Doświadczyliśmy pewnych problemów w pierwszej reakcji na trzęsienia ziemi, ale obecnie pracujemy już normalnie - powiedział w środę prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który przemawiał w prowincji Kahramanmaras, gdzie znajduje się epicentrum poniedziałkowego trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8.

Prezydent, cytowany przez agencję Reutera, dodał, że drogi i lotniska w Turcji nie funkcjonowały poprawnie w wyniku kataklizmu, ale w jego ocenie sytuacja będzie się poprawiać z każdym dniem. Powiedział również, że obywatele powinni słuchać jedynie komunikatów rządowych i ignorować "prowokatorów" w czasie, gdy tysiące ludzi narzeka na brak środków do życia oraz powolną reakcję władz w obliczu trzęsień ziemi.

Prezydent, którzy przemawiał przy wtórze syren pogotowia ratunkowego, jeszcze w środę ma odwiedzić inną ciężko dotkniętą przez trzęsienia ziemi prowincję - Hatay, leżącą przy granicy z Syrią.

Korespondentka Sky News Alex Crawford opisała, że w mieście Antakya, zlokalizowanym w prowincji Hatay, we wtorek nie było żadnych służb ratowniczych, ani "dosłownie żadnej skoordynowanej reakcji rządu". W środę miasto jest "zalane koparkami i sprzętem do kopania, ale 12 godzin temu zdesperowani mieszkańcy walczyli o zapasy z jednej ciężarówki wolontariuszy; były wśród nich matki lamentujące, że potrzebują pomocy dla swoich dzieci". Crawfrod dodała, że pomimo ogromnej armii, jaką posiada Turcja, nie widziała w okolicy żadnych żołnierzy oddelegowanych do pomocy.

Dziennikarka zamieściła także w środę rano na Twitterze nagranie wideo, na którym widać rzędy koparek, inne pojazdy oraz osoby ubrane w kamizelki odblaskowe - najprawdopodobniej służby ratownicze (https://tinyurl.com/app/). Napisała, że "wygląda na to, że pomoc nareszcie zmierza do Hatay po narastającym gniewie i desperackich prośbach o ratunek kierowanych przez mieszkańców regionu".

"Jest tutaj mnóstwo złości z powodu czegoś, co mieszkańcy uważają za opóźnienie czasowe w reakcji władz" - stwierdziła Crawford w reportażu dla Sky News.

"Widzieliśmy kilka kłótni między mieszkańcami Antakyi i operatorami koparek, ponieważ dochodzi do sporów dotyczących podejścia do odnajdywania uwięzionych (pod gruzami) osób" - dodała. Jeden z mieszkańców krzyczał, że ma swoje prawa i chce wpierw sam przeszukać gruzy. (PAP)

kjm/ tebe/