Decyzja o usunięciu na Łotwie pomników gloryfikujących sowiecki reżim to uzasadniony krok - ocenia w rozmowie z PAP łotewski historyk dr Gints Apals. Większości mieszkańców kraju obiekty te przypominają o "sowieckiej okupacji, terrorze i dyskryminacji Łotyszy" - dodaje.

Dekomunizacja na Łotwie odbyła się na początku lat 90. i objęła przede wszystkim zakazanie partii komunistycznej wraz z jej sekcją młodzieżową - Komsomołem - oraz likwidację KGB. Wtedy też w przestrzeni publicznej zdemontowano część symboli sowieckiego reżimu, w szczególności pomniki Lenina - przypomina Apals. Zaznacza, że w kraju nie było z tego powodu protestów.

"Wciąż jednak pozostało wiele obiektów, pomników gloryfikujących sowieckie rządy, a także nazwy ulic. Dlatego w przestrzeni publicznej wciąż można zaobserwować wiele obiektów z sowieckiej przeszłości" - dodaje Apals, który jest dyrektorem departamentu historii publicznej w Muzeum Okupacji Łotwy.

"Teraz w końcu zaczynamy nad tym pracować. Jak zdecydował parlament, przed 15 listopada tego roku 69 pomników gloryfikujących sowieckie rządy, ideologię komunistyczną zostanie zdemontowanych" - wskazuje. Łącznie w kraju jest ok. 300 takich pomników. Demontażowi nie podlegają obiekty, pod którymi są pochówki.

Wśród obiektów wyznaczonych do usunięcia jest m.in. ryski tzw. Pomnik Zwycięstwa (jego oficjalna nazwa brzmi: Pomnik żołnierzy Armii Radzieckiej - wyzwolicieli radzieckiej Łotwy i Rygi z rąk okupantów niemiecko-faszystowskich). W czwartek mer Rygi Martinsz Stakis zapowiedział, że rozbiórka tzw. Pomnika Zwycięstwa rozpocznie się w "nadchodzących tygodniach" i ma zakończyć się przed połową listopada. Koszty tych prac są szacowane na ponad 2 mln euro. Pomnik ma być usunięty w całości.

Apals, pytany o znaczenie tego miejsca dla łotewskiego społeczeństwa, ocenia, że jest ono polaryzujące. "Dla osób, które pozostają lojalne wobec sowieckiego systemu, ZSRR i częściowo komunistycznej ideologii, rosyjskiego imperializmu, wygrana w II wojnie światowej była decydującym momentem w ich historii. Dlatego dla nich to nie jest tylko miejsce upamiętnienia swoich poległych bliskich czy weteranów wojennych, ale też celebrowania swojej tożsamości i ideologii" - wyjaśnia ekspert.

"Dla większości łotewskich mieszkańców zaś jest to bolesne przypomnienie obcej okupacji, w szczególności 47-letniej sowieckiej okupacji, terroru i dyskryminacji Łotyszy" - podkreśla historyk.

"Kiedy ludzie, którzy doświadczyli sowieckiego terroru, czy ci, którzy wiedzą, co wydarzyło się z ich bliskimi, czy wiedzą, jak silna była obecność sowieckiego wojska na Łotwie, widzą pomniki przedstawiające trzymających w rękach broń żołnierzy, odczuwają pewnego rodzaju niepokój" - dodaje Apals i wskazuje, że szczególnego znaczenia nabiera to w kontekście toczącej się wojny na Ukrainie.

"Dlatego usunięcie tych pomników jest według mnie uzasadnioną decyzją i krokiem. To wpłynie pozytywnie na całe społeczeństwo łotewskie. Ludzie nie będą już czuć zagrożenia za każdym razem, gdy mijają sowieckie pomniki" - mówi ekspert.

Historyk podkreśla, że czas podjęcia decyzji o usunięciu pomników jest związany z rosyjskim atakiem na Ukrainę. Zaznacza przy tym, że Łotwa w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowej, np. Estonią, Polską czy Czechami, stosunkowo późno poczyniła ten krok. "To najwyższy czas, byśmy coś z tym zrobili" - dodaje ekspert.

Proces ten - jak przyznaje Apals - ma potencjał polaryzacji społeczeństwa Łotwy, również w kontekście nadchodzących wyborów parlamentarnych, które odbędą się w październiku. Pytany o to, czy z rozbiórką pomników może wiązać się jakieś ryzyko dla narodowego bezpieczeństwa, historyk mówi: "jako prywatny obywatel nie wykluczałbym tego, że może dojść do jakichś protestów przeciwko usuwaniu pomników, nie wiadomo jednak, w jakiej formie".

Natalia Dziurdzińska (PAP)