Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak napisał na Twitterze, że Viktor Orbán kieruje się nienawiścią do Ukrainy. Odpowiedź na tytułowe pytanie najpewniej nie jest twierdząca. To nie nienawiść stoi za decyzjami Węgier, a cynizm, pragmatyzm oraz przekonanie o dziejowejsprawczości.
Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak napisał na Twitterze, że Viktor Orbán kieruje się nienawiścią do Ukrainy. Odpowiedź na tytułowe pytanie najpewniej nie jest twierdząca. To nie nienawiść stoi za decyzjami Węgier, a cynizm, pragmatyzm oraz przekonanie o dziejowejsprawczości.
Oczy światowych dyplomatów skupiają się obecnie na Nowym Jorku, gdzie trwa 77. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Jednym z jej tematów przewodnich siłą rzeczy stanie się wojna. Sesja odbywa się w czasie, gdy na odbitych z rąk rosyjskich wojsk terenach prowadzone są ekshumacje ofiar inwazji, ujawniane są także kolejne dowody systemowych zbrodni wojennych. Na Węgrach nieustająco nie robi to wrażenia. Według informacji Politico Unia Europejska chciała wystąpić do ONZ o powołanie specjalnego sprawozdawcy ds. zbrodni rosyjskich w Ukrainie. Wspólny wniosek został jednak w ubiegłym tygodniu zablokowany przez Budapeszt. Wobec braku politycznej jednomyślności 26 państw UE indywidualnie, poprzez swoje instytucje krajowe, miało wysłać taki wniosek doONZ.
Sytuacja jako żywo przypomina to, co się działo po odkryciu masowych grobów w Buczy. Orbán najpierw o sprawie milczał, a następnie, zachowując daleko idącą wstrzemięźliwość, domagał się utworzenia niezależnej komisji, która zbada, co się działo pod Kijowem. Ani on, ani nikt z jego rządu, ani sama prezydent Katalin Novák w żadnym z wystąpień nie wspomnieli o rosyjskiej odpowiedzialności za morderstwa. Wczoraj zaś szef MSZ Péter Szijjártó wezwał UE, by zapomniała o ósmym pakiecie sankcji, które Wspólnota mogłaby nałożyć na Rosję. Komunikat, który pojawił się w serwisach społecznościowych, został podchwycony przez polityków Fideszu, którzy wskazywali, że sankcje są nieskuteczne. Przekaz jest jeden: ograniczenia w zdecydowanie większym stopniu uderzają w Unię niż w Rosję. Szijjártó dodał, że „zamiast pogłębiania konfliktu, trzeba wreszcie skoncentrować się napokoju”.
Kategoria „pogłębiania konfliktu” jest tutaj kluczowa. 10 września w Kötcse odbył się piknik Fideszu, w czasie którego zorganizowano naradę ścisłego kierownictwa politycznego partii. Dziennikarze „Szabad Europa” dotarli do obszernych fragmentów przemówienia wygłoszonego przez Orbána. W części poświęconej Ukrainie mówił, że konflikt pozostawał lokalnym sporem do momentu, w którym błędne zaangażowanie Zachodu nie uczyniło go globalnym. Premier wskazywał, że w listopadzie trzeba będzie zrobić, wszystko, by uniemożliwić przedłużenie sankcji na Rosję. Jego zdaniem wojna może trwać do 2030 r., a Kijów straci połowę terytorium. Węgierskie podejście do Ukrainy jako państwa upadłego pozostaje niezmienne. Wpływu na tę percepcję nie ma trwająca od 24 lutego bohaterska obrona ani nawet obecna kontrofensywa na odcinku wschodnim.
Węgrzy najczęściej wyjaśniają swoje podejście do Ukrainy kryzysem w relacjach z nią wywołanym sytuacją mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Dyplomacja ogranicza się wyłącznie do tego wymiaru. Stosunku do Kijowa nie powinno się jednak wprost utożsamiać z podejściem Fideszu do Rosji, które po agresji Moskwy na Ukrainę budzi w wielu państwach wściekłość. Także w Grupie Wyszehradzkiej. Notabene, szef węgierskiej dyplomacji nie pojawił się na umówionym szczycie V4, który odbył się na marginesie sesji Narodów Zjednoczonych. Zignorował go w dniu, w którym premier Mateusz Morawiecki wsparł Węgry w ich sporze z Komisją Europejską, a także zapewnił, że Grupy Wyszehradzkiej nie można podzielić.
Słusznie krytykuje się podejście Niemiec czy Francji wobec pomocy dla Ukrainy. W polityce tych państw można jednak dostrzec elementy pozytywne. Tymczasem podejście Budapesztu od miesięcy coraz bardziej uzależnia ten kraj od Moskwy, przede wszystkim w kwestii importu surowców energetycznych. Szijjártó najpewniej liczy na to, że trudy nachodzącej zimy wywołają sprzeciw społeczny w państwach europejskich, który przełoży się na ich elity polityczne. A te pod naciskiem opinii publicznej wywrą presję na Kijów, by porozumiał się z Rosją. Budapeszt nie dopuszcza do siebie myśli, że z tego starcia Rosja może wyjść nawet jeśli nie pokonana, to przynajmniej znacznie osłabiona. Węgrzy liczą na powrót do relacji jak sprzed wojny, dlatego już teraz tak gorliwie zabiegają o dobre stosunki z Moskwą.
Gdyby Rosja wygrała, w nowym układzie geopolitycznym Węgry miałyby mieć inną, zdecydowanie ważniejszą pozycję. Węgrzy zakładają przecież, że Ukraina nie może zwyciężyć. Na podejście do Kijowa wpływu nie będą miały negocjacje z Brukselą w sprawie wycofania się przez Unię z planu obcięcia 7,5 mld euro z unijnych funduszy. Sam temat sankcji nałożonych przez Brukselę został w Moskwie dostrzeżony. W poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Rosja z zadowoleniem przyjmuje to, iż Węgry w UE zajmują „suwerenne stanowisko w wielukwestiach”.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama