Kreml od początku próbował zrzucić odpowiedzialność za atak na Ukraińców, a propagandyści zapowiadali krwawą zemstę. Dowody jednoznacznie wskazują jednak na Da’isz Chorasan.

Natychmiast po zamachu na salę koncertową w Krasnogorsku rosyjscy propagandyści zaczęli sugerować, że jakiś związek z atakiem musiała mieć Ukraina. Po niemal dobie milczenia głos zabrał prezydent Władimir Putin, ale z jego orędzia można było wyciągnąć wniosek, że Kreml na razie nie zdecydował, czy będzie kontynuować obwinianie Ukrainy, czy też potwierdzi, że za atak odpowiada afgańska komórka samozwańczego Państwa Islamskiego (Da’isz).

W piątek wieczorem komando terrorystów otworzyło ogień do widzów czekających na koncert grupy Piknik (jej frontman Edmund Szklarski jest Polakiem, ale gorąco popiera agresję na Ukrainę) w hali Crocus City Hall w Krasnogorsku na przedmieściach Moskwy. Po strzelaninie na terenie hali doszło do wybuchu, a następnie pożaru, z którym walka trwała do późnej nocy. Gubernator obwodu moskiewskiego Andriej Worobjow dopiero w sobotę wieczorem ogłosił zakończenie akcji gaśniczej, w której wykorzystano także samoloty. Według wczorajszych danych zginęły 133 osoby, a 154 zostały ranne. Rosyjskie władze podały, że udało im się zatrzymać domniemanych sprawców. Mężczyźni narodowości tadżyckiej mieli zostać zatrzymani po niespełna sześciu godzinach w odległym od Moskwy obwodzie briańskim, graniczącym z Białorusią i Ukrainą. Władze Tadżykistanu oświadczyły jednak, że ich obywatele nie mają nic wspólnego z atakiem.

Do zamachu jeszcze w nocy z piątku na sobotę przyznał się Da’isz. W sobotę serwisy propagandowe dżihadystów zaczęły publikować filmy z akcji w Krasnogorsku, na których pojawili się ludzie przypominający zatrzymanych przez służby. Mimo to rosyjska propaganda podważała wersję islamistyczną, sugerując, że za zamach pośrednio bądź bezpośrednio odpowiada Ukraina, tocząca z Rosją wojnę obronną. Miały o tym świadczyć ukraińskie tablice rejestracyjne busa odnalezionego nieopodal Crocus City Hall (które okazały się numerami białoruskimi) oraz nieweryfikowalna niezależnie informacja o zatrzymaniu podejrzanych w obwodzie briańskim. Rosyjskie kanały opublikowały też nagranie z przesłuchania jednego z podejrzanych, który mówił, że zlecenie zamachu otrzymał od nieznanych mu osób za pomocą sieci społecznościowych. Telewizja NTW zmontowała nawet nieprawdziwy materiał, z którego miało wynikać, że sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow zapowiedział kolejne podobne akcje.

Putin po długim okresie milczenia wypowiedział się nieco ostrożniej, choć i on powiedział, że zamachowcy kierowali się w stronę Ukrainy i „według wstępnych informacji przygotowano dla nich od strony ukraińskiej okno dla przekroczenia granicy”. Przedstawiciele władz w Kijowie prostowali podobne oskarżenia. – Ukraina na pewno nie ma nic wspólnego z tymi wydarzeniami – oświadczył Mychajło Podolak, doradca w biurze prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Sam szef państwa dodał, że „jeśli Rosjanie są gotowi milcząco umierać w Crocusach i nie stawiać żadnych pytań swoim specsłużbom, to Putin jeszcze niejedną taką sytuację spróbuje wykorzystać na swoją korzyść”. Od ataków odcięły się także rosyjskie oddziały walczące po stronie Ukrainy, a Stany Zjednoczone stwierdziły, że według ich informacji za zamach odpowiada Da’isz.

