Mały stan z Gór Skalistych jako pierwszy chce wprowadzić kary za pomoc kobietom w dokonaniu aborcji poza jego granicami.

Po historycznym zeszłorocznym wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego, który uznał, że prawo do aborcji nie jest gwarantowane w konstytucji USA, w ponad 20 stanach doszło do zaostrzenia przepisów dotyczących przerywania ciąży. Na ten moment 24 stany wprowadziły już zapisy o niemal całkowitym zakazie aborcji lub są na najlepszej drodze, by tego dokonać. Z wyliczeń liberalnego dziennika „Washington Post” wynika, że nawet połowa Amerykanek w wieku 15–44 lat może niedługo żyć w regionach, gdzie dostęp do aborcji w pierwszych tygodniach ciąży jest bardzo mocno ograniczony.

O wiarygodne dane trudno, ale pewnym jest, że na skutek decyzji Sądu Najwyższego zwiększyła się w Stanach Zjednoczonych liczba „międzystanowych aborcyjnych podróży”. Chodzi tu o wyjazd kobiety ze stanu, gdzie nie ma ona legalnej możliwości przerwania swojej ciąży, do stanu, w którym jest to zgodne z prawem. Nieoficjalne szacunki mówią, że obecnie kilkanaście procent dokonywanych w Ameryce aborcji dotyczy kobiet przyjezdnych. Zgodnie z doniesieniami z klinik na taką podróż decydują się najczęściej kobiety relatywnie zamożne, stosunkowo mało z nich pochodzi z mniejszości etnicznych.

Choć część polityków i prawników reprezentujących ruch pro-life uznaje międzystanowe podróże w celu dokonania aborcji za spory problem, to do tej pory środowiska te pozostawały raczej bezzębne w kwestiach regulacji tego procederu. Działania ograniczały się do mocno lokalnego szczebla, nie sięgały poziomu stanu. Na fali jednej ze spraw Sąd Najwyższy w Missouri orzekł np. wprost, że prawo tego stanu nie może obejmować czynów popełnionych poza jego granicami. Zresztą przy samym wyroku Sądu Najwyższego USA konserwatywny sędzia Brett Kavanaugh przyznał w opinii, że prawo do przekraczania granic stanu jest prawem konstytucyjnym, nawet jeśli dotyczy aborcji.

Sytuacja może jednak w najbliższej przyszłości ulec zasadniczej zmianie ze względu na Idaho, senny i prawie dwumilionowy stan w Górach Skalistych. Stanowy parlament, czyli Izba Reprezentantów oraz Senat, przegłosował tu projekt ustawy, który przewiduje kary od dwóch do pięciu lat więzienia za pomoc przy podróży aborcyjnej dla kobiety przed 19. rokiem życia. Losy projektu zależą teraz od decyzji gubernatora Brada Little, konserwatysty o antyaborcyjnych poglądach. Republikanin ten w przeszłości podpisał już ustawę zakazującą przerwania ciąży po sześciu tygodniach, z wyjątkami przewidzianymi w przypadku gwałtu, kazirodztwa czy zagrożenia życia matki. Warto zaznaczyć, że sąsiadujące z Idaho Waszyngton czy Oregon mają bardziej liberalne prawa.

Projekt ustawy z Idaho mówi o „aborcyjnym handlu” i zakazuje dorosłym „rekrutowania i transportu nieletnich w ciąży” w celu dokonania aborcji w innym stanie. Warto jednak podkreślić, że wszystko dotyczy jedynie części kobiet, nie obejmuje tych starszych niż 19 lat. W zamiarze konserwatywnych prawników ma to być sposób, by nie łamać konstytucyjnego amerykańskiego prawa do podróży między stanami. A zgodnie z rządowymi danymi ok. 9 proc. kobiet decydujących się w Stanach Zjednoczonych na przerwanie ciąży ma mniej niż 19 lat.

Mimo że sprawa nie dotyczy wszystkich kobiet, odbija się w Stanach Zjednoczonym szerokim echem. Wszystko dlatego, że gdyby projekt ustawy wszedł w życie, stanowiłby głośny precedens, a Idaho stałoby się pierwszym stanem przewidującym kary za pomoc w aborcji dokonanej poza granicami jego jurysdykcji. Nie jest wykluczone, że wątpliwości co do zmian prawa w Idaho musiałby rozstrzygnąć Sąd Najwyższy w Waszyngtonie.

Prawdopodobne jest, że za Idaho pójdą inne stany, głównie na Głębokim Południu. Za to w samym Idaho środowiska pro-choice nie zamierzają się poddawać, zapewniając, że jeśli gubernator Little złoży podpis pod projektem, to doprowadzą do „prawnej walki”, złożą odrębne projekty i będą zbierać środki na ochronę prawną dla tych, którym groziłaby kara.

Mimo że od wyroku Sądu Najwyższego USA minie niedługo rok, końca zmian prawnych, które umożliwiła ta decyzja, nie widać. Kwestia zaostrzenia przepisów aborcyjnych w części stanów, np. w Georgii, jest zależna obecnie od decyzji lokalnych sądów. Do tego dochodzi debata na temat dostępności tabletek aborcyjnych – w zeszłym miesiącu Wyoming stało się pierwszym stanem, który zakazał ich całkowicie. Aborcja to też niezwykle ważny temat wyborczy. Około 60 proc. głosujących w ubiegłorocznych wyborach środka kadencji przyznało, że jest niezadowolonych lub sfrustrowanych decyzją Sądu Najwyższego. Podobny odsetek Amerykanów – jak wynika z badań ośrodka Pew Research – uważa, że aborcja powinna być dostępna w większości przypadków. ©℗