UE przygotowuje zieloną transformację i coraz śmielej rozmawia o umowach handlowych z USA i Mercosurem, ale nie chce też tracić z oczu Chin.

Rozpoczęta dziś trzydniowa wizyta przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Chinach będzie koncentrowała się wokół wojny w Ukrainie i potencjalnych rozmów pokojowych, w tym zaangażowania w nie zarówno Brukseli, jak i Pekinu. Von der Leyen nie jedzie jednak do Państwa Środka z pustymi rękami, lecz chce rozmawiać także o współpracy handlowej w kontekście m.in. zielonej transformacji.

Dla „27” umowy nie tylko oznaczają usuwanie barier administracyjnych, lecz także pozwalają na większe wzajemne otwarcie rynków przez przyznanie licznych ulg podatkowych, zachęt inwestycyjnych czy obniżanie (lub zupełne zdejmowanie) ceł. W zależności od stopnia współpracy UE podpisuje umowy o partnerstwie gospodarczym, wolnym handlu i stowarzyszeniu. Na razie Bruksela próbuje tak negocjować sektorową współpracę głównie z USA, aby jednocześnie nie zrujnować relacji z Pekinem.

Chiński bubel

Zgodnie z wytycznymi przyjętymi w 2018 r. KE odrębnie negocjuje umowy inwestycyjne i duże umowy handlowe. Teoretycznie von der Leyen dysponuje wynegocjowaną przed trzema laty umową inwestycyjną z Chinami, która nie została ratyfikowana. W UE jest grupa dyplomatów przychylnych temu rozwiązaniu, a zbliżenie z Chinami popiera m.in. szef Rady Europejskiej Charles Michel.

Sęk w tym, że umowa z 2020 r. z Chinami zakłada przede wszystkim ułatwienia dla europejskich firm w przenoszeniu produkcji do Państwa Środka. Daje ona jednak duże subsydia, ulgi i zachęty dla przedsiębiorstw chińskich, które chcą inwestować w kluczowych z dzisiejszej perspektywy sektorach gospodarki, w tym przede wszystkim w odnawialne źródła energii. W obecnej formule umowa jest zupełnie sprzeczna z kierunkowymi decyzjami państw członkowskich i samej KE, podjętymi po rozpoczęciu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji.

Unia jest dziś na kursie nie tylko dywersyfikacji dostaw nośników energii, ale także surowców krytycznych niezbędnych w procesie transformacji przemysłu. Otoczenie Michela uważa natomiast, że zbliżenie handlowe z Chinami i utrzymanie współpracy w kluczowych sektorach, jak choćby sprowadzanie i przetwarzanie metali ziem rzadkich, jest konieczne dla zrealizowania celów klimatycznych, przeprowadzenia zielonej transformacji i jednocześnie może zbliżyć Pekin i Brukselę do wspólnych mediacji z Kremlem. Temu ostatniemu może przysłużyć się także kompleksowa umowa handlowa lub wznowienie rozmów o umowie inwestycyjnej, choć von der Leyen ma według naszych nieoficjalnych informacji raczej zarysować akceptowalne dla UE granice współpracy rosyjsko-chińskiej, niż zaproponować intensyfikację relacji handlowych.

Nie powtórzyć TTIP

Na te ostatnie bowiem czujnie spoglądają Stany Zjednoczone, które traktują UE jako pewnego sojusznika, który pozwoli równoważyć rosnącą siłę chińskiej gospodarki. Sęk w tym, że niekoniecznie w ten sposób patrzy na to cała Unia. Giganci motoryzacyjni, tacy jak Francja czy Niemcy, są niezadowoleni z efektów negocjacji z administracją Joego Bidena w sprawie uzyskania wyjątków dla europejskich producentów samochodów elektrycznych, na których pojazdy Amerykanie również mogliby otrzymywać ulgi i zachęty podatkowe. Dokładnie takie odstępstwa otrzymały od USA państwa, z którymi Waszyngton podpisał wcześniej umowy handlowe, w tym Kanada czy Meksyk. Po obu stronach Atlantyku jest wola doprowadzenia do stworzenia kompleksowej umowy handlowej, a nie tylko umowy o partnerstwie gospodarczym, ale fiasko negocjowanego od 2013 r. Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP), nieco studzi zapały zarówno dyplomatów, jak i urzędników. Najbardziej zaawansowane rozmowy, będące pokłosiem m.in. niedawnej wizyty von der Leyen w Waszyngtonie, dotyczą surowców krytycznych. UE chciałaby sprowadzać ich więcej z USA, ale jednocześnie chciałaby, żeby przetworzone na terenie Unii mogły być preferencyjnie eksportowane na amerykański rynek. Konsultacje w tej sprawie potrwają w Stanach Zjednoczonych miesiąc, a potencjalna umowa określająca handel w tej dziedzinie na linii Bruksela–Waszyngton może zostać podpisana na przełomie kwietnia i maja. Na razie wznowione zostały prace technicznych zespołów, które po obu stronach Atlantyku przygotowują treści umów, jednak kontrowersje pojawiają się głównie w USA. Administracja Bidena zamierza bowiem umowę dotyczącą surowców krytycznych zakwalifikować jako umowę o wolnym handlu, co pozwoliłoby na uzyskanie odstępstw dla europejskich firm motoryzacyjnych, jednak wymagałoby zgody Kongresu, o którą Biden nie występował w przypadku podobnych umów podpisywanych np. z Japonią.

Von der Leyen po wizycie w USA oraz obecnej podróży do Chin miała odwiedzić trzeci najważniejszy dla UE kierunek handlowy – Brazylię, będącą największym państwem Mercosuru (organizacji gospodarczej grupującej jeszcze Argentynę, Paragwaj i Urugwaj). Na razie wizyta została odsunięta w czasie – najpewniej do opracowania aneksu do umowy handlowej wynegocjowanej w 2019 r. ©℗