Podróż Andrzeja Dudy do Pekinu odbywa się w czasie zaostrzenia relacji na linii Chiny–UE. Prezydent zapewniał Xi, że „działania Polski w ramach prezydencji w UE będą mogły przyczynić się do budowania wzajemnych relacji”.
Wczoraj prezydent Andrzej Duda rozmawiał w Pekinie z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem, premierem Li Qiangiem oraz przewodniczącym Stałego Komitetu Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Zhao Leji.
Wizyta w Chinach ma miejsce w czasie, kiedy relacje chińsko-europejskie stają się coraz bardziej napięte. Dzieje się tak głównie za sprawą rywalizacji gospodarczej i wojny w Ukrainie. – Chcemy pokoju na świecie. Martwi nas wojna, którą Rosja prowadzi w Ukrainie. Mamy nadzieję, że zakończy się ona jak najszybciej sprawiedliwym pokojem – podkreślał Duda w stolicy ChRL. Przed wylotem na antenie Radia Zet ocenił, że w dużym stopniu to właśnie Chiny są kluczem do pokoju za wschodnią granicą Polski.
Opinię tę podziela rząd Donalda Tuska. W lutym minister Radosław Sikorski i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera spotkali się z szefem MSZ Chin Wang Yi na marginesie Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. – Dużą część rozmów poświęcono Ukrainie. Strona chińska wysłuchała argumentów ministra Sikorskiego, który zwracał uwagę, że Chiny mają szansę na odegranie wielkiej historycznej roli jako kraj, który doprowadzi do pokoju, bo w zasadzie tylko Chiny taką możliwością dysponują – mówił nam wówczas uczestniczący w rozmowach rzecznik MSZ Paweł Wroński.
Sęk w tym, że zdaniem europejskich ekspertów Pekin oczekuje, że konflikt zakończy się na warunkach niekorzystnych dla Ukrainy i Zachodu. Państwo Środka uważa bowiem, że jest to wojna zastępcza Stanów Zjednoczonych, z którymi rywalizuje o globalne przywództwo. Specjalny wysłannik Chin ds. Eurazji Li Hui podczas niedawnej wizyty w Europie wskazywał np., że rozmowy o ewentualnym podziale terytorium powinny się rozpocząć dopiero po zakończeniu agresji. A ta, jego zdaniem, ustanie dopiero wtedy, gdy UE przestanie zbroić Kijów.
Mimo to wydaje się, że prezydent Duda widzi w relacjach z Pekinem szansę na wzmocnienie polskiej gospodarki. Jak tłumaczył, wizyta ma na celu promowanie polskich produktów i wyrównanie bilansu handlowego między Polską a Chinami. Nie będzie to łatwe, bo według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) w 2023 r. odnotowaliśmy ujemny bilans wymiany handlowej na poziomie ok. 47,9 mld dol. Wczoraj obie strony podpisały kilka porozumień handlowych, w tym porozumienie w sprawie eksportu polskiego drobiu. Zakłada ono, że jedno ognisko wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) nie wyłączy z eksportu całego polskiego rynku drobiarskiego – podaje Kancelaria Prezydenta.
Przewodniczący polsko-chińskiej grupy parlamentarnej, Tomasz Kostuś z Koalicji Obywatelskiej, mówi DGP, że Polsce powinno zależeć na wzmocnieniu kanałów komunikacji. – To gigantyczny rynek dla polskich: drobiu, wołowiny, mebli czy kosmetyków – wskazuje. I dodaje, że powinniśmy kierować się przede wszystkim interesem Polski i polskich przedsiębiorców, jednocześnie wykorzystując stosunki do nacisków w sprawie Ukrainy.
Alicja Bachulska z European Council on Foreign Relations ocenia jednak, że narracja polskich władz jest całkowicie oderwana od debaty na poziomie europejskim i od sposobu myślenia o Chinach w wielu państwach Unii Europejskiej. – To dość ryzykowna gra. Wysiłki prezydenta Dudy mogą się okazać kontrproduktywne, szczególnie w kontekście wojny w Ukrainie. Mamy przecież do czynienia z państwem, które wspiera rosyjską machinę wojenną. Podróż do Pekinu przypomina więc zamiatanie prawdziwego problemu pod dywan w imię współpracy bilateralnej, handlu i obiecanych inwestycji – tłumaczy.
Tym bardziej że Unia Europejska zaostrzyła w ostatnim czasie stanowisko wobec Państwa Środka, a stosunki bilateralne w coraz większym stopniu przypominają wojnę handlową. Komisja Europejska 12 czerwca ogłosiła tymczasową decyzję o podwyższeniu ceł na chińskie pojazdy elektryczne producentów: BYD, Geely i SAIC. Przeprowadzone badania wykazały bowiem, że tamtejsze elektryki są subwencjonowane przez państwo i to dzięki temu są o ok. 20 proc. tańsze niż pojazdy z UE.
W weekend Bruksela i Pekin zgodziły się przeprowadzić negocjacje w tej sprawie. Jeśli nie uda się im dojść do porozumienia, cła zaczną obowiązywać 4 lipca. – Lubimy uczciwą konkurencję. Nie lubimy, gdy Chiny zalewają rynek masowo subsydiowanymi e-samochodami. Z tym właśnie walczymy. Konkurencja tak, dumping nie. To musi być nasze motto – komentowała niedawno przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Duda wyróżnił się więc na tle europejskiego mainstreamu, zapewniając Xi, że „działania Polski w ramach sprawowania prezydencji w UE będą mogły przyczynić się do budowania wzajemnych relacji”.
W Chinach z wizytą polskiego przywódcy nie wiązano jednak szczególnych nadziei. Należący do Partii Komunistycznej dziennik „China Daily” pisał co prawda, że „Polska jest jednym z pierwszych krajów, które uznały Chińską Republikę Ludową, a stosunki dwustronne rozwijały się w ostatnich latach dzięki owocnej współpracy”, jednak entuzjazm chińskich mediów był ograniczony. Szczególnie w porównaniu z licznymi komentarzami na temat Francji, które pojawiły się w czasie ostatniej podróży Xi Jinpinga po Europie. Agencja Xinhua pisała wówczas, że „Chiny i Francję łączy unikatowa więź”.
Zdaniem Bachulskiej Polska nie ma bowiem dla Chin strategicznego znaczenia. – Nie mamy ani w wymiarze handlowym, ani w zakresie bezpieczeństwa takich możliwości, by wywierać wpływ na Pekin – podkreśla. Jej zdaniem wizyta prezydenta Dudy jest z perspektywy władz komunistycznych o tyle korzystna, że Chińczycy mają świadomość zaogniającej się debaty w Unii Europejskiej. – Prezydent Duda, który myśli w kategoriach roku 2014, a nie 2024, jest pożyteczny, ponieważ pomaga w kreowaniu wizji, zgodnie z którą przywódcy dużych państw europejskich przyjeżdżają do Pekinu, by rozmawiać z tamtejszymi przywódcami na warunkach Chin – zaznacza Bachulska.
Andrzej Duda jest kolejnym europejskim przywódcą, który wybrał się w ostatnim czasie z wizytą do Pekinu. W kwietniu u Xi Jinpinga gościł kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Dziennik „Handelsblatt” oceniał później, że polityk powtarza błędy swojej poprzedniczki Angeli Merkel. „Chińska gospodarka wykazuje słabości. Pekin jest uzależniony od współpracy z Niemcami i Europą, ale kanclerz działa zbyt ostrożnie. Tym samym sprzedaje Niemcy i znaczenie tego kraju dla Chin poniżej jego wartości” – czytamy. ©℗