Sprzedaż dronów i pocisków balistycznych oraz obecność żołnierzy dywizji al-Kuds na południu Ukrainy zmienia wymiar konfliktu. Teheran musi się liczyć z konsekwencjami swojego wsparcia dla Rosji
Sprzedaż dronów i pocisków balistycznych oraz obecność żołnierzy dywizji al-Kuds na południu Ukrainy zmienia wymiar konfliktu. Teheran musi się liczyć z konsekwencjami swojego wsparcia dla Rosji
Większość ataków na miasta i infrastrukturę ukraińską w ostatnich tygodniach dokonywanych jest za pomocą broni, którą Rosja kupuje od Iranu. Wczoraj na centrum Kijowa spadały drony kamikaze – Shahed-136 (Rosjanie przemalowali je na Gerań-2). Podobnie było w innych miastach, w tym w portowej Odessie. Część maszyn udaje się zestrzelić obronie powietrznej. Ukraińcy chwalą pod tym względem polskie zestawy przeciwlotnicze.
Rosjanie zamierzają jednak przejść o szczebel wyżej we współpracy z Teheranem. Jak podaje prasa w USA, chcą kupić pociski ziemia–ziemia Fateh 110 i Zolfaghar. Ich zasięg to 300 i 700 km. Głowica może pomieścić ważący 500 kg materiał wybuchowy. To rodzi poważne konsekwencje polityczne, bo Iran będzie miał poważny wkład w uderzanie w ukraińskie cele cywilne. Między innymi dlatego szef MSZ tego kraju oficjalnie zaprzecza, by do Rosji dotarły jakiekolwiek dostawy wojskowe. – Islamska Republika Iranu nie dostarczyła i nie dostarczy żadnej broni do użycia w wojnie na Ukrainie – powiedział Hossein Amir-Abdollahian, gdy po raz pierwszy pojawiły się doniesienia prasowe o dronach. – Publikowane informacje, jakoby Iran przekazywał Rosji drony, są upolitycznione i krążą wśród zachodnich źródeł. Nie dostarczyliśmy broni żadnemu z krajów będących stronami konfliktu – powiedział wczoraj rzecznik irańskiego MSZ Naser Kanaani.
Pierwszym sygnałem umiędzynarodowienia problemu irańskich dostaw jest stanowisko ministra ds. diaspory Izraela. – Nadszedł czas, aby Ukraina otrzymała pomoc wojskową, tak jak zapewniają ją Stany Zjednoczone i państwa NATO – oświadczył Nachman Szaj.
Do tej pory Izrael z rezerwą podchodził do dozbrajania Ukrainy. Jak jednak pisał dziennik „New York Times”, dzielił się z Kijowem danymi wywiadowczymi na temat zwalczania dronów irańskich, których analizą zajmuje się od lat, postrzegając je jako zagrożenie również dla swojego bezpieczeństwa. Na podobny krok zdecydować się mieli również Amerykanie, którzy obserwowali możliwości irańskich bezzałogowych maszyn podczas konfliktu w Jemenie.
Wejście do gry pocisków ziemia–ziemia rodzi jednak nowe możliwości we współpracy Kijów–Jerozolima. Od początku wojny Ukraińcy proszą Izrael o sprzedaż systemów obrony powietrznej Żelazna Kopuła. Dziś państwo żydowskie może mieć interes w pomocy dla Kijowa. Przede wszystkim z powodu praktycznego przetestowania tego systemu przeciwko pociskom Fateh i Zolfaghar. Jakkolwiek brutalnie to brzmi, nie ma lepszego poligonu niż realne zagrożenie dla infrastruktury i budynków mieszkalnych w ukraińskich miastach. W czerwcu tego roku ambasador Ukrainy w Izraelu Jewhen Kornijczuk ponowił prośbę o sprzedaż tego systemu. Przy okazji krytykował Izrael za nieprzyjmowanie do izraelskich szpitali rannych wojskowych ukraińskich i nałożenie blokady informacyjnej w mediach na doniesienia z wojny. Aby Żelazna Kopuła mogła być sprzedana Ukrainie, konieczna jest również zgoda USA.
Kolejnym wymiarem współpracy Iranu i Rosji jest wysłanie na tereny okupowane na południu Ukrainy i na Krym instruktorów do szkoleń w obsłudze dronów. To najpewniej żołnierze elitarnej jednostki dywizji al-Kuds – formacji odpowiedzialnej za działania poza granicami Iranu. Jej specjalnością jest dywersja, wywiad, prowadzenie operacji finansowych pomagających omijać sankcje nałożone na Iran czy szkolenia sił proxy wspierających politykę Teheranu. Żołnierze dywizji podlegają bezpośrednio pod Najwyższego Przywódcę Islamskiej Republiki Iranu, a jej dowódcą był m.in. zabity w styczniu 2020 r. przez Amerykanów w Bagdadzie gen. Ghasem Solejmani. Dywizja prowadzi działania m.in. w Autonomii Palestyńskiej, Jordanii, Libanie, Syrii, Iraku, ale też Afganistanie, Indiach i Pakistanie, na Półwyspie Arabskim i w Turcji. Działania na dużą skalę w kraju europejskim to jednak nowość. Część specjalistów obserwujących wojnę na Ukrainie jest przekonana, że przynajmniej na początku irańscy instruktorzy pomagali obsługiwać drony kamikaze w atakach na Odessę i Mikołajów. Zbierane są również doniesienia na temat ich potencjalnej obecności na Białorusi, z której startują maszyny kierowane na Kijów.
Jeśli te informacje się potwierdzą, nie można wykluczyć reakcji ukraińskiej wobec Iranu. Takie doniesienia dają również Kijowowi poważny argument w domaganiu się nie tylko systemów defensywnych, lecz także pocisków balistycznych bardzo krótkiego zasięgu ATACMS (do 300 km). Amerykanie są wobec takich dostaw sceptyczni, aby nie eskalować sytuacji. Jednak wraz z wyhamowaniem ukraińskiej kontrofensywy na południu i wschodzie – co można zaobserwować już teraz – mogą zmienić swoje stanowisko.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama