Kandydatów na przywódców jest kilku. Problem w tym, że wszyscy mieszkają poza granicami kraju.

Działalność opozycji została w Iranie całkowicie ograniczona. Również tych jej przedstawicieli, którzy dążyli do wprowadzenia ograniczonych reform. Zmarginalizowani zostali m.in. byli prezydenci, w tym reformator Mohammed Chatami, twardogłowy Mahmud Ahmadineżad i umiarkowany Hasan Rouhani. Dla protestujących Irańczyków nie ma to jednak większego znaczenia, bo nie uznają ich za alternatywę dla reżimu. - Problem w tym, że większość wybitnych aktywistów przebywa obecnie w więzieniu Evin. Jednym z nich jest Hosejn Ronaghi - komentowała w rozmowie z DGP Nazee Moinian z Middle East Institute.
Dlatego osoby, które mogłyby przewodzić dziś rewolucji w Iranie, to przede wszystkim członkowie diaspory na Zachodzie.
Potrzeba zjednoczenia się wokół jednego przywódcy jest coraz większa. Protesty trwają od 16 września, a początkowy sprzeciw wobec obowiązku noszenia hidżabu przerodził się w bunt przeciwko całemu reżimowi.
Irańczycy - zarówno w kraju, jak i poza jego granicami - wykorzystują hasło „FormCoaliton” (pol. zbudujcie koalicję), by w mediach społecznościowych wzywać osoby publiczne do kontynuacji wysiłków na rzecz obalenia władz w Teheranie.

Pahlawi nie chce władzy

Jednym z najczęściej wymienianych nazwisk jest Reza Pahlawi, syn ostatniego szacha Iranu Mohammeda Rezy. Przewodzi on radzie opozycyjnej Iranu, która służy jako parasol dla działających za granicą organizacji irańskich. Jego zwolennicy - skupieni przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych - uważają go za prawowitego władcę kraju.
Nie przedstawił on jednak strategii odbudowy Iranu, która przekonałaby tłumy. A w czasach kryzysu gospodarczego - inflacja wynosi 44 proc. - jego nawoływania do zmiany reżimu z rezydencji na przedmieściach Waszyngtonu nie znajdują oddźwięku wśród młodych osób protestujących na ulicach irańskich miast.
Pahlawi przekonuje jednak, że na władzy mu nie zależy, i nalega na rewolucję. - Wierzę tylko w świecki, demokratyczny rząd i nie widzę dla siebie żadnej roli. Jedynym celem powinno być umożliwienie obywatelom pójścia do urn wyborczych - komentował niedawno. I utrzymuje, że konieczne będzie utworzenie pluralistycznego rządu tymczasowego. - Młode pokolenie nie potrzebuje przywództwa opartego na jednostce - przekonywał.

Kontrowersyjna Masih

W Stanach mieszka również Masih Alineżad, samozwańcza przywódczyni protestów. To postać szczególnie kontrowersyjna. Aktywistka uciekła z Iranu w 2009 r., a kilka lat później zaczęła pracę jako dziennikarka w finansowanej przez amerykańską administrację stacji radiowej Voice of America.
„Alineżad jest persona non grata na lewicy i wśród postępowych feministek w diasporze” - napisała badaczka Nahid Siamdoust z uniwersytetu w Teksasie. Krytykowana była m.in. za udział w spotkaniach z byłym sekretarzem stanu w administracji Donalda Trumpa Mikiem Pompeo czy byłym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Johnem Boltonem. „W swojej jednoosobowej krucjacie Alineżad sprzymierzyła się z mizoginistycznymi politykami, skłonnymi do (...) narzucania Amerykanom swoich prawicowych, chrześcijańskich przekonań. Jej sojusznicy, tacy jak John Bolton i Mike Pompeo, przewodzili działaniom mającym na celu zniszczenie praw reprodukcyjnych kobiet w Stanach Zjednoczonych” - napisano w liście otwartym do redakcji „The New Yorker”, który określił ją mianem liderki irańskich kobiet.
Alineżad broniła się, twierdząc, że nie ma dla niej znaczenia, kto rządzi USA, dopóki w Teheranie obowiązuje reżim ajatollahów. Źle odebrane zostało także jej wsparcie dla sankcji gospodarczych na Iran. „Zniszczyły cały nasz naród, nie wpływając w najmniejszym stopniu na kryminalistów rządzących krajem” - przekonywał w rozmowie z „The Atlantic” Hamid Dabashi z Uniwersytetu Kolumbia w Nowym Jorku.
W Iranie kobiety również zdają się ignorować przywódcze aspiracje Alineżad. - Przedstawiciele diaspory powinni wspierać tych, którzy walczą z reżimem na miejscu. Możemy nagłaśniać ich potrzeby, ale nie wolno nam zastępować ich głosu. Dlatego kobietom w Iranie przywództwo Alineżad się nie podoba, nie traktują jej poważnie - komentowała w rozmowie z DGP pod koniec września Azadeh Kian z Uniwersytetu Paris Cité.

Bojownik z Kanady

Podobnych kontrowersji nie wywołuje Hamed Esma’ilion, irański dentysta mieszkający w Kanadzie. Od września pomógł zorganizować protesty w ponad stu miastach na całym świecie. Walką z reżimem zajmuje się od 2020 r., kiedy Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zestrzelił lecący z Teheranu do Kijowa samolot ukraińskich linii lotniczych, na pokładzie którego znajdowały się jego żona i córka.
- Jestem zupełnie inną osobą niż trzy lata temu. Stałem się rewolucjonistą - komentował podczas demonstracji w Berlinie. Ale poza nawoływaniem do buntu przeciwko władzy żadnych planów ani ambicji nie ujawnia.