Pozostawienie Jewgienija Prigożyna przy życiu będzie przyznaniem się Władimira Putina do słabości. System władzy nie przewiduje kompromisów. W efekcie obaj gracze wychodzą z puczu poturbowani. Szef Grupy Wagnera zagrał va banque i dlatego straci najwięcej.

Putin jawi się przy nim jednak równie źle. Pozwolił, by grupa uzbrojonych żołnierzy prywatnej formacji dotarła niemal pod Moskwę. Nie zapobiegł przejęciu Rostowa nad Donem i niepokojom w Woroneżu. I jest to jego recydywa — wcześniej obwód briański i biełgorodzki nękał Rosyjski Korpus Ochotniczy, współpracującego z ukraińskim wywiadem wojskowym HUR — Dienisa Kapustina vel Nikitina. Równolegle do tego w Moskwie spadały drony kamikaze i ginęli prokremlowscy propagandyści. Umowa społeczna, którą zawarł z Rosjanami Putin, nie przewiduje braku bezpieczeństwa wewnętrznego. Tak, jak nie przewiduje porażek w wojnie na Ukrainie. Projekt ma poparcie, dopóki prezydent wygrywa. I to wygrywa bez odcieni szarości. Jednoznacznie.

Zarówno Prigożyn jak i Kapustin jednoznacznie opowiedzieli się przeciwko prezydentowi. Nie udało im się pociągnąć za sobą pułkowników i majorów, przez co ich bunty i rajdy były lokalne, krótkotrwałe i nie doprowadziły do paraliżu państwa. Obaj dali jednak do zrozumienia, że Putin nie ma monopolu na przemoc. Że są ośrodki alternatywne, na które można się orientować.

Kapustin i Prigożyn są dla Putina nowym typem opozycji (nawet jeśli Prigożyn pozostanie mitem). Obaj złamali nie tylko monopol na przemoc, ale przede wszystkim na dostęp do alternatywnych informacji. Przywódca Grupy Wagnera w nagraniu sprzed buntu mówił o fałszywych przesłankach rozpoczęcia wojny 24 lutego 2022. Krytykował dowództwo wojskowe. Wcześniej wytykał błędy działań prowadzonych na Donbasie. Po zajęciu większej części Bachmutu wypowiadał się z szacunkiem o przeciwniku — Ukraińcach. Nie demonizował ich. Doceniał taktykę i determinację. Kapustin z kolei obnażył fikcję „twierdzy Rosja”. Nie walczył przy tym z lokalną ludnością. Eksponował raczej koszty, które musi płacić w związku z zaangażowaniem rosyjskich wojsk na Ukrainie. Gdy wziął do niewoli oddział pograniczników i zaczął nimi handlować z Kremlem, okazało się, że władze nie są zainteresowane losem swoich ludzi. Kapustin ostentacyjnie zwrócił się wówczas do Prigożyna jako tego, który jest sprawczy i rozumie wojenne esprit de corps.

Bunt Prigożyna i rajdy Kapustina nie załamały systemu dowodzenia w Rosji. Były za krótkie, by wpłynąć na przełamanie przez Ukraińców frontu na Zaporożu i na styku obwodów zaporoskiego i donieckiego. Są jednak dowodem na to, że Rosją nie rządzi monowładza. Okazuje się również, że Putin potrzebuje zagranicznych partnerów, aby łagodzić spory wewnętrzne. Jeszcze niedawno był panem życia i śmierci Aleksandra Łukaszenki, dziś białoruski dyktator świadczy mu usługi mediatora.

Ukraińcy to wszystko widzą i będą inwestować w takie inicjatywy. Nawet jeśli nie przełamią frontu szybko, lecz zaangażują Rosję w długą i wycieńczającą wojnę na wzór tych, które drenowały USA w Afganistanie i Iraku — w końcu doprowadzą system władzy Putina do rozkładu. Wczoraj był Prigożyn i Kapustin, jutro będzie pułk Kalinowskiego na Białorusi a pojutrze rebelia salaficka w rządzonej przez sufitę Ramzana Kadyrowa Czeczenii. Rosja pełna jest miękkich podbrzuszy. Nie musi zostać pokonana w tradycyjnej wojnie w okopach. Ukraińcy wykończą ją, eksploatując jej wewnętrzne słabości. Wcześniej czy później trafią w na tyle słaby punkt, aby przetrącić Putina. Doprowadzając system do załamania, prędzej odzyskają terytorium, niż czekając na samoloty w standardzie NATO.