Oczy światowych dyplomatów skupiają się obecnie na Nowym Jorku, gdzie trwa 77. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Jednym z jej tematów przewodnich siłą rzeczy stanie się wojna. Sesja odbywa się w czasie, gdy na odbitych z rąk rosyjskich wojsk terenach prowadzone są ekshumacje ofiar inwazji, ujawniane są także kolejne dowody systemowych zbrodni wojennych. Na Węgrach nieustająco nie robi to wrażenia. Według informacji Politico Unia Europejska chciała wystąpić do ONZ o powołanie specjalnego sprawozdawcy ds. zbrodni rosyjskich w Ukrainie. Wspólny wniosek został jednak w ubiegłym tygodniu zablokowany przez Budapeszt. Wobec braku politycznej jednomyślności 26 państw UE indywidualnie, poprzez swoje instytucje krajowe, miało wysłać taki wniosek do ONZ.
Sytuacja jako żywo przypomina to, co się działo po odkryciu masowych grobów w Buczy. Orbán najpierw o sprawie milczał, a następnie, zachowując daleko idącą wstrzemięźliwość, domagał się utworzenia niezależnej komisji, która zbada, co się działo pod Kijowem. Ani on, ani nikt z jego rządu, ani sama prezydent Katalin Novák w żadnym z wystąpień nie wspomnieli o rosyjskiej odpowiedzialności za morderstwa. Wczoraj zaś szef MSZ Péter Szijjártó wezwał UE, by zapomniała o ósmym pakiecie sankcji, które Wspólnota mogłaby nałożyć na Rosję. Komunikat, który pojawił się w serwisach społecznościowych, został podchwycony przez polityków Fideszu, którzy wskazywali, że sankcje są nieskuteczne. Przekaz jest jeden: ograniczenia w zdecydowanie większym stopniu uderzają w Unię niż w Rosję. Szijjártó dodał, że „zamiast pogłębiania konfliktu, trzeba wreszcie skoncentrować się na pokoju”.