Amerykanie jeszcze 8 marca publicznie ostrzegli, że w Rosji jest szykowany zamach terrorystyczny, i wezwali swoich obywateli do zachowania szczególnej ostrożności (niezależnie od obowiązującego już wezwania do natychmiastowego opuszczenia kraju). „Ambasada analizuje informacje o tym, że ekstremiści planują atak na duże zgromadzenia publiczne w Moskwie, włącznie z koncertami” – napisano w komunikacie. Wówczas Putin zareagował oskarżeniem o próbę szantażu, zastraszenia i destabilizacji rosyjskiego społeczeństwa. Agencja Intierfaks przyznała, powołując się na źródło w służbach, że ostrzeżenia docierały także od amerykańskiego wywiadu, jednak zdaniem informatora komunikaty „miały charakter ogólny, bez jakiejkolwiek konkretyzacji”.

Od jesieni 2021 r., czyli momentu zacieśnienia relacji pomiędzy Kremlem a rządzącymi Afganistanem talibami, Da’isz Chorasan wielokrotnie groził Rosji. We wrześniu 2022 r. doszło do ataku na ambasadę rosyjską w Kabulu, w którym zginęło dwóch pracowników placówki. Zamachowiec samobójca odpalił wówczas ładunki przed wejściem do sekcji konsularnej.

Nie zniechęciło to Rosjan do pozostania w Afganistanie. Jesienią 2021 r. na lotnisku kabulskim utrzymywali znaczny personel cywilny. Port regularnie przyjmował wojskowe transportowce Ił 76. Mimo braku uznania de iure władz talibskich de facto w Kabulu funkcjonowała i funkcjonuje pełnoprawna ambasada rosyjska. Od jesieni 2021 r. pod Hindukusz pielgrzymowali również przedstawiciele rosyjskich prywatnych firm wojskowych, sondując, na ile można wejść do tego kraju z inwestycjami w dziedzinie energetyki. W październiku 2021 r. Władimir Putin zaprosił talibów do Moskwy na konferencję poświęconą odbudowie i współpracy. Ustanowił również swojego specjalnego przedstawiciela do spraw tego państwa. Został nim Zamir Kabulow.

Fundamentaliści budujący w Afganistanie teokrację traktowali Da’isz Chorsan jako przeciwnika i rywala w walce o rząd dusz. Moskwa z kolei widziała w nim zagrożenie jako organizacji inspirującej eksport fundamentalizmu islamskiego do Azji Centralnej i Rosji. Państwo Islamskie próbowało po 2021 r. budować struktury quasi-państwowe na terenie graniczącej z Pakistanem, górzystej i niedostępnej prowincji Kunar. Talibowie włożyli wiele wysiłku w ich likwidację i rozproszenie lokalnych liderów. Od jesieni 2021 r., czyli od faktycznego ustabilizowania władz talibskich – regularnie dochodziło do polowań na komórki Da’isz. Samo Państwo Islamskie uderzało przede wszystkim w szyicką mniejszość hazarską, traktując Rosjan w Afganistanie jako cel numer dwa.

Państwo Islamskie w Afganistanie uznaje Rosję za wroga nie tylko ze względu na ścisłą współpracę Moskwy z talibami. Organizacja wielokrotnie zapowiadała zemstę za zaangażowanie rosyjskiego wojska i prywatnych firm wojskowych we wsparcie reżimu Baszara al-Asada w wojnie przeciwko Da’isz w Iraku i Lewancie oraz przeciwko fundamentalistom w Mali.

Przed wycofaniem USA z Afganistanu latem 2021 r. i w obawie o wzrost znaczenia nowych ruchów fundamentalistycznych Rosja zacieśniła współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa z Tadżykistanem. Przed inwazją na Ukrainę w lutym 2022 r. rozbudowała też swoje bazy wojskowe w tadżyckiej stolicy Duszanbe i położonym na południu kraju mieście Bochtar (dawniej Kurgonteppa), które jest oddalone zaledwie o 150 km od afgańskiego Kunduzu, w którym notowano silną obecność Da’isz Chorasan. Jak podawało Radio Swoboda przed wojną na Ukrainie, Rosja utrzymywała w Tadżykistanie nawet do 7 tys. żołnierzy. Większość miała za zadanie współpracę z lokalnymi władzami w walce z islamistami. W grudniu 2022 r. do bazy Bochtar trafiły zmodernizowane czołgi T-72B3M. Inwazja na Ukrainę doprowadziła jednak do wydrenowania baz tadżyckich z rosyjskiego personelu. ©℗