Władze nie ustępują w swojej polityce wobec demonstrantów, uznając ją za skuteczną. Wiele wskazuje na to, że trwające od września protesty słabną.

Nowym szefem policji w Iranie został gen. Ahmadreza Radan - przekazał najwyższy przywódca kraju Ali Chamenei. Zastąpił na tym stanowisku Hosejna Asztariego. To on odpowiadał dotychczas za tłumienie trwających od września protestów, które reżim określa mianem „wznieconych przez wrogów Iranu zamieszek”. Kanał informacyjny Iran International z siedzibą w Londynie informował, że owiany złą sławą Radan został mianowany na stanowisko, by wzmocnić reakcję władz na bunt obywateli. Chamenei miał być bowiem niezadowolony z „niekompetencji” Asztariego.

Doświadczenie w uciszaniu

Radan, podobnie jak jego poprzednik, karierę wojskową zaczynał w szeregach Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Od 2008 do 2014 r. służył jako zastępca szefa policji, by później kierować policyjnym Centrum Studiów Strategicznych. Odegrał kluczową rolę w tworzeniu policji moralności i uciszaniu protestujących po spornych wyborach prezydenckich w 2009 r. Kilku zatrzymanych w areszcie śledczym Kahrizak, które było wówczas wykorzystywane do przetrzymywania demonstrujących Irańczyków, twierdziło, że Radan bywał w Kahrizaku i osobiście uczestniczył w biciu i maltretowaniu. - W ciągu dnia wychodziłem na ulice i rozprawiałem się z buntownikami, a nocami udawałem się do ośrodków zatrzymań na przesłuchania - mówił Radan o swojej roli w tłumieniu ówczesnych demonstracji w wywiadzie dla agencji Tasnim. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone nałożyły na niego sankcje w związku z łamaniem praw człowieka.
Chamenei nakazał policji pod wodzą Radana „poprawić swoje możliwości”, a także „wyszkolić wyspecjalizowane siły dla różnych sektorów bezpieczeństwa”. Analitycy twierdzą, że radykalny rząd Iranu może utrzymać się u władzy tylko dzięki kontynuacji aresztowań i zabijania protestujących. Do tej pory w Iranie zmarło co najmniej 516 osób (w tym 70 dzieci), a ponad 19 tys. zostało aresztowanych - podała działająca poza krajem agencja prasowa zrzeszająca irańskich obrońców praw człowieka Human Rights Activists News Agency (HRANA).

Śmierć za rozmowę z Izraelem

W najlepszym wypadku za sprzeciw wobec reżimu można stracić pracę. Na przykład profesor uniwersytetu Mazandaran Farszid Noruzi napisał na początku stycznia na Instagramie, że jego umowa została anulowana i że nie otrzyma wynagrodzenia za bieżący semestr. Powód: odmówił przekazania władzom nazwisk studentów, którzy bojkotowali wykłady. Scenariusz najgorszy zakłada karę śmierci. Dotychczas reżim wykonał cztery egzekucje, w tym dwie w ubiegłą sobotę. Mohammadmahdi Karami i Sejjed Mohammad Hosejni zostali w ten sposób ukarani za zabicie członka sił paramilitarnych podczas protestów w listopadzie. „Główni sprawcy zbrodni, która doprowadziła do męczeńskiej śmierci Ruhollaha Adżamiana, zostali powieszeni dziś rano” - podała w weekend sądowa agencja Mizan Online.
Wczoraj kilkadziesiąt osób demonstrowało przed budynkiem więzienia w mieście Karadż w związku z doniesieniami, że dwaj kolejni mężczyźni - 22-letni Mohammad Kobadlu i 19-letni Mohammad Borughani - także mogą zostać wkrótce zamordowani. Obaj zostali skazani za zabicie członków sił bezpieczeństwa. Pierwszy miał przejechać policjanta samochodem, a drugi wykorzystać do ataku nóż. Na egzekucję czeka obecnie łącznie ok. 26 więźniów. Co najmniej 11 zostało już skazanych na śmierć, a kolejnych 15 oskarżono o przestępstwa, które w Iranie są karane śmiercią - w tym prowadzenie „wojny przeciwko Bogu”. Wśród skazanych jest pisarz i ilustrator Mehdi Bahman. Jest winny, bo udzielił wywiadu izraelskim mediom.
Władze zatrzymują też celebrytów, ale ci często za kraty trafiają na krótko. Głośno było m.in. o aktorce Taraneh Alidusti. Poparła protesty, dlatego w więzieniu spędziła prawie trzy tygodnie. W środę została jednak zwolniona za kaucją. - Pobłażliwość, jaką czasami wykazują się władze, jest próbą zapobieżenia dalszemu podziałowi w strukturach bezpieczeństwa. Niektórzy z ich członków są zrażeni śmiertelnym rozlewem krwi - mówił w rozmowie z „The Arab Weekly” Afshin Shahi z Uniwersytetu Keele w Wielkiej Brytanii. Ale pomimo kilku zwolnień, większość - w tym znany aktywista Arasz Sadeki - w więzieniu tkwi od miesięcy.

Bunt cichnie

Niektórzy obserwatorzy sugerują, że zarówno wielkość, jak i częstotliwość demonstracji w ostatnim czasie maleją. Założyciel londyńskiego think tanku Bourse & Bazaar Foundation Esfandiar Batmanghelidj zamieścił pod koniec grudnia na Twitterze wykres, który wydaje się pokazywać taki spadek. „Kluczowe pytanie brzmi, dlaczego ruch motywowany tak słusznym gniewem nie wywołał jak dotąd dużych i trwałych demonstracji. Jakie zmiany w czynnikach politycznych, ekonomicznych i społecznych od 2009 r. uniemożliwiają mobilizacje podobne do tych z przeszłości?” - pytał.
Protesty wybuchły we wrześniu w północno-zachodnim Iranie po tym, jak 22-letnia Kurdyjka Mahsa Amini zmarła w areszcie irańskiej policji moralności. Dziewczyna została oskarżona o niewłaściwe zakrycie włosów.
Demonstracje, które bardzo szybko rozprzestrzeniły się po całym kraju, z protestów przeciwko obowiązkowi noszenia hidżabu przekształciły się jednak w bunt przeciwko reżimowi jako takiemu. ©℗