Po apelach Niemiec w sprawie nałożenia sankcji na rosyjski sektor jądrowy rośnie grupa państw skłonnych poprzeć ten pomysł, jednak KE wciąż nie przedstawiła projektu 11. pakietu sankcyjnego.

Od początku tego roku państwom członkowskim udało się przyjąć zaledwie jeden, 10. pakiet sankcji, który rozczarował zarówno Ukrainę, jak i „jastrzębie” państwa bałtyckie i Warszawę – wszystkie wspomniane strony domagały się bowiem ambitniejszych środków, w tym objęcia nimi rosyjskiego sektora jądrowego. Polska, Litwa, Łotwa i Estonia przygotowały nawet wspólną propozycję dotyczącą nałożenia sankcji na Ros atom, czyli rosyjską spółkę skarbu państwa, która jako jedna z nielicznych realnie należy do liderów w swoim segmencie rynku na świecie.

Choć gotowe projekty trafiły do Komisji, Bruksela – według naszych informacji – po wstępnym rozpoznaniu potencjalnej liczby państw blokujących rosyjski atom nie zdecydowała się na wprowadzenie ich do swojej propozycji 10. pakietu sankcji. Od początku tego roku przedstawiciele KE zapewniają, że wysiłki w tym obszarze są skierowane na przestrzeganie już obowiązującego reżimu sankcyjnego, jednak od kilku tygodni trwają prace nad 11. pakietem. Jak się dowiedzieliśmy od dyplomaty reprezentującego jedno z państw bałtyckich, wszystkie cztery stolice: Warszawa, Ryga, Tallin i Wilno, ponowiły w ostatnich dniach swoją propozycję wciągnięcia na listę sankcyjną Rosatomu. – Komisja Europejska, pomimo licznych zapowiedzi, na razie nie przekazała przedstawicielom państw członkowskich żadnego kompleksowego projektu nowego zestawu środków sankcyjnych. Liczymy, że nasza propozycja zostanie uwzględniona, ale nie widzimy ze strony Brukseli presji na przyjmowanie nowych decyzji w tym zakresie – dodaje nasz rozmówca.

Najbliższą okazją do omówienia potencjalnych nowych środków nałożonych na Rosję i rosyjskich decydentów będzie poniedziałkowa rada ds. zagranicznych. Według naszych informacji podczas spotkania szefów dyplomacji państw UE w Luksemburgu może dojść jedynie do wstępnego omówienia propozycji poszczególnych stolic, jednak obecnie nie jest przewidziana dyskusja nad gotowym projektem 11. pakietu – wciąż pracuje nad nim Bruksela. Podczas poniedziałkowej rady pomysł nałożenia kar na Rosatom prezentowany od miesięcy przez Polskę i państwa bałtyckie ma zostać wsparty przez Berlin, który coraz wyraźniej domaga się sankcji na rosyjski sektor jądrowy. W ubiegły weekend apelował o to szef resortu gospodarki Robert Habeck. – Technologia jądrowa jest niezwykle delikatną dziedziną, a Rosji nie można już uważać za wiarygodnego partnera w tym zakresie – mówił w weekend Habeck.

Istotnie Rosatom poza silną pozycją na rynku odpowiada także za siłowe przejęcie ukraińskiej elektrowni jądrowej w Zaporożu i jest oskarżany o porwania i wywózkę w głąb Rosji dzieci pracowników elektrowni. Wciąż jednak sankcjom na kremlowski sektor jądrowy sprzeciwiają się przede wszystkim Węgry, których elektrownia Paks jest w pełni uzależniona od rosyjskiej technologii, a dodatkowo Budapeszt kontynuuje współpracę z Moskwą, budując nowy reaktor. Pomysłowi Bałtów, Polski i obecnie też Niemiec sprzeciwia się również Bułgaria, a nieprzychylnym okiem patrzy na sam pomysł również Francja, której flagowa spółka energetyczna EDF współpracowała z Rosatomem m.in. w zakresie produkcji i wzbogacania paliwa jądrowego oraz składowania odpadów radioaktywnych. Zastępca Habecka w resorcie, odpowiadający za politykę sankcyjną Sven Giegold, zasugerował, że część państw mogłaby od sankcji uzyskać odstępstwa, czyli możliwość wdrożenia ich później niż pozostałe państwa członkowskie.

Do Brukseli wpłynęły zarówno propozycje atomowych sankcji ze strony Warszawy i trzech stolic państw bałtyckich, jak i propozycja niemiecka. Grupa chętnych do ich poparcia – jak twierdzi dyplomata, z którym rozmawialiśmy – rośnie, jednak niewiele państw z północy i zachodu Europy traktuje ten pomysł jako realny, jeśli chodzi o wdrożenie. Choć projekt sankcji popiera dziś kilkanaście państw, to do przyjęcia takiej propozycji – podobnie jak wszystkich poprzednich pakietów – jest wymagana jednomyślność podczas głosowania, a na tę trudno liczyć przy sprzeciwie Budapesztu, Sofii, Paryża i najprawdopodobniej Pragi, która sprowadza rosyjskie paliwo jądrowe m.in. do elektrowni Temelin. Od poparcia przez wymienione stolice w dużej mierze zależy, kiedy KE przedstawi gotowy projekt 11. pakietu i czy na listę sankcyjną trafi w końcu Rosatom. ©℗