Mijający rok miał przynieść ulgę po pandemii. Szybko jednak okazało się, że na międzynarodowej scenie spokoju nie będzie. Subiektywnego wyboru dokonała Karolina Wójcicka z DGP.
1. Inwazja Rosji na Ukrainę
O możliwości wybuchu pełnoskalowej wojny wywiady Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii ostrzegały już pod koniec ubiegłego roku. “Specjalną operację militarną” Władimir Putin rozpoczął 24 lutego, atakując terytorium Ukrainy ze wschodu, północy i południa. Od tego czasu za wschodnią granicą Polski zginęło co najmniej 7 tys. cywilów, a niemal 8 mln zostało zmuszonych do ucieczki z kraju. Ci, którzy zostali, mierzą się z niedoborami żywności, wody i przerwami w dostawach prądu. W ciągu ostatnich 9 miesięcy rosyjscy żołnierze dopuścili się licznych zbrodni wojennych, w tym masakr ludności cywilnej, tortur czy gwałtów na kobietach i dzieciach. Konsekwencje wojny w Ukrainie odczuwalne są jednak na całym świecie. Ceny energii w Unii Europejskiej osiągnęły w 2022 r. rekordowy poziom. Wzrost ten rozpoczął się w 2021 r., ale rosyjska agresja i jednostronna decyzja Moskwy o zawieszeniu dostaw gazu do niektórych państw członkowskich, spowodowały zaostrzenie kryzysu. Z kolei blokada Morza Czarnego przez wojska agresora, która uniemożliwiła eksport ukraińskiego zboża, wzmocniła przypuszczenia, że Kreml chce przy okazji zagłodzić mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. “Rosja ma plan głodowy. Władimir Putin przygotowuje się do zagłodzenia dużej części rozwijającego się świata jako kolejnego etapu swojej wojny w Europie" - komentował wiosną profesor Uniwersytetu Yale Timothy Snyder. W państwach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej - często importujących nawet do 90 proc. zboża z Ukrainy i Rosji - szybko zdrożała żywność, a latem w niektórych pojawiły się problemy z niedoborami pieczywa. Choć Moskwa zgodziła się w lipcu na wynegocjowane przez ONZ i Turcję porozumienie umożliwiające Ukrainie wznowienie eksportu przez morze, Kreml jednocześnie kontynuował rozkradanie ukraińskich przedsiębiorstw rolnych. Transport przechwyconej przez Rosję pszenicy do sojuszniczej Syrii wzrósł w tym roku 17-krotnie do nieco ponad 500 tys. ton.
2. Protesty w Iranie
Gdy we wrześniu w areszcie zmarła zatrzymana przez policję ds. moralności 22-letnia Mahsa Amini, obywatelki kraju i wspierający je mężczyźni wyszli na ulice irańskich miast, by sprzeciwić się obowiązkowi zakrywania włosów. Niewielu jednak wierzyło, że protesty te mogą przerodzić się w szerszy ruch przeciwko opresyjnemu reżimowi Ajatollahów. Antyrządowe demonstracje odbywały się wcześniej m.in. na przełomie 2017 i 2018 r. czy w 2019 r., ale przywódcom zawsze udawało się je zdusić. Tym razem niezadowolenie mieszkańców Iranu - wzmocnione problemami wywołanymi funkcjonowaniem w pogrążonej w sankcjach i kryzysie gospodarce - okazało się największym wyzwaniem dla Ajatollahów od czasu ich dojścia do władzy w 1979 r. Do grudnia irańskie siły bezpieczeństwa zabiły na ulicach co najmniej 450 osób. Rząd rozpoczął też publiczne egzekucje skazanych w przyspieszonych procesach za przestępstwa przeciwko państwu protestujących. Ale w działaniach przywódców Iranu widać strach. Kilkukrotnie przekonywali mieszkańców do dialogu, a prokurator generalny Mohammaddżafar Montazeri pokusił się o stwierdzenie, że policja ds. moralności, której zadaniem jest m.in. egzekwowanie islamskiego kodeksu ubioru, zostanie rozwiązana. W szczere intencje władz nikt jednak w Iranie dzisiaj nie wierzy. “Jestem przekonana, że nawet jeśli władze ogłosiłyby jutro koniec obowiązku noszenia hidżabu, Irańczycy nie wróciliby do domów. Dzisiaj chodzi o fundamentalną zmianę systemu, koniec reżimu islamskiego” - mówiła DGP ekspertka think tanku Middle East Institute Nazee Moinian. Trwałość protestów rządowych wywołała spekulacje, że Iran jest w początkowej fazie nowej rewolucji. Być może. Najpierw Irańczycy będą musieli jednak wyłonić wspólnego lidera, który ją poprowadzi.
3. Światowa oś pariasów
Choć stosunki między Moskwą a Teheranem zaczęły pogłębiać się po rosyjskiej inwazji na Krym w 2014 r., dopiero wydarzenia 2022 r. na dobre popchnęły je w swoje ramiona. Iran przekazał Rosji drony do wykorzystania na polu walki w Ukrainie, zabiegając w zamian o pomoc w rozwoju swojego programu nuklearnego. Współpraca światowych pariasów nie ogranicza się jednak wyłącznie do kwestii militarnych. Tuż po głośnej wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena w Arabii Saudyjskiej, 19 lipca do Teheranu poleciał Władimir Putin. Była to druga zagraniczna podróż Rosjanina po 24 lutego (pierwszą odbył w czerwcu do Tadżykistanu i Turkmenistanu). Powodem wizyty rosyjskiego przywódcy był zamiar pogłębienia więzi gospodarczych. Rosja i Iran, odpowiednio najbardziej i drugi najbardziej obłożony sankcjami kraj na świecie, mają ku temu mocne podstawy. „The Wall Street Journal” donosił, że w ostatnich miesiącach Rosjanie coraz częściej odwiedzali Teheran w celu omówienia sposobów na obejście nakładanych przez Zachód kar. Wśród pomysłów pojawiało się m.in. stworzenie własnego systemu bankowego. Dwustronny handel między Rosją a Iranem wzrósł w tym roku o 10 proc. Według zajmującej się analizą danych firmy Kpler w lipcu Iran prześcignął Egipt i Turcję jako największy nabywca pszenicy w Rosji, kupując 360 tys. t zboża. Iran może również stać się wkrótce centrum tranzytowym dla rosyjskiego eksportu do sąsiadujących z nim państw, takich jak Irak czy Afganistan. Oba prawdopodobnie zwiększą import w latach 2022–2023. Według prognoz amerykańskiego Departamentu Rolnictwa sprzedaż pszenicy do Iraku w bieżącym sezonie osiągnie 3,5 mln t, co oznacza wzrost z 2,6 mln t w stosunku do poprzedniego. Import do Afganistanu może natomiast wzrosnąć w skali roku o 200 tys. t, do 3,4 mln t. Rosja i Iran planują również przyspieszyć utworzenie Międzynarodowego Korytarza Transportowego Północ-Południe (INSTC) – multimodalnej sieci statków, kolei i dróg o długości 7,2 tys. km, służącej do przemieszczania ładunków między Indiami, Iranem, Afganistanem, Azerbejdżanem, Rosją, Azją Środkową i Europą. Kreml traktuje ten szlak m.in. jako alternatywę dla Kanału Sueskiego i szansę na stworzenie nowych łańcuchów dostaw. “Nie jest to jednorazowa i być może tymczasowa koalicja. Inwazja Rosji na Ukrainę była kluczowym punktem zwrotnym” - przekonuje Alex Vatanka z Middle East Institute.
4. Zwycięstwo skrajnej prawicy w Izraelu
Po roku spędzonym w opozycji lider Likudu Binjamin Netanjahu wraca na stanowisko premiera. Tym razem w towarzystwie partii ultraortodoksyjnych. “Mówimy o najbardziej prawicowym i ekstremistycznym rządzie od momentu powstania państwa Izrael” - komentował w listopadzie na łamach DGP były szef Mosadu Dani Jatom. Skład nowej koalicji dowodzi, że w Izraelu w ekspresowym tempie nastąpiła normalizacja skrajnie prawicowych poglądów. Ministrem bezpieczeństwa publicznego zostanie niegdyś marginalizowany Itamar Ben Gewir. W przeszłości skazany był za podżeganie do rasizmu i wspieranie terrorystów. Na miesiąc przed listopadowymi wyborami do Knesetu trafił zresztą na pierwsze strony gazet, gdy został sfilmowany, jak wyciąga broń w kierunku Palestyńczyków, którzy rzucili w niego kamieniem podczas wizyty w arabskiej części okupowanej Jerozolimy. Polityk wezwał policję do ich zastrzelenia. Jego poprzednik na stanowisku szefa resortu Omer Barlew ostrzegał, że Ben Gewir może wywołać konfrontację z Palestyńczykami i doprowadzić do kolejnej intifady arabskiego narodu. “Bliski Wschód stanie w ogniu” - przekonywał Barlew. A jeśli tak się stanie, zagrożone zostaną wynegocjowane przez byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa przełomowe Porozumienia Abrahama, które doprowadziły do normalizacji stosunków Izraela z częścią świata arabskiego. Wiele zmieni się także w polityce wewnętrznej państwa żydowskiego. Ugrupowania wchodzące w skład sojuszu oczekują bowiem szeroko zakrojonych reform, które - zdaniem odchodzącego premiera Ja’ira Lapida - sprawią, że Izrael zamieni się w żydowską wersję Iranu. Jeden z koalicjantów Netanjahu - Zjednoczony Judaizm Tory - chce nie tylko zwiększenia lekcji religii w świeckich szkołach, ale i np. wzmocnienia segregacji płciowej na plażach.
5. Elon Musk i rządy miliarderów
Twitter chciał kupić, by - jak przekonywał - pomóc ludzkości i wzmocnić wolność słowa na świecie. Od momentu przejęcia kontroli nad platformą przywrócił m.in. konto byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Ten został zawieszony przez Twittera w 2021 r. "ze względu na ryzyko dalszego podżegania do przemocy" po styczniowym ataku na Kapitol. Odblokowany został także influencer Andrew Tate, który na czarną listę trafił w związku z wpisami sugerującymi, że kobiety powinny "ponosić pewną odpowiedzialność" za bycie napastowanymi seksualnie. W mniej niż dwa miesiące od zakupu, Musk zwolnił ponad połowę pracowników Twittera, przestraszył wielu z jego głównych reklamodawców i dokonał serii nierozważnych zmian w programie weryfikacji kont. Zamiast sukcesów na horyzoncie pojawiło się ryzyko bankructwa uruchomionego w 2006 r. serwisu. Prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny może okazać się jednak wpływ, jaki Musk wywarł na prezesów firm technologicznych z Doliny Krzemowej. Jak zauważa “New York Times”, w ostatnich tygodniach wielu inwestorów z branży technologicznej wyraziło swój podziw dla działalności Muska. Szef Netflixa Reed Hastings określił go mianem "najodważniejszej i najbardziej kreatywnej osoby na planecie". Obrońcy miliardera postrzegają jego surowy styl zarządzania jako niezbędny w dzisiejszych czasach. "Mówi rzeczy, które wielu dyrektorów chciałoby powiedzieć" - komentował Roy Bahat, inwestor w Bloomberg Beta. Jego zdaniem przejęcie Twittera przez Muska to żywy eksperyment, dzięki któremu inni przedsiębiorcy z Doliny Krzemowej dowiedzą się, na ile w rzeczywistości mogą sobie pozwolić. “Postrzegają go jako promotora nowych standardów, które, mają nadzieję, zagoszczą w Dolinie Krzemowej” - czytamy w “NYT”. Pisarz John Ganz nazwał ten światopogląd "bossizmem" - przekonaniem, że ludzie, którzy budują i prowadzą ważne firmy technologiczne, oddali zbyt wiele władzy leniwym i zbyt lewicowym pracownikom. Według Ganza osoby pokroju Muska spróbują wykorzystać okazję, by ostro przechylić kulturę branży technologicznej na prawo i traktować swoich pracowników gorzej.