Pekin jest największym partnerem handlowym państw afrykańskich. Amerykanie mówią o pułapce zadłużenia.

Nowy minister spraw zagranicznych Chin Qin Gang rozpoczął kadencję od tygodniowej wizyty w Afryce. Do piątku odwiedzi Etiopię, Gabon, Angolę, Benin i Egipt. „To pokazuje, że ChRL przywiązuje dużą wagę do tradycyjnej przyjaźni z Afryką i rozwoju stosunków chińsko-afrykańskich” – przekazał jego rzecznik prasowy Wang Wenbin.
Podczas gdy Stany Zjednoczone starają się odbudować relacje z tamtejszymi przywódcami, a Rosja poszerza swoją strefę wpływów, Chiny umacniają pozycję w Afryce. Pekin jest obecnie głównym partnerem handlowym kontynentu i inwestorem w tamtejsze projekty infrastrukturalne. Handel między Afryką a Państwem Środka w 2021 r. wyniósł 254 mld dol., wzrastając o ok. 35 proc. w stosunku do roku poprzedniego (dane za 2022 r. nie są jeszcze dostępne).
Pekin pozostaje też największym pożyczkodawcą dla krajów afrykańskich. Dlatego przy okazji wizyty Ganga pojawiły się obawy dotyczące „pułapki zadłużenia” i chińskiej „dyplomacji pałacowej”, czyli finansowania ogromnych projektów infrastrukturalnych dla afrykańskich rządów w celu zapewnienia sobie wpływów w ich szeregach. Zwracał na to uwagę już podczas listopadowej wizyty w Nigerii sekretarz stanu USA Antony Blinken. – Zbyt często międzynarodowe umowy infrastrukturalne są nieprzejrzyste, przymusowe i obciążają kraje długiem nie do opanowania – mówił. Dosadniej na ten temat wypowiadali się poprzednicy ekipy prezydenta Joego Bidena w Białym Domu. Wiceprezydent za rządów Donalda Trumpa Mike Pence otwarcie oskarżał wówczas Pekin o prowadzenie „dyplomacji długu” w Afryce.
W grudniu prezydent Biden zorganizował w Waszyngtonie szczyt z udziałem przywódców państw afrykańskich. Dla administracji demokraty była to okazja do ponownego zaangażowania się w relacje z tamtejszymi władzami.
Jeszcze przed spotkaniem zastępca sekretarza handlu Don Graves przyznał, że Stany Zjednoczone pozostają w tyle za Chinami, które wyprzedziły amerykańskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Afryce. Przekonywał jednak, że USA są „partnerem z wyboru”. – Amerykańscy inwestorzy i firmy muszą nadrobić zaległości. Zapewniamy najlepsze technologie i innowacje, najwyższe standardy... Stany Zjednoczone pomagają budować potencjał w naszych krajach partnerskich, a nie je wyzyskiwać – powiedział.
Kontynent, którego liderzy często czują się pomijani przez czołowe gospodarki, jest kluczowy dla światowych potęg ze względu na szybko rosnącą populację, znaczące zasoby naturalne czy głosy w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ten ostatni element często wykorzystuje Pekin. W ciągu ostatnich dwóch dekad Chiny zmobilizowały kraje afrykańskie do zapewnienia niemal jednogłośnego poparcia dla kilku rezolucji zmieniających normy w agencjach międzynarodowych. Na przykład w Komisji Praw Człowieka ONZ (UNHRC) kraje afrykańskie opowiedziały się w 2017 r. za wspieraną przez Chiny rezolucją, która przedstawiała alternatywną interpretację praw człowieka skupioną na zasadzie nieingerencji. Podobnie większość państw afrykańskich należących do UNHRC poparła w 2020 r. rezolucję, która po raz pierwszy miała wprowadzić „myśl Xi Jinpinga” do tekstu ONZ.
Dla Waszyngtonu Afryka ma ogromne znaczenie strategiczne także ze względu na zmiany w amerykańskiej polityce zagranicznej, która ma się skupiać na Chinach postrzeganych jako najważniejszy ekonomiczny i militarny przeciwnik Stanów Zjednoczonych. Dlatego jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem grudniowego szczytu Biały Dom ogłosił poparcie Bidena dla dołączenia Unii Afrykańskiej do grupy G20. Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan przekazał również, że administracja zobowiąże się do wydania 55 mld dol. w Afryce w ciągu najbliższych trzech lat na „szeroki zakres sektorów, aby stawić czoła podstawowym wyzwaniom naszych czasów”. – Porównując to, co Stany Zjednoczone zrobią w ciągu najbliższych lat, z inicjatywami, do których zobowiązuje się jakikolwiek inny kraj, myślę, że wypadamy niezwykle korzystnie – powiedział Sullivan.
Pekin nie jest jedynym wyzwaniem stojącym przed Amerykanami na kontynencie afrykańskim. W miarę jak Rosja stawała się międzynarodowym pariasem po inwazji na Ukrainę, rosło znaczenie Afryki w jej polityce zagranicznej. Kreml ciężko pracował nad utrzymaniem wizerunku antyimperialistycznej siły, która wspiera afrykańską walkę z neokolonializmem. W ten sposób władze w Moskwie próbowały przerzucić na Zachód odpowiedzialność za odczuwalne w Afryce konsekwencje wojny w Europie. ©℗