Pekin mówi o dążeniu do poprawy stosunków z Waszyngtonem. Sam jednak boryka się z problemami wewnętrznymi.

Być może w listopadzie dojdzie do spotkania prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena i chińskiego przywódcy Xi Jinpinga. Miałoby to się odbyć na marginesie szczytu APEC (luźnego układu integracyjnego dotyczącego współpracy gospodarczej krajów Azji i obrzeży Pacyfiku) w San Francisco.

O przygotowaniach do potencjalnej wizyty dyskutowali w weekend doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan i minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi. Politycy spotkali się na Malcie w ramach kolejnej próby ustabilizowania stosunków na linii USA–Chiny.

Zaledwie cztery miesiące po tym, jak obaj odbyli tajne rozmowy w Wiedniu, które pomogły przygotować grunt pod wizyty w Pekinie m.in. sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, szefowej departamentu skarbu Janet Yellen i specjalnego wysłannika ds. klimatu Johna Kerry’ego.

Z informacji „The Wall Street Journal” wynika, że tym razem Chińczycy mieli zasugerować możliwość wznowienia niektórych kanałów komunikacji wojskowej. Te zostały zawieszone przez Pekin po ubiegłorocznej wizycie przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie. „To element podejmowanych przez nas wysiłków na rzecz utrzymania otwartych linii komunikacji i odpowiedzialnego zarządzania relacjami” – przekazał po rozmowach Sullivana i Wanga Biały Dom. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych poszło o krok dalej i stwierdziło, że politycy przeprowadzili „szczere, merytoryczne i konstruktywne rozmowy mające na celu ustabilizowanie i poprawę stosunków”.

Tylko że prosto ze spotkania na Malcie Wang wybrał się z kilkudniową wizytą do Rosji. I spotkał się tam m.in. z szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem. W opublikowanym we wtorek na Telegramie oświadczeniu rosyjskiego MSZ wskazano na „bliskość stanowisk w sprawie antyrosyjskiej i antychińskiej postawy Waszyngtonu”. Ministrowie mieli się zgodzić, że „każda próba rozwiązania kryzysu w Ukrainie musi uwzględniać interesy, a zwłaszcza bezpośredni udział Moskwy”. Wang – zdaniem Rosjan – poinformował też Ławrowa o szczegółach negocjacji z Sullivanem.

USA oskarżają Pekin o wspieranie Kremla w jego wojennych wysiłkach. Z opublikowanego w lipcu raportu amerykańskiego wywiadu wynika, że władze Państwa Środka stosują różne mechanizmy wsparcia gospodarczego dla Rosji, które łagodzą wpływ zarówno zachodnich sankcji, jak i kontroli eksportu. Dokument zwraca uwagę na zwiększony eksport rosyjskiej energii czy prawdopodobne dostawy technologii o podwójnym zastosowaniu – towarów, które mogą być wykorzystywane zarówno w celach cywilnych, jak i wojskowych (np. drony). Chiny konsekwentnie zaprzeczają takim zarzutom.

Wang podczas spotkania z Ławrowem chwalił jedynie „strategiczną współpracę” między państwami i ich wspólne zaangażowanie na rzecz budowy „wielobiegunowego i bardziej sprawiedliwego ładu”. To termin, którego Moskwa i Pekin używają do opisania swoich wysiłków na rzecz zrównoważenia dominacji USA.

Do rozmów na Malcie i w Rosji dochodzi w okresie zawirowań wewnątrz chińskiego rządu. Wang pełni bowiem zarówno funkcję najwyższego urzędnika ds. polityki zagranicznej Partii Komunistycznej, jak i ministra spraw zagranicznych. To drugie stanowisko objął po tym, jak jego poprzednik Qin Gang zniknął w lipcu z przestrzeni publicznej.

WSJ pisał wczoraj, że przyczyną jego zniknięcia było wewnętrzne dochodzenie Partii Komunistycznej, które wykazało, że polityk zaangażował się w pozamałżeński romans, kiedy pełnił funkcję ambasadora w Waszyngtonie. Ale z pola widzenia dwa tygodnie temu zniknął również chiński minister obrony Li Shangfu. Powołujący się na źródła w amerykańskiej administracji „Financial Times” pisze, że prowadzone jest przeciwko niemu dochodzenie korupcyjne. Władze kraju nie wypowiadały się publicznie na temat decyzji o usunięciu obu ministrów.

A źle dzieje się nie tylko w polityce. Policja w Chinach aresztowała bowiem kilku pracowników Evergrande Wealth Management. To spółka zależna Evergrande, giganta z branży nieruchomości, który boryka się z długami sięgającymi 340 mld dol. i wpłynął na pogłębienie kryzysu na rynku nieruchomości. W sobotę biuro prasowe władz miasta Shenzhen, w którym mieści się siedziba firmy, opublikowało artykuł na swoim oficjalnym profilu WeChat, wskazując, że przedsiębiorstwo jest podejrzane o „nielegalne zbieranie funduszy”. Nie podano jednak informacji o liczbie aresztowanych pracowników i stawianych im zarzutach. Sektor nieruchomości, który wraz z budownictwem odpowiada za około jedną czwartą chińskiego PKB, jest kluczowym filarem wzrostu gospodarczego Państwa Środka. ©℗