Warszawa i Budapeszt sprzeciwiły się niektórym założeniom polityki migracyjnej. Choć nowe zasady relokacji migrantów zostały ustalone, to Wspólnota jest daleka od jednomyślności.

Początek roku i pierwsze miesiące sprawowania prezydencji w Unii Europejskiej przez Szwecję nie wskazywały na to, że prace nad Paktem o migracji i azylu, wyznaczającym nową politykę migracyjną, mogą napotkać tak duże trudności. W toku prac udało się uzgodnić mechanizm dobrowolnej relokacji migrantów, który pozwala państwu zdecydować, czy przyjmie wyznaczoną odgórnie liczbę przybyszów, czy też – w związku z kryzysową sytuacją w państwie pierwszego kontaktu – wpłaci kontrybucję finansową w wysokości 20 tys. euro za jedną nieprzyjętą osobę. Mechanizm, który Komisja Europejska określa mianem solidarnościowego, a Polska i Węgry – kolejną wersją przymusowej relokacji, stał się jednak zarzewiem sporu, który zdominował zakończony w piątek szczyt szefów państw i rządów.

Sprzeciw podtrzymany

Nowe zasady przyjmowania migrantów zostały przyjęte większością kwalifikowaną na poziomie ministrów spraw wewnętrznych. Wówczas swój sprzeciw zgłosiły Czechy, Polska i Węgry. Z wyszehradzkiej czwórki stanowisko podtrzymały Budapeszt i Warszawa, doprowadzając do tego, że w konkluzjach ze szczytu nie zostały uwzględnione postępy w pracach nad polityką migracyjną. Nie oznacza to jednak, że mechanizm solidarnościowy nie będzie w związku z tym obowiązywał. Wystarczy, że zaakceptuje go Parlament Europejski. Na posiedzeniu Rady UE udałoby się zablokować tę decyzję, gdyby Polska i Węgry poza Czechami przekonały choć jeden kraj do utworzenia mniejszości blokującej.

Tak się jednak nie stało, więc na ubiegłotygodniowym szczycie nie udało się jedynie przyjąć konkluzji w zakresie polityki migracyjnej. Konkluzje wyznaczają jednak tylko kierunek działań UE. Są pewnego rodzaju wskazówką dla KE, ewentualnie poleceniem przygotowania określonych projektów legislacyjnych z danego obszaru. W tym przypadku jednak te prace toczą się od wielu miesięcy. Finalizacja przygotowań do zawarcia Paktu o migracji i azylu będzie teraz spoczywać, niezależnie od sprzeciwu Budapesztu i Warszawy, na prezydencji hiszpańskiej, która zainaugurowała działalność 1 lipca. O tym, że KE nie ma zamiaru wycofać się z uzgodnionego w gronie ministerialnym mechanizmu solidarnościowego, mogą świadczyć słowa szefowej Komisji Ursuli von der Leyen, która w piątek podtrzymała pozytywną ocenę przyjętego rozwiązania, twierdząc, że to przełomowy moment dla całej UE.

Przeciwnego zdania był premier Mateusz Morawiecki, który krytykował tryb przyjmowania decyzji o relokacji większością kwalifikowaną zamiast jednomyślnie i domagał się wpisania do konkluzji dobrowolności mechanizmu wraz z przyznaniem wyjątku dla Polski. Budapeszt i Warszawa w toku dyskusji argumentowały sprzeciw tym, że nowe zasady przyjmowania migrantów nie uwzględniają roli państw, które zapewniły schronienie uchodźcom z Ukrainy. Derogacji, czyli specjalnych wyjątków od mechanizmu solidarnościowego, nie przyznano ani Polsce, ani Węgrom, a premier Luksemburga Xavier Bettel zarzucił obu krajom łamanie unijnych traktatów z uwagi na zapowiadane nieprzestrzeganie uzgodnionych przepisów.

Klincz i niezadowolenie unijnych instytucji ze sprzeciwu dwóch stolic były tak duże, że szef Rady Europejskiej Charles Michel zdecydował się na niecodzienny krok. Opublikował mianowicie własne „konkluzje”. Zaapelował w nich o konsensus w sprawie polityki migracyjnej i azylowej, i w pewnym sensie odniósł się do oczekiwania szefa polskiego rządu, żeby zasadę dobrowolności wyraźnie zaznaczyć we wnioskach. Michel napisał, że relokacja i przesiedlenia migrantów powinny się odbywać „na zasadzie dobrowolności”, a „wszystkie formy solidarności należy traktować jako jednakowo ważne”. Wątpliwe jednak, żeby taki komunikat – w dodatku niewiążący prawnie – odpowiedział na obiekcje Polaków i Węgrów.

Państwa trzecie priorytetem

UE zgodnie ze swoim nowym podejściem do polityki migracyjnej chce nie tylko bardziej elastycznie podejść do zarządzania ruchem migracyjnym wewnątrz kontynentu, lecz także postawić na współpracę z państwami pochodzenia migrantów. Według pierwotnych, dość optymistycznych wersji konkluzji szczytu państwa członkowskie miały przyznać dodatkowe 10,5 mld euro na współpracę z państwami trzecimi oraz 2 mld euro na zarządzanie migracją na terenie Unii. Ostatecznie udało się porozumieć co do przyznania Tunezji ok. 1 mld euro na wzmocnienie kontroli migrantów. Wnioski uzupełniła zapowiedź wzmacniania i rozwijania podobnych partnerstw z krajami Afryki Północnej, ale bez jakichkolwiek konkretów finansowych.

Współpraca z Tunezją to tylko jeden z przykładów próby rozwiązania problemu poza Unią, a podobne partnerstwa i drobniejsze elementy Paktu o migracji i azylu będą teraz przedmiotem prac wspólnotowych instytucji. Niektóre z nich, z wyjątkiem np. mechanizmu relokacji, Budapeszt i Warszawa wciąż będą mogły zablokować. Michel zapowiedział jednak, że Rada Europejska, gromadząca przywódców 27 państw, będzie regularnie powracać do reformy polityki migracyjnej. Najbliższą okazją będzie październikowy szczyt w Brukseli, jednak kontynuacji sporu można się spodziewać już wczesną jesienią, kiedy nad efektami prac Rady i ministrów państw członkowskich będzie debatował europarlament. ©℗

Budapesztowi i Warszawie udało się zablokować konkluzje szczytu