunikacji, np. 5G i 6G, wykorzystywanej również w przemyśle.

Europa jest zależna od surowców z Chin, a Chiny od naszej technologii

Jednocześnie także przemysł chiński i rosyjski jest w dużej mierze uzależniony od Europy, a konkretnie od transferu towarów i know-how. Naszą odpowiedzią na chińskie baterie mogą być chociażby półprzewodniki, czyli nanotechnologia niezbędna w przemyśle elektronicznym, telekomunikacyjnym czy motoryzacyjnym, sektorach istotnych dla stabilności gospodarczej i militarnej. Choć Europa odpowiada za zaledwie 10 proc. globalnej produkcji półprzewodników (tu dominują tajwański TSMC oraz południowokoreański Samsung), to sprzęt niezbędny do ich wytwarzania – jak podaje branżowy portal Tek.info.pl – pochodzi wyłącznie z Europy, a konkretnie od holenderskiej firmy ASML. – Unia jest też liderem w dziedzinie technologii energii odnawialnej, w tym w produkcji turbin wiatrowych, paneli słonecznych oraz technologii magazynowania energii. Chiny i Rosja korzystają z europejskich technologii i know-how, aby rozwijać te sektory – mówi Lewandowski.

Świadomość rośnie

Samo przyjęcie rezolucji przez PE można odczytywać jako świadectwo świadomości zagrożeń wiszących nad europejską gospodarką w związku z dotychczasowym, dość swobodnym podejściem do korzystania z chińskich i rosyjskich źródeł zaopatrzenia. Artur Gruszczak ocenia, że położenie Europy w globalnej układance przemysłowo-militarnej jest nie najgorsze, ale UE musi skierować energię na lepsze wykorzystanie swojego potencjału i odmrożenie mocy produkcyjnych po dekadach ograniczania popytu ze strony rządów i podaży ze strony europejskiej zbrojeniówki. – Ważne jest wykorzystanie impulsu, jaki dała wojna rosyjsko-ukraińska, a przede wszystkim realne zagrożenie bezpieczeństwa UE ze strony Rosji – mówi.

Pobudzenie unijnej produkcji zbrojeniowej po napaści Rosji na Ukrainę widać w danych o wydatkach na zbrojenia. Od 2008 r. do 2015 r. kraje UE zmniejszały budżety na wojsko, a w tymże 2015 r. dały się przegonić pod tym względem Chinom. Od tego czasu budżety znów rosną, ale Pekin utrzymuje przewagę. – Planowanie i realizacja produkcji przemysłu zbrojeniowego to proces długotrwały. Żeby dojść do pełni mocy wytwórczych i wysokiej efektywności, Europa potrzebuje kilkunastu lat – przewiduje Dominik Kimla, analityk przemysłu zbrojeniowego. Podkreśla, że na unijny potencjał wytwórczy negatywnie wpływa rozdrobnienie produkcji między poszczególnymi krajami członkowskimi. – Mówimy o dwóch różnych systemach zarządzania. Chiny są państwem autorytarnym, ich procesy decyzyjne są znacznie szybsze i skuteczniejsze w egzekucji – dodaje.

Gruszczak zaś uzupełnia, że przewagą Europy nad przemysłem chińskim i rosyjskim jest możliwość inicjowania i realizacji przedsięwzięć ponadnarodowych, z udziałem producentów z różnych państw UE, a nawet krajów trzecich. – To wymaga jednak szybszych i skuteczniejszych procesów decyzyjnych na poziomie UE oraz rządów państw członkowskich. Przykład zatorów decyzyjnych dotyczących zwiększenia produkcji amunicji artyleryjskiej dobitnie pokazał, gdzie należy skupić wysiłki instytucji unijnych i krajowych – komentuje ekspert. Sposobem na udrożnienie kanałów decyzyjnych Wspólnoty w kwestii przemysłu obronnego ma być utworzenie stanowiska unijnego komisarza ds. obronności. Choć zakres jego kompetencji jest jeszcze przedmiotem ustaleń w Brukseli, to co do zasady ma on odciążyć w kwestiach bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i bezpieczeństwa. Ma on być łącznikiem między instytucjami unijnymi a rządami krajowymi.

Co może komisarz

– Komisarz ds. obronności będzie nie tylko nadzorował prace organów UE, jak Komitet Wojskowy czy Centrum Wywiadowcze i Sytuacyjne, ale też wzmacniał współdziałanie między Unią a przedsiębiorstwami zbrojeniowymi w państwach członkowskich i uczestniczył w planowaniu modernizacji, inwestycji i finansowania projektów z zakresu bezpieczeństwa wojskowego i obronności – oczekuje Gruszczak. Jednym z kandydatów na to stanowisko komisarza miałby być szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, zwolennik twardego kursu wobec Kremla. Choć jak zaznacza Kimla, dla przyszłości europejskiego przemysłu zbrojeniowego nie powinno mieć znaczenia, czy komisarz będzie miał nastawienie gołębie, czy jastrzębie. – Najważniejsze będzie to, czy kompetencje, jakie otrzyma, nie będą się dublować z obszarem odpowiedzialności komisarza ds. przemysłu. Możliwości sprawcze nowego komisarza będą kluczowe, bo Europa wchodzi w okres, gdy pokój będzie wyjątkiem, a nie regułą. Do tego stanu rzeczy UE musi się szybko przystosować – wskazuje Kimla.

Bruksela znacząco rozwija także formy finansowania swojej polityki obronnej. UE wzmacnia swoje bezpieczeństwo m.in. poprzez działający od 2021 r. Europejski Fundusz Obronny (EDF), którego budżet na lata 2021–2027 wynosi 8 mld euro. Trwa również dyskusja nad emisją obligacji z przeznaczeniem na dozbrojenie Wspólnoty, czemu jednak sprzeciwia się Berlin. Kontynuująca swoją pracę w roli przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała w lipcu zwiększenie inwestycji zbrojeniowych, rozbudowę EDF oraz zacieśnianie współpracy z NATO i Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. Niemka przyznała też, że „wcześniejsze lata były czasem unijnych zaniedbań w kontekście wydatków na zdolności militarne”. ©℗