UE wchodzi w nowy rok z mieszanymi nastrojami. Co prawda udało się otworzyć negocjacje akcesyjne z Ukrainą, ale 50 mld euro pomocy finansowej wciąż jest blokowane przez Węgry.

Przełamywanie węgierskiego weta stało się jednym z nieodłącznych elementów unijnych szczytów. Budapeszt jednak jak mantrę powtarzał, że sprzeciw wobec takiej lub innej propozycji (od lutego 2022 r. to zazwyczaj propozycje obejmujące wsparcie Ukrainy) ma podstawy merytoryczne i nie ma związku z jakimikolwiek sporami z Komisją Europejską. Tym razem jednak warunek został postawiony wprost: albo weto, albo Bruksela odblokuje wszystkie zamrożone Węgrom pieniądze.

I choć od kilku tygodni Komisja Europejska sondowała nastroje w związku z planowanym odblokowaniem środków Viktorowi Orbánowi, to ostatecznie wpisała się w jego scenariusz, udostępniając węgierskiemu rządowi jedną trzecią z zablokowanych ponad 30 mld euro. Orbán odpowiedział w iście matematycznym trybie i zrezygnował z jednej trzeciej weta, godząc się na rozpoczęcie przez Unię negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią (choć poparcie Kiszyniowa nie stanowiło dla Węgrów problemu). O tym, że szef Rady Europejskiej Charles Michel do końca nie był pewien, czy uda się rozpocząć negocjacje akcesyjne, najlepiej świadczy to, że na unijnym szczycie nie pojawił się prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W kuluarach mówiło się nawet o spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem jako nowym otwarciu w relacjach polsko-ukraińskich, jednak ostatecznie rozmowa odbyła się w formule wideokonferencji.

Legendą obrósł natomiast manewr, który zastosowano, żeby uzyskać jednomyślność: Orbán wyszedł z sali obrad podczas głosowań nad negocjacjami z Kijowem. To pozwoliło rzekomo zachować twarz premierowi, który wielokrotnie powtarzał, że Ukraina nie wypełnia unijnych zobowiązań, jest najbardziej skorumpowanym krajem świata, a jej członkostwo jest wpychane na siłę przez Brukselę. Autorem wspomnianego manewru, jak rozpisywały się europejskie media, miał być kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Michel i szefowa KE Ursula von der Leyen ogłosili później decyzje dotyczące rozszerzenia (rozpoczęcie negocjacji także z Mołdawią oraz nadanie statusu państwa kandydującego Gruzji) jako wielki sukces i otwarcie europejskiej drogi dla kolejnych państw. Jakkolwiek tempo ukraińskiej integracji wciąż można uznać za błyskawiczne, rozpoczęcie negocjacji to dopiero otwarcie wieloletniego procesu przyjmowania unijnego dorobku prawnego, którego dalszym ciągiem jest już pełne członkostwo. Macedonia Północna rozpoczęła negocjacje w zeszłym roku, ale dopiero w przyszłym tygodniu otworzy pierwszy z 35 rozdziałów, co pokazuje, jak długotrwały jest to proces. A na poszczególnych jego etapach z pewnością ponownie wróci węgierski sprzeciw, co Orbán zresztą już zapowiedział.

Choć tryb podjęcia decyzji dotyczącej członkostwa Ukrainy w UE pozostawia nie najlepsze wrażenie, to na koniec roku Wspólnota zamknęła przynajmniej jeden z kluczowych tematów. Nieco mniej optymizmu budzą natomiast unijne finanse. Państwa UE nie dostarczyły jak na razie zapowiadanego 1 mln sztuk amunicji dla Ukrainy i nie znalazły obiecanych na cztery lata 20 mld euro na refinansowanie zakupów zbrojeniowych. Podczas szczytu mogły natomiast zapewnić Ukrainie oddech finansowy wart 50 mld euro. Bruksela postanowiła jednak połączyć pakiet pomocowy w jednej nowelizacji budżetu z innymi celami, oczekując od stolic łącznie dodatkowo 66 mld euro wpływów. Kontrowersje budziły zwłaszcza duże wydatki na migrację, w tym wsparcie krajów południa kontynentu, dlatego za sprawą Michela na stole znalazła się nawet opcja 25 mld cięć w wydatkach. Nie miało to jednak większego znaczenia, bo Orbán dotrzymał słowa i nie wycofał weta po tym, jak Bruksela odblokowała tylko 10,2 mld euro z zamrożonych dla Węgier pieniędzy na spójność.

Do końca lutego 2024 r. Ukraina będzie otrzymywać pomoc finansową z UE, która jest przeznaczana na wydatki administracyjne i podstawowe świadczenia państwowe. Od marca pieniądze przestaną płynąć, jeśli 27 państw nie znajdzie porozumienia. Okazją do tego będzie nadzwyczajny szczyt w styczniu, przed którym z pewnością pojawi się nowy projekt noweli budżetowej. Węgry zapowiadają podtrzymanie weta, dopóki nie zostanie przeprowadzona kompleksowa dyskusja o wsparciu dla Ukrainy. UE może co prawda zwoływać kolejne nadzwyczajne szczyty, ale czasu pozostało niewiele. W toku dyskusji ustępujący premier Portugalii António Costa zaproponował podzielenie węgierskiej składki na znowelizowany pakiet budżetowy na 26 pozostałych państw, czyli zastosowanie manewru podobnego do wyjścia Orbána z sali. To jednak niekoniecznie podoba się tzw. państwom oszczędnym, w tym: Belgii, Danii i Holandii, które chciałyby ograniczenia, a nie podniesienia swoich składek.

UE potrzebowała sukcesu, który uratowałby serię tegorocznych porażek, a powróciła w stare koleiny przedłużających się procedur i szukania jednomyślności. Otwarte zostały dwa niebezpieczne procesy – możliwość podejmowania kluczowych kierunkowych decyzji w niepełnym gronie oraz przyznanie, że instrumentalizacja weta może przynieść korzyść wetującym. Oba procesy będą z pewnością w najbliższych miesiącach podsycać reformatorskie nastroje części stolic, a teatr Orbána może przysporzyć chętnych do zniesienia zasady weta. ©℗