Moskwa sięga po wpływy Grupy Wagnera w Afryce. Co może oznaczać bezpośrednie zaangażowanie Kremla na Czarnym Lądzie?
Domniemana śmierć Jewgienija Prigożyna wywróciła sytuację w Afryce. Z pewnością jednak Moskwa będzie chciała przejąć wpływy Grupy Wagnera.
Przejęcie imperium Jewgienija Prigożyna w Afryce
Zdaniem analityków Instytutu Studiów nad Wojną to rosyjski resort obrony ma być zaangażowany w przejmowanie kontroli nad Grupą Wagnera. Z kolei amerykański dziennik "Wall Street Journal" pisze, że wpływy Prigożyna budziły irytację na Kremlu. To, oprócz jawnego buntu, miało najbardziej rozjuszyć siłowników na Kremlu. Amerykańska gazeta określiła, iż Pirogiżyna "ambicje przekroczyły poziom wygodny dla Władimira Putina". Wierchuszkę Kremla ponoć bardzo irytowało panoszenie się szefa najemników na szczycie Rosja-Afryka. Formalna kontrola ma odbyć się poprzez zrotowanie części oddziałów – prowadzona jest znowu rekrutacja do najemnej grupy.
Obecnie rosyjskich najemników jest w Afryce około 5 tysięcy, ale stanowią oni ważny punkt w bezpieczeństwie regionalnym. Często opłatą za ochronę są kontrakty związane z wydobyciem ropy, gazu i złota. Najemnicy są znani z okrucieństwa, które gwarantuje im skuteczność. Zamieszani są m.in. w masakrę cywilów w miejscowości Moura w Mali.
Co dalej z Grupą Wagnera?
Całkowite rozwiązanie grupy najemnej na razie nie będzie miało miejsca. Spowodowane jest to realnym wpływem na wydarzenia w Afryce prywatnych „żołnierzy”. Dysponują oni m.in. samolotami szturmowymi Su-25 oraz śmigłowcami Mi-8 i Mi-24. Dla lokalnych junt wojskowych dysponujących często tylko wojskami lądowymi stanowią więc niezwykle atrakcyjnego partnera.
Dla reżimu moskiewskiego kontrola nad Grupą Wagnera to przede wszystkim możliwość destabilizacji Afryki – przede wszystkim wywołując strach i poczucie zagrożenia. Ludność tego regionu może bardziej ochoczo przystępować wówczas do migracji w kierunku Europy, co z kolei idealnie wpasowuje się w scenariusz wojny hybrydowej z Zachodem prowadzonej przez Putina.
Na razie nie wiadomo co się stanie z około 5 tysięcznym zgrupowaniem najemników stacjonujących na Białorusi. Zastępca Kierownika Zjednoczonego Gabinetu Tymczasowego Białorusi Paweł Łatuszka w rozmowie z Polską Agencją Prasową twierdził, że białoruskie MSW od miesiąca wystawia Wagnerowcom paszporty na zmienione nazwiska. Może to mieć związek z przygotowaniem działań dywersyjnych, w tym ataków terrorystycznych. Bardzo możliwe, że Wagnerowcy będą wykorzystani do nowego etapu ataku hybrydowego na Polskę.
Nasze służby zdają sobie z tego sprawę – od miesiąca na granicy z Białorusią przebywa blisko 10 tysięcy żołnierzy, strażników granicznych oraz policjantów. Wzmocniona została także czujność służb wewnątrz kraju, wyjaśniane są m.in. wypadki na kolei. Na razie nie wiadomo, czy w sprawę były zaangażowane osoby trzecie, ale nie można takiej ewentualności wykluczyć. W poniedziałek ministrowie spraw wewnętrznych Polski oraz Litwy, Łotwy i Estonii wezwali reżim białoruski do usunięcia grupy „Wagnera” z terenów Białorusi, wycofania wszystkich nielegalnych migrantów z terenów przygranicznych i odesłania ich do krajów pochodzenia.