Przyjęcie Szwecji do Sojuszu ułatwi ewentualną obronę Litwy, Łotwy i Estonii przed Rosją. Bałtyk de facto stał się wewnętrznym morzem NATO.

Parlament Węgier stosunkiem 188 do 6 przegłosował w poniedziałek umowę akcesyjną Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego. To oznacza, że już w najbliższych dniach NATO będzie liczyło 32 państwa – w ubiegłym roku 31. krajem w organizacji stała się Finlandia. To zakończenie długiego procesu, ponieważ dokumenty akcesyjne Sztokholm złożył już w połowie maja 2022 r., w niecałe trzy miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę. 28 krajów członkowskich ratyfikowało umowę w ciągu zaledwie kilkunastu tygodni, ale Turcja i do poniedziałku Węgry wstrzymywały się z tą decyzją. Ci pierwsi z powodu chęci nakłonienia Szwedów do zmiany polityki w stosunku do organizacji terrorystycznych, głównie kurdyjskich, ci drudzy realnych powodów nie mieli – wydaje się, że po prostu chodziło o przypodobanie się Rosji. – Lepiej późno niż wcale – skomentował tę decyzję w rozmowie z Polskim Radiem minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Jakie skutki będzie miała akcesja Szwecji dla innych krajów Sojuszu? – Dzięki temu członkostwu będziemy silniejsi i bezpieczniejsi – mówił Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu, którego w najbliższych tygodniach zastąpi były premier Holandii Mark Rutte. Jednak trzeba pamiętać, że Szwedzi od lat blisko współpracują z armiami sojuszniczymi, m.in. biorąc udział we wspólnych ćwiczeniach, i już teraz są interoperacyjni. – Ich wejście do organizacji to formalność, która zajmie kilka dni. To armia zarządzana w sposób nowoczesny i wyposażona w bardzo dobry sprzęt. Mają rozbudowaną flotę podwodną, która składa się z pięciu okrętów – tłumaczył na łamach DGP Mariusz Cielma, ekspert militarny z „Nowej Techniki Wojskowej”. – Mają też bardzo rozbudowane lotnictwo oraz sieć stacji radiolokacyjnych. Ich założenie jest takie, że przed ewentualną inwazją ze Wschodu mają się bronić na podejściach do własnego terytorium, daleko od własnego lądu – wyjaśniał.

Przystąpienie Szwecji do Sojuszu ma istotne strategicznie skutki i znacznie ułatwi obronę państw bałtyckich. Lądem są one połączone z pozostałymi państwami NATO tylko przez przesmyk suwalski, który ma szerokość kilkudziesięciu kilometrów. To oznacza, że po jego ewentualnym zajęciu przez Rosję państwa bałtyckie byłyby odcięte od pozostałych sojuszników. Ale gdy członkami Sojuszu stały się Finlandia i Szwecja, Bałtyk de facto zmienił się w wewnętrzne morze NATO. To oznacza, że wsparcie z wody, zarówno logistyczne, jak i ogniowe, będzie mogło być znaczące. – O wiele łatwiej będzie prowadzić misję kolektywnej obrony, zarówno na dalekiej północy, jak i w rejonie Morza Bałtyckiego. Położenie Szwecji, jej zdolność do wzmocnienia morskich szlaków komunikacyjnych, ale też duże zdolności lotnictwa będą dużym wkładem do zdolności Sojuszu. Dzięki temu będzie można wysłać wsparcie do państw bałtyckich drogą morską bądź powietrzną – ocenia dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Warto też pamiętać, że Szwedzi dysponują doskonałym przemysłem zbrojeniowym. Jako jedno z nielicznych europejskich państw są w stanie praktycznie samodzielnie wyprodukować m.in. okręty podwodne, samoloty bojowe czy doskonałe systemy artyleryjskie. To także przyczyni się do wzmocnienia zdolności obronnych państw Sojuszu, a już teraz Szwecja jest jednym z krajów, które mocno wspierają militarnie Ukrainę. Tydzień temu ogłosiła kolejny pakiet wsparcia o rekordowej dla tego kraju wartości prawie 3 mld zł.

Z perspektywy Rosji akcesja Szwecji do NATO to także dotkliwa porażka polityczna – przed inwazją na Ukrainę zarówno Finowie, jak i Szwedzi nie chcieli przystąpienia ich krajów do Sojuszu. Te państwa przez lata starały się zachować neutralność. To się diametralnie zmieniło po 24 lutego 2022 r. Tuż po ogłoszeniu chęci przystąpienia tych krajów do Sojuszu Północnoatlantyckiego politycy w Moskwie grozili zarówno Finom, jak i Szwedom. Teraz oficjalne akcesję Szwecji do Sojuszu przyjęto dosyć spokojnie. ©℗