Tak reżim mści się za informowanie świata o tym, co się dzieje za kratami.

W ostatnich tygodniach białoruskie władze wzmogły nacisk na więźniów politycznych. Z wieloma znanymi postaciami opozycji nie ma kontaktu. Najgłośniejszym przypadkiem ostatnich dni była hospitalizacja Wiktara Babaryki, byłego szefa Biełgazprombanku, któremu reżim w 2020 r. odmówił rejestracji w charakterze kandydata na prezydenta. Otoczenie Babaryki stało się potem kluczową częścią sztabu Swiatłany Cichanouskiej.

Babaryka, odsiadujący karę 14 lat obozu, nocą z 24 na 25 kwietnia trafił na oddział chirurgiczny szpitala w Nowopołocku z obrażeniami ciała. Od tej pory nie wiadomo, co się z nim dzieje. Były obrońca bankiera Dzmitryj Łajeuski zaalarmował w czwartek, że „są powody, by bać się o życie Babaryki”. Łajeuski dodał na Telegramie, że rodzina Babaryki od tej pory nie jest w stanie wydobyć od władz informacji, w jakim stanie jest uwięziony ani jak powstały obrażenia. Jego sztab podał tylko, że jeden z pracowników kolonii nr 1 w Nowopołocku przekazał, iż Babaryka jest „cały i zdrowy”. Według informacji jego otoczenia bankier miał zostać wypisany ze szpitala i wrócić do kolonii karnej. Do Babaryki nie dopuszczono też adwokata. To ostatnie nie jest zresztą nowością; wbrew białoruskiemu prawu Babaryka od trzech miesięcy był nie tylko pozbawiony możliwości spotkania z prawnikiem, lecz także odebrano mu prawo do korespondencji i rozmów z bliskimi.

Juryj Waskrasienski, politolog, który po zatrzymaniu przeszedł na stronę władz i czasem odgrywa rolę pośrednika w targach z Zachodem na temat losu więźniów politycznych, twierdzi, że „wszystko będzie dobrze”. – Zaistniała pewna konkretna sytuacja wymagająca rozwikłania. Poczekajcie trochę – powiedział w sobotniej rozmowie z „Zierkałem”. Waskrasienski zasugerował też, że gdyby Babaryka przekazał państwu 1 mln dol., byłby już na wolności. Wcześniej reżim kilka razy zwracał wolność zatrzymanym biznesmenom w zamian za szczodre okupy. Losy Babaryki nie są wyjątkiem. W listopadzie 2022 r. do szpitala trafiła odsiadująca wyrok 10 lat obozu Maryja Kalesnikawa, która najpierw pracowała z Babaryką, by po jego zatrzymaniu przejść do sztabu Cichanouskiej. Więźniowie polityczni regularnie są odcinani od komunikacji ze światem zewnętrznym, pod wydumanymi pretekstami trafiają do karnych izolatek.

Od lutego nie wiadomo, co się dzieje z socjaldemokratą Mikałajem Statkiewiczem (skazany na 14 lat obozu) i prawnikiem Maksimem Znakiem (10 lat). Zwykle oznacza to, że skazani przebywają w izolatkach. W marcu złe traktowanie w areszcie doprowadziło opozycyjnego blogera Ihara Łosika (15 lat) do próby samobójstwa. Jego żona Darja odsiaduje dwuletni wyrok za to, że udzieliła wywiadu Biełsatowi, telewizji uznanej przez władze w Mińsku za ekstremistyczną. Ich czteroletnia córka Paulina mieszka z dziadkami. Części więźniów, którym kończą się wyroki zapadłe po sierpniu 2020 r., sądy dodają kolejne, znacznie dłuższe. Dziennikarce Biełsatu Kaciarynie Andrejewej, która za relacjonowanie protestów odbyła karę dwóch lat obozu, jeszcze w zeszłym roku dodano osiem lat i trzy miesiące za zdradę stanu. Władze uderzają też w adwokatów. Zatrzymano co najmniej sześciu prawników pomagających m.in. Babaryce, Kalesnikawej i Siarhiejowi Cichanouskiemu, mężowi Swiatłany.

Politolog Arciom Szrajbman napisał w „Zierkale”, że reżim w ten sposób odgradza świat od wiadomości płynących zza krat, ponieważ izolowani są najbardziej znani więźniowie. Z kolei komentator Swabody Juryj Drakachrust dodał, że dokręcenie śruby w obozach to jedna z ostatnich możliwości zaostrzenia represji, jakimi dysponuje reżim. Drakachrust wiąże to z fiaskiem oferty powrotu, jaką władze złożyły emigracji politycznej. Osoby, którym groziła odpowiedzialność za udział w protestach, mogą powierzyć swoje losy specjalnej komisji, w której skład weszli przedstawiciele władz. Komisja zaś mogła zdecydować o tym, że po powrocie na Białoruś nie zostaną oni pociągnięci do odpowiedzialności. Nawet oficjalne dane mówią jednak, że spośród setek tysięcy Białorusinów, którzy wyjechali z kraju po sierpniu 2020 r., tylko nieco ponad 60 złożyło wnioski o objęcie programem powrotów. O ile wiadomo, nie było wśród nich nikogo rozpoznawalnego. Termin oferty upływa w lipcu. ©℗