Przez dwa najbliższe dni (23–24 września) w Czechach będą się odbywały wybory samorządowe, a wraz z nimi także pierwsza tura wyborów do Senatu. Głosowanie ma miejsce w czasie kryzysu energetycznego i złych nastrojów społecznych.

Wybory samorządowe w Republice Czeskiej nie są dokładnym odpowiednikiem tych, które odbywają się w Polsce. Rzecz w tym, że oddzielnie organizowane są wybory do rad gmin (komunální volby) oraz do rad regionalnych (krajské volby). Na obu tych szczeblach kadencja trwa cztery lata, jednakże są to równoległe systemy funkcjonujące na podstawie różnych aktów prawnych. Wybory do rad regionalnych odbyły się po raz ostatni w 2020 r., a zwycięstwo odniosła w nich partia ówczesnego premiera Andreja Babiša – ANO uzyskało 22 proc. głosów. Teraz Czesi wybiorą swoich przedstawicieli w radach gmin, a w przypadku niektórych miast – do rad miast i rad dzielnic.
Poza wyborami samorządowymi odbywa się również pierwsza tura wyborów do Senatu. Czechy podzielone są na 81 okręgów jednomandatowych, w izbie wyższej parlamentu zasiada więc 81 senatorów. Ich kadencja trwa sześć lat, jednakże co dwa lata wymianie ulega 27 polityków. Teraz zatem zagłosują wyborcy tylko z 27 okręgów. Aby uzyskać mandat, kandydat musi zdobyć ponad 50 proc. głosów. Jeśli progu nie przekroczy, po dwóch tygodniach organizowana jest druga tura głosowania, w której udział bierze dwóch kandydatów o najwyższym poparciu. Obecnie w Senacie dominującą siłą polityczną jest koalicja rządowa SPOLU, w skład której wchodzi pięć ugrupowań, w tym – ODS (Obywatelska Partia Demokratyczna). Jej liderem jest premier Petr Fiala.

„Kryzysowe” wybory

Wybory samorządowe nie cieszą się wśród Czechów dużym zainteresowaniem. W 2018 r. udział w nich wzięło 47,34 proc. uprawnionych. Z kolei w ostatnich wyborach do Senatu w 2020 r. odsetek ten był jeszcze niższy – wyniósł 36,3 proc. w pierwszej turze i 16,7 proc. w drugiej. – W 2022 r. do wyborów samorządowych udać się chce około dwóch trzecich Czechów. Mniej więcej połowa deklaruje chęć wzięcia udziału w wyborach do Senatu – mówi Szczepan Czarnecki, analityk Instytutu Europy Środkowej.
Wybory odbywają się w trudnym momencie, gdy Czechy borykają się z wysokim poziomem inflacji, wynoszącym 17,1 proc. (wskaźnik HICP). Warto wspomnieć, iż był on o 0,2 pkt proc. niższy od tego, który notowano wcześniej – zdarzyło się to po raz pierwszy od czerwca 2021 r. Czechy, podobnie jak inne państwa regionu, mają też problem z bardzo wysokimi cenami energii. Ugrupowanie byłego premiera Andreja Babiša oskarża rząd Fiali o nieumiejętne radzenie sobie z nowym zagrożeniem.
W ostatnich tygodniach w Pradze zorganizowano protesty przeciwko drożyźnie, w trakcie których wprost domagano się dymisji rządu Fiali. Pewnym przejawem optymizmu w czeskich wskaźnikach jest poziom zaufania konsumentów, który po pięciu miesiącach nieprzerwanego spadku wzrósł z poziomu 74,7 do 77,1 pkt. Jak podał czeski GUS, dostrzec można było spadek liczby Czechów obawiających się pogorszenia sytuacji gospodarczej, a także wzrostu cen. Poziom bezrobocia w Czechach wyniósł w sierpniu 3,4 proc. Oznacza to wzrost miesiąc do miesiąca o 0,1 pkt proc., jednakże w ujęciu rocznym jest to spadek o 0,2 pkt proc.

Fiala zachowa większość

Szczepan Czarnecki wskazuje, iż najciekawsze starcie wyborów do Senatu odbędzie się w regionie Jihlava (Igława), w którym zmierzą się obecny przewodniczący senatu Miloš Vystrčil (ODS) i kandydatka ANO – Jana Nagyová. Była ona doradczynią premiera Babiša, a obecnie odpowiada przed sądem jako oskarżona o wyłudzenie ok. 2 mln euro na inwestycję „Bocianie gniazdo”. O sprawie tej pisaliśmy w DGP w połowie września. Starcie to nie jest zatem jedynie polityczną potyczką, ale i plebiscytem poparcia wobec stronnictw Babiša i Fiali. Położenie obecnego premiera jest o tyle dobre, że nawet gdyby koalicja rządząca przegrała wybory do Senatu, to z racji posiadanej w nim większości niczego to nie zmieni. Konsekwencje pojawiłyby się, ale w dłuższej perspektywie.
Analityk Instytutu Europy Środkowej wskazuje jeszcze jedno środowisko polityczne, dla którego dwudniowe wybory będą bardzo ważne. To socjaliści z ČSSD – Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej, którzy w wyniku ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych w ogóle nie dostali się do parlamentu.
Według opublikowanego przed kilkoma dniami badania STEM, najwyższym, 30-proc. poparciem cieszy się ANO. Na drugim miejscu jest SPD – Wolność i Demokracja Bezpośrednia, skrajnie prawicowa partia pod wodzą Tomio Okamury – (14,3 proc.) oraz ODS obecnego premiera (14,2 proc.). Socjaldemokraci do parlamentu by nie weszli. Głos na nich chce oddać zaledwie 4 proc. ankietowanych.