Podpisana w piątek umowa jest pierwszym elementem zapowiedzianego rok temu systemu gwarancji dla Ukrainy przed jej wejściem do NATO.

Pół roku po szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Wilnie, na którym Zachód obiecał Ukrainie zawarcie umów przewidujących wsparcie aż do akcesji do NATO, Kijów zawarł pierwsze takie porozumienie. Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał je z goszczącym nad Dnieprem premierem Wielkiej Brytanii Rishim Sunakiem. Układ, którego treść ujawniły ukraińskie władze, przewiduje 10-letnią pomoc wojskową, ale nie precyzuje, ile będzie ona warta, poza konkretną kwotą na ten rok. Polska należała do najważniejszych zwolenników udzielenia gwarancji, ale na razie się do nich nie przyłączyła.

– Gdyby takie gwarancje zostały uzgodnione w 1991 r., zwłaszcza z Brytanią, wojna by się nie rozpoczęła – cieszył się Zełenski po ceremonii podpisania umowy. – Dzisiaj zmieniła się historia Europy. Ukraina i Zjednoczone Królestwo zawarły nową, bezprecedensową umowę o bezpieczeństwie. To nie tylko deklaracja. To rzeczywistość, jaka nastanie dzięki naszej współpracy, a zwłaszcza dzięki gwarancjom bezpieczeństwa od znaczącej siły globalnej – dodawał. Sunak przywiózł też obietnicę udzielenia w tym roku 2,5 mld funtów (11,6 mld zł) pomocy. – To oznacza więcej sprzętu przeciwpancernego, rakiet, setki tysięcy pocisków artyleryjskich, szkolenia dla tysięcy ukraińskich żołnierzy. 200 mln funtów (930 mln zł – red.) zostanie przeznaczone na produkcję setek tysięcy dronów – mówił premier. Kwota 2,5 mld funtów na 2024 r. została zapisana w umowie. Tego typu pomoc ma trwać 10 lat, choć na kolejne lata nie zapisano konkretnej sumy.

Zełenski przedstawił umowę jako sukces, choć jego nadzieje szły znacznie dalej. Ukraińcy oczekiwali twardych zapisów o skali i terminach pomocy udzielonej w razie kolejnej agresji. Jak pisaliśmy w korespondencji ze szczytu w Wilnie, nie zależało im na ogólnych obietnicach, że partnerzy zapewnią Ukrainie bezpieczeństwo, lecz na gwarancjach rozumianych jako stworzenie stałego mechanizmu dostaw broni i pomocy finansowej oraz obietnicy kontynuacji polityki sankcji wobec Rosji. Umowa z Brytyjczykami przewiduje, że w takiej sytuacji Londyn odbędzie z Kijowem konsultacje w ciągu doby od napaści, „udzieli szybkiej i stałej pomocy w sferze bezpieczeństwa, przekaże współczesny sprzęt wojskowy” oraz „wsparcie ekonomiczne, nałoży na Rosję restrykcje gospodarcze i inne”. Porozumienie zakłada też szkolenia wojskowe, współpracę w zakresie cyberbezpieczeństwa i walki z przestępczością zorganizowaną, a także wsparcie na drodze do NATO i w staraniach o nowe sankcje na Rosję.

Przez cały okres negocjowania umowy Ukraina nie była reprezentowana w Londynie na poziomie ambasadora. Poprzedni, Wadym Prystajko, został zwolniony po tym, jak nazwał „niezdrowym sarkazmem” komentarz Zełenskiego, który na zarzut ówczesnego szefa brytyjskiego resortu obrony Bena Wallace’a, krytykującego Kijów za „niewdzięczność”, oświadczył, że „może co rano się budzić i dziękować ministrowi osobiście”. Podczas wizyty Sunaka Zełenski zapowiadał, że „uważnie przypatruje się kilku kandydaturom” na nowego szefa placówki. Z kolei 8 stycznia prezydent powołał stałą delegację do negocjacji kolejnych podobnych umów. Znaleźli się w niej przedstawiciele jego biura, resortów dyplomacji, gospodarki, obrony, sprawiedliwości oraz strategicznych gałęzi przemysłu, a także przedstawiciele trzech służb specjalnych. Ich prace ma koordynować szef biura prezydenta Andrij Jermak, nazywany drugą osobą w państwie.

Kijów negocjuje kształt umów z wieloma innymi państwami. W sierpniu 2023 r. zaczęły się rokowania z Kanadą i ze Stanami Zjednoczonymi, we wrześniu – z Japonią, w październiku – z Francją, Holandią, Norwegią i ze Szwecją, a w listopadzie – z Niemcami i Włochami. Z Warszawą, która w I połowie 2022 r. była głównym promotorem udzielenia gwarancji, rozmowy się nie rozpoczęły. Mało tego: należymy do sześciu państw Unii Europejskiej, które nie przyłączyły się do ogłoszonej w Wilnie deklaracji zapowiadającej zawarcie umów. Poza Polską chodzi o Austrię, Chorwację, Maltę, Słowację i Węgry. Ówczesny ambasador w Kijowie Bartosz Cichocki tłumaczył, że proponowane zapewnienia są zbyt mało konkretne. – To trochę jakbym powiedział: nie bójcie się, jeśli zepsuje wam się samochód, pożyczę swój. My byśmy chcieli, żeby wszyscy rozumieli, kto komu pożyczy jaki samochód, na jak długo itd. – mówił Cichocki we wrześniu 2023 r. ukraińskiej sekcji BBC.

Nieoficjalnie można było usłyszeć, że Polska jest niezadowolona, iż Ukraina praktycznie nie konsultowała z nami systemu gwarancji. Nie wprost sugerował to także Cichocki. – Z całym szacunkiem dla Słowacji, Węgier i Rumunii wojna pokazała, że to nasze szlaki komunikacyjne, lotnisko w Rzeszowie, kolej, drogi odgrywają kluczową rolę. I wiemy, że w którymś momencie razem z naszymi zachodnimi sojusznikami, z Ukrainą usiądziemy i przeprowadzimy poważną rozmowę o realnych gwarancjach, a nie o deklaracjach, bo dla nas będzie to oznaczać poważne konsekwencje – dodawał. O możliwym przyłączeniu się Polski do gwarancji rozmawiał w Kijowie Radosław Sikorski. Jego wizyta z 22 grudnia 2023 r. była pierwszym wyjazdem zagranicznym po powrocie na stanowisko szefa dyplomacji. ©℗