Sprzymierzeniec urzędującego premiera Peter Pellegrini w cuglach wygrał sobotnie wybory prezydenckie na Słowacji.

Rację mieli ci, którzy prognozowali wyniki II tury wyborów na Słowacji przez pryzmat analizy rezultatów I tury, a nie ostatnich sondaży. Urzędujący przewodniczący parlamentu Peter Pellegrini bez problemu pokonał byłego szefa resortu dyplomacji Ivana Korčoka. Zwycięstwo w wielkich miastach i okolicach wystarczyło Korčokowi do zdobycia 46,9 proc. w skali kraju. Pellegrini dostał o 165 tys. głosów więcej, i to on zostanie szóstym prezydentem niepodległej Słowacji.

Pellegrini, którego włoscy przodkowie przybyli na Słowację w czasach Austro-Węgier, był kandydatem obozu władzy. Zwycięzca jesiennych wyborów parlamentarnych Robert Fico zrezygnował z wystawiania własnego kandydata i oddał Głosowi–Socjal demokracji, ugrupowaniu Pellegriniego, nieproporcjonalnie wiele stanowisk, byle tylko polityk zgodził się wejść z nim w koalicję. Przewodniczący Rady Narodowej zresztą zaczynał karierę w Kierunku–Socjal demokracji Ficy, ale odszedł, gdy kompromitująca się kolejnymi skandalami partia zaczęła być obciążeniem. Fico liczy też, że Głos bez Pellegriniego upadnie, a Kierunek przejmie jego wyborców. Pellegrini, postrzegany jako bardziej umiarkowany niż premier, ma być gwarantem, że nikt nie będzie przeszkadzał zmianom dokonywanym przez nową koalicję. I tym ma się różnić od wciąż urzędującej, liberalnej szefowej państwa Zuzany Čaputovej, która oponowała chociażby przeciwko reformom łagodzącym kary za korupcję i ograniczającym uprawnienia organów uprawnionych do walki z tym procederem.

Opozycja boi się erozji demokracji i prorosyjskiej polityki władz

Opozycja dowodzi, że w ten sposób Fico chce złagodzić potencjalne sądowe skutki afer z czasów swoich poprzednich rządów. Przez Bratysławę przetaczały się w ostatnim czasie protesty – opozycja obawiała się nie tylko erozji demokracji, lecz także rusofilii niektórych przedstawicieli nowej władzy – ale nawet one nie skłoniły Čaputovej do zmiany decyzji i walki o reelekcję. Liberalna polityczka w sondażach wypadała najlepiej spośród innych polityków umownie proeuropejskiego obozu, ale zrezygnowała z drugiej kadencji, skarżąc się na inspirowany przez Ficę hejt i pogróżki pod adresem jej i członków jej rodziny. W efekcie na największego rywala Pellegriniego wyrósł Korčok, były szef MSZ i kierownik najważniejszych dla Słowacji placówek w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i przy Unii Europejskiej. Na jego korzyść przemawiały ostatnie sondaże. Choć przed I turą nie dawały mu większych szans w starciu z Pellegrinim, w ostatnich dniach wyrastał na faworyta.

Badania te szły jednak wbrew analizie wyników I tury sprzed dwóch tygodni. „Tym trzecim” okazał się w niej prorosyjski nacjonalista Štefan Harabin z 11,7 proc. poparcia, którego elektorat w naturalny sposób przychylniejszym okiem patrzył na Pellegriniego niż Korčoka. Czwarte miejsce i 2,9 proc. głosów zdobył zaś kandydat mniejszości węgierskiej Krisztián Forró. Premier Węgier Viktor Orbán, przyjmując w Budapeszcie w trakcie kampanii przed I turą właśnie szefa słowackiego parlamentu, dość jednoznacznie zademonstrował zaś, kogo chciałby widzieć w charakterze nowego gospodarza Pałacu Grasalkovičów w Bratysławie. Ostatnią szansą dla Korčoka była więc mobilizacja elektoratu. W I turze głosowało 51,9 proc. Słowaków, co jak na Słowację było niezłym wynikiem, ale pozostawało pole do walki o niegłosujących. I choć do II tury poszło o 9 pkt proc. więcej ludzi, nie wystarczyło to Korčokowi do pokonania nieubłaganie wyglądającej arytmetyki, bo i Pellegrini walczył głównie o przyciągnięcie pasywnych wyborców.

– Wybory jednoznacznie potwierdziły, że naród słowacki chce pokoju – komentowała minister gospodarki Denisa Saková, koleżanka partyjna Pellegriniego i – jak pisze „Denník N” – kandydatka na nową szefową parlamentu, nawiązując do kampanijnych haseł wzywających Ukrainę do rozmów pokojowych z Rosją i zapowiadających wstrzymanie pomocy wojskowej dla Kijowa (choć Fico w tej kwestii jest znacznie ostrożniejszy niż Orbán i stosuje antywojenne hasła głównie na użytek wewnętrzny). Korčok nie przyjął dobrze porażki. – Okazuje się, że można zostać prezydentem dzięki szerzeniu nienawiści i waśni, ale wręcz poprzez czynienie z rywala kandydata wojny. Nie zapomnę panu tego ze względu na moich dwóch synów i ze względu na obywateli tej republiki – powiedział, zapewniając zarazem, że respektuje werdykt wyborców. ©℗