Przeprowadzając niemal równoczesne ataki w Iraku, Pakistanie i Syrii, Iran wysłał sygnał Izraelowi i Stanom Zjednoczonym, nie narażając się przy tym na poważniejszy odwet.

Najpierw iracki Kurdystan i syryjski Idlib, a dzień później pakistański Beludżystan. W ciągu dwóch dni Iran przeprowadził ataki rakietowe na cele w trzech krajach regionu. Wszystkie w ramach odpowiedzi na podwójny zamach terrorystyczny samozwańczego Państwa Islamskiego (Da’isz) w Kermanie z początku roku, w którym przy grobowcu zamordowanego przez Amerykanów w 2021 r. generała Ghasema Solejmaniego, dowódcy elitarnych sił Ghods, śmierć poniosło nawet 100 osób. Każdy z ostrzałów miał inną specyfikę, ale nie ma wątpliwości, że ich kombinacja miała udowodnić Amerykanom i Izraelczykom, że Iran może przeprowadzać precyzyjne uderzenia. Dotyczy to szczególnie Idlibu na zachodzie Syrii, położonego mniej więcej tak daleko od granic państwa ajatollahów jak Tel Awiw. Oficjalnie celem był tam właśnie Da’isz, ale o weryfikację tych twierdzeń w pogrążonym w chaosie regionie jest wyjątkowo trudno.

To sygnał, że Iran widzi wydarzenia w regionie jako system naczyń połączonych. Według Teheranu Izrael wspiera separatystów z Beludżystanu i Da’isz. Jednocześnie uderzenia są zachowawcze, gdyż nie narażają Iranu na odpowiedź ze strony USA czy Izraela, bo żaden z celów nie był z nimi bezpośrednio związany – mówi Witold Repetowicz z Akademii Sztuki Wojennej, autor książki „Allah akbar. Wojna i pokój w Iraku”. W ataku na Irbil zginął Peszrał Dyzaji, kurdyjski biznesmen, którego majątek był szacowany nawet na 1 mld dol. Wszystko wskazuje, że nie był to przypadek i celem Iranu faktycznie był przedsiębiorca powiązany z pozostającym w chłodnych relacjach z Teheranem prezydentem autonomicznego rządu kurdyjskiego w północnym Iraku Masudem Barzanim. W komentarzach ze strony irańskiej pojawiają się oskarżenia o współpracę z Mosadem i handlowanie ropą z Izraelem, choć poważniejszych dowodów brak. Faktem jest, że niegdyś z irackiego Kurdystanu do Izraela płynęła ropa, lecz ostatnimi miesiącami tranzyt miał być zawieszony z powodu zamknięcia rurociągu ciągnącego się do Turcji.

Reakcja Bagdadu na ostrzał regionu autonomicznego na północy kraju była relatywnie ostra na poziomie dyplomatycznym. Zdominowany przez szyitów iracki rząd Muhammada Szii as-Sudaniego skierował nawet sprawę do Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Głosy niezadowolenia z nieposzanowania suwerenności państwa pojawiają się nie tylko wśród Kurdów czy sunnitów z pozostałej części kraju, lecz także wśród sympatyzujących z Iranem szyitów, stanowiących w Iraku większość. Takim obrotem spraw Teheran może być zaniepokojony, gdyż do ataku w Irbilu doszło po zapowiedzi as-Sudaniego o woli rozpoczęcia negocjacji z Amerykanami dotyczących wycofania wojsk USA z jego kraju. Na razie Waszyngton wyklucza taką możliwość, co może jednak spowodować zwiększenie liczby szyickich ataków rakietowo-dronowych na amerykańskie bazy.

Już po zabójstwie Solejmaniego przed czterema laty w Bagdadzie iracki parlament przegłosował niewiążącą uchwałę dotyczącą konieczności wyjścia Stanów Zjednoczonych z kraju. Podobnie jak po reakcji Izraela na atak Hamasu z 7 października 2023 r. także wtedy doszło do intensyfikacji ataków na amerykańskie bazy w Iraku. Miało to swoje konsekwencje; Amerykanie ograniczyli swoją poważniejszą obecność do kilku baz (w Bagdadzie, irackim Kurdystanie i bazie lotniczej Al-Asad na zachód od stolicy), a cel ich misji oficjalnie zmieniono z bojowego na szkoleniowo-doradczy. – Tym razem as-Sudani został zmuszony do takiej reakcji po tym, jak Amerykanie zabili jednego z dowódców szyickich sił zintegrowanych z wojskiem irackim. To są siły hybrydowe, częściowo poza strukturami państwa, a częściowo w strukturach – tłumaczy Repetowicz.

Osobny przypadek to Pakistan, gdzie celem Iranu była Dźajś ul-Adl, sunnicka beludżystańska organizacja separatystyczna o profilu dżihadystycznym, uznawana za organizację terrorystyczną m.in. przez USA. Było to bezprecedensowe naruszenie suwerenności Pakistanu ze strony Iranu. Ministerstwo spraw zagranicznych w Islamabadzie potępiło uderzenie, informując, że zginęła w nim dwójka dzieci. Pakistan odpowiedział atakiem za pomocą myśliwców F-16 na cel tej samej organizacji po irańskiej stronie granicy, w prowincji Sistan i Beludżystan. Zgodnie z irańskimi komunikatami w tym ostrzale miało zginąć siedem osób, w tym troje dzieci, wszyscy z zagranicznymi paszportami. – Napięcia irańsko-pakistańskie rozejdą się po kościach. Informacja, że to nie byli Irańczycy, zwalnia Teheran od konieczności jakiejkolwiek odpowiedzi. Z dwóch stron są wydawane teraz łagodne oświadczenia. Zostały naruszone przestrzenie obu państw i można się rozejść. Choć Iran ma problem ze zbyt pospiesznym naciskaniem guzików, wojna irańsko-pakistańska jest scenariuszem z gatunku science fiction – uspokaja Repetowicz. ©℗

Wojna irańsko -pakistańska to scenariusz science fiction