Po Wielkiej Brytanii w kryzysie rządowym znalazły się Włochy. Oba kraje, które stanowiły filary wsparcia Ukrainy w walce z Rosją, oczekują teraz na nowych szefów rządów

Drugi raz prezydent Sergio Mattarella nie odmówił już premierowi Mario Draghiemu i przyjął jego rezygnację z pełnionego urzędu. Obecny szef rządu będzie pełnił swoją funkcję do czasu wyłonienia zwycięzców w przyspieszonych wyborach parlamentarnych. Draghi, który uchodzi za zwolennika zintegrowanej, wspólnej odpowiedzi na rosyjską agresję, ustąpił w wyniku tarć w koalicji, co przez właściwie wszystkich europejskich przywódców zostało odebrane z dużym rozczarowaniem. Potencjalnie Włochy czeka polityczna rewolucja, która może wpłynąć też na stosunek kraju do wsparcia Ukrainy. Nieco inaczej jest w przypadku Wielkiej Brytanii - ktokolwiek wygra wyścig o fotel lidera Partii Konserwatywnej - spodziewane jest utrzymanie dotychczasowego kursu w polityce zagranicznej Londynu.

Włoska burza

Włochy pod przywództwem Draghiego od początku wojny wspierały Ukrainę, należąc do wiodących państw w kwestii zaangażowania UE wobec kryzysu. Teraz jednak Włosi będą musieli 25 września zdecydować o tym, kto pokieruje pracami przyszłego rządu. Według ostatnich sondaży największe szanse na to ma prawicowy, konserwatywny blok pod przywództwem Braci Włochów, którzy mogą liczyć na ok. 23-procentowe poparcie w sondażach. Według badania YouTrend i Cattaneo Zanetto & Co Bracia Włosi razem z Ligą Matteo Salviniego oraz Forza Itala Silvio Berlusconiego mogliby zdobyć do 221 z 400 mandatów w izbie niższej parlamentu i 108 mandatów w 200-osobowym Senacie.
Koalicja stanie jednak przed poważnym wyzwaniem dojścia do kompromisu w wielu kwestiach, w tym wobec wojny w Ukrainie. Szczególną uwagę zwraca oczywiście Salvini znany ze swojej sympatii do Władimira Putina, od którego od początku wojny w Ukrainie próbuje się odciąć. Bracia Włosi natomiast blisko współpracują w ramach Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów z PiS, a szefowa ugrupowania Giorgia Meloni (która przymierza się do fotela premiera) znacznie w ostatnim czasie złagodziła swoją dotychczasową eurosceptyczną retorykę, skupiając się na wewnętrznych sprawach Włoch. Unijni dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy, oceniają, że ewentualny konserwatywny rząd Meloni będzie dużo mniej przewidywalny, jeśli chodzi o poparcie bardziej radykalnych sankcji czy też większego wsparcia dla Ukrainy, ale nie spodziewają się, żeby to Rzym miał się stać pod nowym przywództwem hamulcowym unijnej odpowiedzi na kryzys. Problemem - jak dodają - może być jednak wdrażanie reform gospodarczych potrzebnych do realizacji włoskiego KPO opiewającego na 200 mld euro. Kryzys parlamentarny i rozpisanie nowych wyborów przez prezydenta Mattarellę oznacza bowiem, że Draghi, jako tymczasowo pełniący obowiązki premier, nie będzie forsować nowych rozwiązań gospodarczych, tylko skupi się na zarządzaniu sprawami bieżącymi. To budzi duże obawy Brukseli, czy Włochy zrealizują zgodnie z harmonogramem przedstawionym w KPO wszystkie kamienie milowe i cele. - Jeśli tak się nie stanie, Rzym może mieć spore problemy gospodarcze i z pewnością będzie bardziej sceptycznie podchodził do ambitnych planów reagowania na rosyjską agresję - dodaje jeden z dyplomatów.

Torysi wybierają

Wsparcie dla Ukrainy deklarują natomiast oboje spośród kandydatów na lidera torysów: Rishi Sunak i Liz Truss. Sunak, były minister finansów, zapewniał wielokrotnie o konieczności dalszego zaangażowania w pomoc Ukrainie, jednak znacznie częściej niż jego kontrkandydatka, szefowa brytyjskiej dyplomacji, podkreśla kwestię wpływu wojny na brytyjską gospodarkę. Nie powinno to dziwić z uwagi na to, że inflacja w Wielkiej Brytanii przekracza już 9 proc. i jest najwyższa od lat. Kraj musi zmagać się też z rosnącym kryzysem mieszkaniowym w młodszym pokoleniu i stale rosnącymi cenami. Dużo mniej zniuansowane stanowisko prezentuje Truss, która pełniąc już ponad rok funkcję ministra spraw zagranicznych, prowadziła aktywną politykę na rzecz Ukrainy. Szefowa brytyjskiej dyplomacji deklarowała wielokrotnie utrzymanie dotychczasowego kursu wsparcia Kijowa, w tym militarnego i finansowego, bez względu na koszty tych operacji. Niewykluczone jednak, że w toku wyścigu o fotel premiera jej stanowisko ulegnie modyfikacjom - zarówno Truss, jak i Sunak muszą bowiem przekonać do siebie ok. 200 tys. członków Partii Konserwatywnej do 5 września, kiedy to poznamy nazwisko nowego szefa brytyjskiego rządu. Jak podkreśla w swojej analizie dr Przemysław Biskup z PISM, kwestia poparcia Wielkiej Brytanii dla Ukrainy nie budzi kontrowersji i sporów w Partii Konserwatywnej, jednak - jak dodaje - otwarta jest skala pomocy, której Brytyjczycy mogą udzielić.
Unijni dyplomaci, z którymi rozmawialiśmy, nie ukrywają, że Liz Truss na stanowisku premiera oznaczałaby dalsze tarcia z UE na tle umowy brexitowej i protokołu irlandzkiego. Spór o granicę między Irlandią pozostającą we Wspólnocie a Wielką Brytanią, która ją opuściła, nabrał tempa w ostatnich tygodniach, a Truss deklaruje rewizję protokołu regulującego wspomnianą granicę oraz przepływ towarów. Sunak - zdaniem dyplomatów - oznaczałby nieco łagodniejszy kurs wobec Brukseli. Jednak w przypadku obojga kandydatów nie są spodziewane problemy co do koordynacji wsparcia Ukrainy. Truss sukcesywnie zwiększała w kolejnych głosowaniach wśród posłów Partii Konserwatywnej swoje notowania, ale w ostatnim z nich to Sunak zyskał poparcie 137 z nich, a szefowa MSZ jedynie 113. Na chwilę obecną faworytką bukmacherów i większości sondaży jest Truss, ale kampania wśród torysów dopiero nabiera rozpędu.