Połączony wojenną historią z USA Wietnam to kolejny azjatycki kraj, który Amerykanie zamierzają odciągnąć od Chin i Rosji. Mają w tym pomóc kontrakty lotnicze oraz zbrojeniowe.

Od razu po weekendowym szczycie G20 w Nowym Delhi Joe Biden udał się z wizytą do Hanoi. Prezydent USA, w 48 lat po zakończeniu wojny wietnamskiej, został uroczyście podjęty przez sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Wietnamu Nguyena Phú Tronga, co – mimo polepszających się od lat kontaktów między krajami – wciąż ma spory wydźwięk symboliczny. Oficjalnie w trakcie wizyty relacje między Waszyngtonem a Hanoi wzniesiono na poziom „kompleksowego partnerstwa strategicznego”, czyli stosunków, jakie do tej pory łączyły Wietnam jedynie z Chinami, Rosją, Indiami i Koreą Południową. Nie dziwią więc optymistyczne słowa Bidena, w tym zapowiedź „ery pogłębionej współpracy”.

80-letni przywódca USA w wojnie sprzed pół wieku nie uczestniczył, ze służby w armii został zwolniony z powodu astmy. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by w trakcie swojej przekraczającej pół wieku kariery politycznej opisywać siebie jako przedstawiciela „pokolenia Wietnamu”. Nad samą Zatoką Tonkińską krwawa wojenna przeszłość (USA i Wietnam nawiązały pełne relacje dyplomatyczne dopiero w 1995 r., za Billa Clintona) schodzi obecnie na dalszy plan przysłaniana obawami dotyczącymi rosnącej roli Chińskiej Republiki Ludowej w regionie, podzielanymi przez Waszyngton.

Choć ani Biden, ani Trong bezpośrednio nie wspominali w negatywnym kontekście o Pekinie, cel pogłębienia współpracy jest jasny. Amerykanie próbują zawiązać jak najwięcej sojuszy i partnerstw wokół Chin, np. w weekend w Indiach obiecywali pomoc w budowie połączeń kolejowych łączących ten kraj z Europą i Bliskim Wschodem, co jest nawet uznawane za kontrpropozycję do chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. Wcześniej, w sierpniu, Biały Dom doprowadził do szczytu USA-Korea Południowa-Japonia w położonej w stanie Maryland górskiej prezydenckiej rezydencji Camp David. – Stany Zjednoczone są krajem pacyficznym i nic w tej sprawie się nie zmieni – mówił Biden w Hanoi. Przez Pacyfik prezydent USA wracał zresztą do Waszyngtonu, po drodze zatrzymując się w Anchorage na Alasce, by uczcić tam 22. rocznicę zamachów z 11 września. Tym samym w pięć dni dokonał podróży dookoła świata, co ochoczo w swych komunikatach podkreśla Biały Dom.

Należy przyznać, że amerykański prezydent swoim zwyczajem nieco tonował nastroje. – Tu nie chodzi o powstrzymywanie Chin. Chodzi o to, by mieć stabilne relacje na świecie – mówił Biden w Hanoi. W weekend – jak twierdził – rozmawiał na marginesie szczytu G20 z chińskim premierem Li Qiangiem. Okazji do rozmowy z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem nie było – najważniejszy polityk w Pekinie nie przyjechał do stolicy Indii, oficjalnego powodu nieobecności nie podano. Spekuluje się, że może to być związane z wewnętrznymi problemami gospodarczymi w Państwie Środka.

Zgodnie z oczekiwaniami podróż lidera wolnego świata do Wietnamu nie została dobrze przyjęta przez komunistyczne władze w Pekinie. Rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning wezwała USA do „porzucenia zimnowojennej mentalności i podejścia przewidującego grę o sumie zerowej” oraz „przestrzegania podstawowych zasad prawa międzynarodowego”, powtarzając tym samym słowa, które z ust chińskich urzędników padają regularnie. W swoich próbach odciągnięcia Hanoi od Chin Amerykanie mają jednak spore pole do manewru. Mimo że dla Wietnamu ChRL pozostaje głównym partnerem handlowym, Hanoi jest zaniepokojone roszczeniami sąsiada z północy dotyczącymi Morza Południowochińskiego. A historycznie stosunki między krajami były napięte – w 1979 r. armia chińska zaatakowała Wietnam, krwawy miesięczny konflikt zakończył się powrotem do status quo ante.

Warto przy tym odnotować, że do Wietnamu Biden nie przybył z pustymi rękami. W trakcie jego wizyty ogłoszono dwie duże inwestycje. Pierwsza to zakup przez Vietnam Airlines od Boeinga 50 samolotów w kontrakcie opiewającym na ok. 7,5 mld dol. Drugi to ogłoszenie przez Amkor Technology, producenta półprzewodników z Arizony, planów budowy fabryki w prowincji Bac Ninh na północy kraju.

Z perspektywy Europy Środkowej był jeszcze jeden interesujący wątek krótkiego pobytu Bidena w Wietnamie. Zgodnie z doniesieniami „New York Times’a” władze w Hanoi w sekrecie chcą doprowadzić do kupna uzbrojenia z Rosji. W celu ominięcia sankcji operacja ma zostać zrealizowana przy pomocy syberyjskiej naftowo-gazowej spółki Rusvietpetro. Dokumenty w tej sprawie miał podpisać wiceminister finansów Wietnamu (do dziś wietnamska armia operuje głównie na sowieckich systemach, choć stara się od nich odchodzić). Biden miał przekonywać Wietnamczyków, że deal z Rosjanami byłby błędem. Spekuluje się, że w zamian Amerykanie mogą zaoferować sprzedaż myśliwców F-16. Odkąd Stany Zjednoczone zniosły zakaz sprzedaży broni do Wietnamu w maju 2016 r., oba kraje zawarły kilka umów w obszarze obronności, m.in. dotyczących kupna sześciu bezzałogowców ScanEagle i 12 samolotów szkoleniowych Beechcraft T-6 Texan II. ©℗