Jake Sullivan w Davos deklaruje wiarę w porozumienie amerykańskich elit i odblokowanie wsparcia dla Ukrainy, ale od miesiąca nic się nie zmienia.

– Pracujemy nad tym przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Nie przyjmuję do wiadomości, że Kongres nie przegłosuje niczego dla Ukrainy – powiedziała DGP Penny Pritzker, specjalna przedstawicielka rządu USA ds. gospodarczej odbudowy Ukrainy. Ta była sekretarz handlu za Baracka Obamy pod koniec ubiegłego tygodnia była w Kijowie. Jej zadanie to rozsiewanie optymizmu, kreślenie planów na ekonomiczne wsparcie dla Ukrainy teraz i w przyszłości, zapewnienia o tym, że prowadzenie biznesu nad Dnieprem jest bezpieczne. W kontekście negocjacji na Kapitolu dotyczących dalszego wsparcia Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy Pritzker prezentuje urzędowy optymizm, ale nawet tak doświadczonej polityk trudno jest ukryć zaniepokojenie.

Brak wsparcia daje się we znaki Ukrainie

Kongresmeni opuścili Waszyngton miesiąc temu bez przegłosowania niczego na rok 2024 dla Ukrainy. Biały Dom już w grudniu informował, że większych funduszy dla naszego sąsiada w związku z tym już nie ma, choć administracja ma pewne nadzwyczajne narzędzia, ale o mocno ograniczonym zakresie. Urzędnicy przyznają wprost: dopóki Kongres nie wyasygnuje nowych środków, to nie będzie kolejnych kilkusetmilionowych pakietów wojskowego wsparcia, kluczowych dla wysiłku frontowego, a także jakości obrony przeciwlotniczej. Ostatnie tygodnie pomoc ze Stanów Zjednoczonych już spowolniła.

Sytuacja ma, niestety, odzwierciedlenie w wojsku, były minister obrony Ukrainy Andrij Zahorodniuk twierdzi, że armii naszego zaatakowanego sąsiada z tygodnia na tydzień coraz bardziej doskwierają zmniejszone wojskowe dostawy zza Oceanu Atlantyckiego, w tym szczególnie amunicji.

Jesteśmy więc miesiąc po rozpoczęciu bożonarodzeniowej przerwy i ciągle w tym samym miejscu. Mimo że po Nowym Roku parlamentarzyści już zjechali nad Potomac, dalej panuje pat, republikanie wykluczają wciąż jakiekolwiek fundusze dla Ukrainy bez połączenia ich z kompleksową reformą polityki migracyjnej. Południowa granica USA jest przeciążona, straż graniczna zatrzymała w ubiegłym roku 2,5 mln osób nielegalnie próbujących wjechać do Stanów Zjednoczonych, o 300 tys. więcej niż w 2022 r. Wyzwanie narasta, rekordowy był grudzień z ok. 225 tys. próbami nielegalnego przyjazdu, najwyższą miesięczną liczbą od dwóch dekad. Republikanie argumentują więc, że Joe Biden powinien się zająć wpierw własnym krajem, a potem dopiero Ukrainą. Chcą więcej funduszy dla miast, hrabstw, służb i tymczasowych schronisk na południu, a także ostrzejszych przepisów azylowych, by skuteczniej odstraszać od prób nielegalnego przyjazdu do ich państwa. Demokraci nie wykluczają ogólnie konieczności pewnych zmian, ale spierają się o szczegóły. Obawiają się zbyt dalekich ustępstw, bo te przedstawiane będą w roku wyborczym jako ich polityczna porażka.

Ukraina zakładnikiem wewnętrznych sporów w USA

Ukraina stała się więc zakładnikiem wewnętrznych amerykańskich sporów, a klęskę ponieśli dotychczasowi czołowi demokratyczni negocjatorzy, na czele z senatorem Chrisem Murphym. Teraz na ratunek przychodzi sam prezydent, który w środę wieczór przyjął kongresową wierchuszkę z obu partii. Nalegał na jak najszybsze przegłosowanie wsparcia dla Ukrainy oraz Izraela, a także na porozumienie, które pozwoli uniknąć ponownie grożącemu USA częściowemu wstrzymaniu działalności rządu (shutdown). Szef Izby Reprezentantów Mike Johnson, próbujący zachować równowagę w partii między trumpistami a bardziej tradycyjnymi republikanami, jeszcze przed przyjazdem do Białego Domu ostrzegał, że wszystkie plany administracji dotyczące Ukrainy są „na wstępie martwe”, jeśli nie będzie zgody demokratów na postulaty republikanów na polu migracji.

Trudno jest przewidywać, jak potoczą się negocjacje, choć w Waszyngtonie dominuje przekonanie, że demokraci zainwestowali tyle politycznego kapitału w Ukrainę, że w końcu zmuszeni będą ugiąć się pod żądaniami republikanów i Kongres ostatecznie przegłosuje kolejne środki dla Ukrainy. Jaka to będzie kwota, pozostaje zagadką. Wiele wskazuje, że będzie niższa od 61 mld dol., o które zwróciła się administracja. Może być nawet niższa niż wcześniejsze 20,6 mld dol., o które Biden zwrócił się w sierpniu. Oznaczać to będzie zmniejszenie dotychczasowego tempa i zakresu pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Technicznie administracja ma pewne możliwości militarnych transferów bez zgody Kongresu, m.in. przy wykorzystaniu ustawy Lend-Lease Act z 2022 r. Takie działania mogą być jednak politycznie ryzykowne, a co najważniejsze, mają raczej punktowy zakres. Na te ruchy Biden nie chce się jeszcze decydować, czeka na rozwiązanie w Kongresie.

Kurt Volker, były specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy, uspakaja na stronach internetowych think tanku CEPA, że Kongres w końcu zgodzi się na aż 61 mld dol. dla Ukrainy, a wszystko jest jedynie kwestią czasu. – Większość republikanów i demokratów zgadza się, że wspieranie Ukrainy jest w narodowym interesie Stanów Zjednoczonych (…) Skąd więc opóźnienie? Tu nie chodzi o spór o Ukrainę, ale jak podejść do migrantów masowo kierujących się na południową granicę – przekonuje.

Podobnie sprawy widzi Jake Sullivan, doradca Bidena ds. narodowego bezpieczeństwa, który w Davos stwierdził: „jestem przekonany, że po wielu turbulencjach dojdzie do porozumienia”. Czas jednak mija, a każdy dzień opóźnienia Waszyngtonu działa na niekorzyść ukraińskich żołnierzy i wysyła Kremlowi komunikat, że Stany Zjednoczone nie są tak pewne i zdeterminowane w sprawie Ukrainy, jak deklarują rządowi oficjele. ©℗

Ukraina stała się zakładnikiem wewnętrznych sporów w USA