W przyszłym tygodniu zapadnie wyrok na funkcjonariusza, który przyznał się do współudziału w porywaniu białoruskich opozycjonistów.

W szwajcarskim Sankt Gallen skończył się wczoraj proces Juryja Harauskiego, byłego funkcjonariusza białoruskiego resortu spraw wewnętrznych, który przyznał się do udziału w szwadronach śmierci. W 1999 r. Harauski brał udział w porwaniu i zamordowaniu dwóch najgroźniejszych rywali Alaksandra Łukaszenki – byłego szefa centralnej komisji wyborczej Wiktara Hanczara i byłego szefa MSW Juryja Zacharanki. Zginął wtedy również przyjaciel Hanczara, biznesmen Anatol Krasouski. Harauski przed prokuratorem, a następnie w sądzie opowiedział w szczegółach, jak wyglądała tajna operacja. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień. Oskarżenie żąda dla Harauskiego trzech lat więzienia, w tym dwóch w zawieszeniu. Pełnomocnicy ofiar chcą też 200 tys. franków (970 tys. zł) zadośćuczynienia. Relację na żywo z sądu przeprowadziła Wolha Kłaskouska z białoruskiego „Nowego czasu”. Proces śledziły córki ofiar: Waleryja Krasouska i Alena Zacharanka.

Harauski uciekł z Białorusi w 2018 r. i schronił się w Szwajcarii. W 1999 r. służył w podległym MSW Specjalnym Oddziale Szybkiego Reagowania MSW, którym dowodził płk Dzmitryj Pauliczenka. To wówczas zaginęło trzech wymienionych mężczyzn. Śledztwo zostało wszczęte, ale do niczego nie doprowadziło. Opozycja już wówczas podejrzewała, że reżim maczał palce w zaginięciach. Pierwsze dowody wywiózł w 2001 r. na Zachód płk Aleh Ałkajeu, który w 1999 r. kierował aresztem śledczym w Mińsku i nadzorował oficjalnie wykonywane wyroki śmierci. Ałkajeu zauważył, że daty zaginięć odpowiadają datom, kiedy polecono mu wydanie pistoletu służącego do zabijania skazańców. – Starałem się zainteresować tym wymiar sprawiedliwości – szefa MSW, szefa ochrony prezydenta. W rezultacie aresztowano Pauliczenkę. Ale prezydent cofnął tę decyzję – opowiadał Ałkajeu w rozmowie z DGP w 2009 r. Do podobnych wniosków doszedł Christos Purguridis, cypryjski polityk, który w 2004 r. na zlecenie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy badał wypadki zaginięć.

Harauski przyznał się do współudziału w porwaniach w rozmowie z Deutsche Welle w 2019 r. Wówczas sprawą zainteresowała się szwajcarska prokuratura. Sprawa trafiła do sądu. Proces zaczął się we wtorek i trwał dwa dni. Podczas rozpraw Harauski podtrzymał swoją wersję, choć zarzekał się, że egzekucje przeprowadzał osobiście Pauliczenka, a nie on. Oskarżony brał za to udział w porwaniach. Zacharanka został wrzucony do bagażnika, a zanim to samo spotkało Hanczara, Harauski rozbił mu nos, by – jak przekonuje – zostawić na miejscu ślady krwi. Jak dziś twierdzi, już wtedy wiedział, że bierze udział w przestępstwie, i chciał, aby śledczy wpadli na jego trop. – Kiedy pan zrozumiał, że Zacharanka ma zostać zabity? – zapytał sędzia. – Kiedy Pauliczenka do niego strzelił – padła odpowiedź. Zacharanka, cieszący się wtedy znacznym szacunkiem w siłach zbrojnych, miał zostać pochowany na cmentarzu w Mińsku, a ciała zamordowanych cztery miesiące później Hanczara i Krasouskiego – zakopane w lesie w obwodzie witebskim. Każdy z uczestników porwań miał dostać od Pauliczenki po 500 dol. za każdego zabitego.

– Jeśli Juryj Harauski zostanie uznany za winnego, będzie to także wyrok dla Łukaszenki. I przełomowy moment, który sprawi, że nie zdoła on już dłużej pozostawać bezkarny – skomentowała liderka opozycji Swiatłana Cichanouska. Pauliczenka do dziś służy Łukaszence. Podczas powyborczych protestów w 2020 r. został zauważony jako dowódca jednego ze specjalnych oddziałów milicji skierowanych do tłumienia wystąpień. Wśród jego domniemanych mocodawców wymienia się ówczesnego szefa MSW Juryja Siwakoua i Wiktara Szejmana, który pełnił wówczas funkcję sekretarza Rady Bezpieczeństwa. Siwakou od 2005 r. przebywa na politycznej emeryturze. Karierę kończył jako minister sportu i turystyki. Szejman pozostał w otoczeniu Łukaszenki jako człowiek od zadań specjalnych. Zajmował się m.in. naftowymi interesami w zaprzyjaźnionej Wenezueli oraz współpracą z Zimbabwe, której częścią mógł być handel bronią. Ostatnią posadę w administracji, którą sprawował oficjalnie, opuścił w 2021 r. Rok później pojawił się jednak w nieuznawanej Abchazji jako specjalny przedstawiciel Mińska i spotkał się z jej prezydentem Aslanem Bżanią. ©℗