W dobie rosnących napięć gospodarczych i geopolitycznych polityka klimatyczna znalazła się na rozdrożu.

Na rozpoczynającą się dziś 28. konferencję stron konwencji ONZ ds. zmiany klimatu (COP28) w Dubaju przyjedzie 70 tys. osób. To dwa razy więcej niż na zeszłoroczny szczyt w egipskim Szarm el-Szejk. Nie jest jednak powiedziane, że liczby przełożą się na dyplomatyczny przełom.

Największe nadzieje wiąże się z przyjęciem nowych celów: trzykrotnego zwiększenia do 2030 r. globalnych mocy wytwórczych ze źródeł odnawialnych oraz podwojenia wskaźnika poprawy efektywności energetycznej, czyli wykorzystania energii w przeliczeniu na PKB. Według Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) tempo poprawy wydajności wykorzystania energii wzrosło z niespełna 1 proc. rocznie w pierwszej dekadzie XXI w. do 1,7 proc. w latach 2011–2020, a w 2022 r. osiągnęło pułap 2 proc. MAE chce iść za ciosem i do końca dekady podnieść wskaźnik do średnio 4 proc. rocznie. Choć propozycje cieszą się dość powszechnym poparciem, nie wiadomo, czy i w jakim stopniu będą wiążące dla poszczególnych państw. Otwarte jest pytanie o mechanizmy egzekwowania nowych celów.

Jeszcze większe komplikacje będą dotyczyć zobowiązań w zakresie odchodzenia od paliw kopalnych. Do tej pory na szczeblu globalnym – na którym obowiązuje zasada konsensusu – ustalono jedynie, że rządy będą dążyć do stopniowego obniżania zużycia węgla. Nie określono jednak zasad ani harmonogramu. W dotychczasowym urobku negocjacji nie ma też mowy o podejmowaniu podobnych wysiłków wobec ropy i gazu. Opór stawiają ośrodki zależne od handlu paliwami na czele z Rosją i państwami Zatoki Perskiej.

Presja, by rozszerzyć dotychczasowe zobowiązania, będzie jednak tym silniejsza, że podczas szczytu państwa powinny przeprowadzić okresowy bilans realizacji porozumień klimatycznych z Paryża z 2015 r. i określić działania konieczne, by osiągnąć jego cele. Według wyliczeń różnych organizacji podjęte dotąd wysiłki pozwoliły obniżyć spodziewaną do końca stulecia skalę ocieplenia o ok. 1 st. C. O ile przed porozumieniem paryskim prognozowano, że w porównaniu ze średnią sprzed rewolucji przemysłowej (lata 1850–1900) temperatury wzrosną o 3,5 st. C, obecnie mówi się o przedziale 2,5–2,9 st. (dane Programu Środowiskowego ONZ), a nawet 2,4 st. (według MAE).

Tematem wywołującym napięcia są też pieniądze. W Dubaju o swoich doświadczeniach będą opowiadać delegaci z krajów, które doznały w ostatnim roku najboleśniejszych strat. To Libia, gdzie ulewy i powodzie pochłonęły tysiące ofiar i pozbawiły dziesiątki tysięcy domostw, czy trawione suszami Irak i Syria (częstotliwość susz w tym regionie wzrosła ponad 20-krotnie). Na zeszłorocznym szczycie w Egipcie delegatom udało się porozumieć w sprawie stworzenia specjalnego funduszu rekompensat, który wspierałby kraje dotknięte tego typu kataklizmami. Ale to w Zjednoczonych Emiratach Arabskich powinny zostać określone szczegóły jego funkcjonowania oraz paść pierwsze deklaracje wpłat ze strony najbogatszych państw. Według wstępnych zapowiedzi uda się łącznie zmobilizować nie więcej niż kilkaset milionów dolarów, podczas gdy roczne koszty liczy się co najmniej w dziesiątkach miliardów.

Delegaci będą też dyskutować o wsparciu transformacji w krajach Południa. Według wyliczeń Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju w zeszłym roku krajom rozwiniętym udało się w końcu wypełnić cel 100 mld dol. rocznie (pierwotnie wyznaczony na 2020 r.). Również w tym przypadku mowa jednak o kropli w morzu potrzeb, które do końca dekady mają sięgnąć rzędu bilionów dolarów. O ile dotąd presja koncentrowała się na państwach o największym historycznym śladzie węglowym na mieszkańca, takich jak USA i kraje zachodnioeuropejskie, coraz bardziej istotne będzie także to, jak zachowają się najbardziej dynamicznie rozwijające się gospodarki wschodzące. W tym Chiny, które nadganiają mierzony emisjami gazów cieplarnianych dystans wobec Zachodu i coraz trudniej im się bronić przed odpowiedzialnością za klimat. Ważne sygnały mogą się pojawić na marginesie szczytu ze strony poszczególnych państw, koncernów czy koalicji chętnych. W zeszłym roku za szczególnie istotne uznano uformowanie partnerstwa na rzecz sprawiedliwej transformacji RPA. Teraz spodziewane jest przedstawienie bilansu tego przedsięwzięcia. W kolejce do zawarcia podobnych porozumień są m.in. Indonezja i Wietnam.

Wyzwaniem dla konferencji będą problemy wizerunkowe gospodarza. Kilka dni przed rozpoczęciem COP28 BBC poinformowało, że prezydencja szczytu na czele z Sultanem al-Dżabirem, szefem emirackiego koncernu paliwowego ADNOC, zamierzała wykorzystać szczyt jako okazję do negocjacji kontraktów naftowych z 15 krajami. Oskarżenia te – jako „fałszywe, niezgodne z prawdą i nieprecyzyjne” – odrzucił wczoraj sam al-Dżabir. Równocześnie oświadczył jednak, że w związku z przewodniczeniem szczytowi ustępuje z funkcji prezesa ADNOC. Nierozstrzygnięta pozostaje tymczasem kwestia odpowiedzialności za organizację przyszłorocznej konferencji. Gospodarzem powinno być państwo z Europy Wschodniej, ale regionowi podzielonemu przez rosyjską inwazję na Ukrainę oraz konfliktem azerbejdżańsko-armeńskim nie udało się wyłonić wspólnego kandydata. Domyślnym rozwiązaniem w razie braku kompromisu będzie utrzymanie statusu gospodarza przez ZEA. ©℗