Emmanuel Macron zwycięstwem wyborczym wzmocnił swoją pozycję we Wspólnocie, ale do realizacji jego wizji zintegrowanego kontynentu pod francuskim przewodnictwem daleko

Ostatnim francuskim prezydentem, który brał udział w pracach Unii Europejskiej dłużej niż jedną kadencję, był Jacques Chirac. Gdy w 2007 r. opuszczał Pałac Elizejski, swoją markę w Europie już od dwóch lat budowała nowa niemiecka kanclerz Angela Merkel. UE pozostawała pod jej ogromnym wpływem aż do zakończenia jej sprawowania urzędu w 2021 r. Wówczas mówiło się o kolejnej zmianie warty w Brukseli. Stery miał objąć Emmanuel Mac ron, który już w pierwszej kadencji prezydenckiej dał się poznać jako zdecydowany zwolennik jak najsilniejszej integracji europejskiej.
Zostawić coś trwałego
Dla Macrona Unia wraz ze swoimi instytucjami stanowi najlepszą platformę do wzmacniania pozycji Francji na świecie. Lider partii En Marche! mówił o tym wprost wielokrotnie, a podczas ubiegłotygodniowej debaty z Marine Le Pen, konkurentką do urzędu prezydenta, stwierdził, że UE powinna rozwijać się, opierając się na przywództwie francusko-niemieckim.
Według Artura Nowaka-Fara, prof. Szkoły Głównej Handlowej, byłego wiceszefa resortu spraw zagranicznych, taki sojusz nie musi się negatywnie odbić na funkcjonowaniu Unii, a dla Francji jest czymś naturalnym.
– Macron będzie starał się także promować Francję na arenie międzynarodowej, ale determinantą polityki na poziomie UE będą wydarzenia zewnętrzne, głównie wojna w Ukrainie. Francja będzie szukała mocniejszej UE. Żeby ją znaleźć, musi wejść w silne partnerstwo, a naturalnym partnerem dla Francji są Niemcy. To nie jest zły sygnał, ale pozostałe państwa będą musiały wpływać na propozycje tego tandemu, być źródłem pomysłów na integrację i nie pozwolić na zagospodarowanie wszystkich pól współpracy przez Francję i Niemcy. Jako Polska powinniśmy być bardziej aktywnym uczestnikiem procesu integracji europejskiej, a nasze interesy, te zasadnicze i długofalowe, związane z bezpieczeństwem, są dziś spójne z interesami Berlina i Paryża – uważa prof. Nowak-Far.
Macron podczas pierwszych pięciu lat rządów próbował zainicjować debaty o przyszłości Europy. Jego dalekosiężne plany przewodnictwa w UE i zapisania się poprzez reformy na trwałe w jej historii musiały zejść na dalszy plan, najpierw z uwagi na pandemię, a ostatnio z powodu wojny w Ukrainie.
Wśród pomysłów forsowanych przez prezydenta Francji powrócą prawdopodobnie pogłębienie integracji gospodarczej, ale także zacieśnianie współpracy w obszarze wojskowym oparte na stałej współpracy strukturalnej (PESCO).
W opinii prof. Roberta Grzeszczaka, kierownika Centrum Badań Ustroju Unii Europejskiej Uniwersytetu Warszawskiego, Macron będzie teraz chciał wyraźniej zapisać się na kartach historii UE. – Nie będzie miał trzeciej kadencji, więc będzie mógł próbować przeforsować nawet niepopularne reformy, żeby zostawić po sobie coś trwałego w UE. Natomiast wydaje mi się, że jego polityka europejska będzie kontynuacją dotychczasowej, z wizją Unii rzeczywiście zjednoczonej, w oparciu o wspólne zasady, silnej wobec zewnętrznych zagrożeń, w tym ze strony Rosji czy Chin – mówi DGP Grzeszczak.
Zrewidować pomysły
Choć francuski przywódca jeszcze przed rozpoczęciem rosyjskiej agresji próbował stawiać się w roli głównego negocjatora i rozjemcy kryzysu rosyjsko-ukraińskiego, to nie odgrywa on obecnie wiodącej roli na tym polu. Stara się natomiast przeforsować nowe formy finansowania UE, w tym poprzez kolejną emisję tzw. euroobligacji. Na zwiększanie wspólnego zadłużenia nie chcą zgodzić się kraje Beneluksu oraz część państw środkowej Europy.
Niewykluczone, że do tych propozycji dojdą kolejne, w tym – jak uważa prof. Nowak-Far – obejmujące sferę społeczną i prawa pracowników. – Pewne elementy polityki europejskiej Macrona mogą zostać zaznaczone mocniej, chociażby z uwagi na tematy, które pojawiły się w kampanii wyborczej. W starciu z Le Pen wybiły się bardzo silnie potrzeby regulacji, np. w sferze społecznej, pracowniczej. Francja będzie chciała zaznaczyć swoje stanowisko w tych obszarach – ocenia prof. SGH.
Francuski przywódca będzie musiał zrewidować swoje pomysły w obszarze zielonej transformacji i ekologii. Dotychczas Paryż bardzo mocno forsował przyspieszenie neutralności klimatycznej i proekologiczne reformy, jednak wojna w Ukrainie przyniosła nowe wyzwania – potencjalny kryzys żywnościowy i znaczący wzrost cen energii. Te ostatnie, wraz z mocnym wsparciem przez Macrona unijnego embarga na import rosyjskiej ropy, z pewnością nie pomogą w organizowaniu ambitnej „zielonej agendy” UE.
Choć Macron drugą kadencję rozpocznie dopiero w połowie maja, to już pojawiają się spekulacje dotyczące jego przyszłości po jej zakończeniu w 2027 r., w tym możliwego stanowiska w unijnych instytucjach. Problemem może być kalendarz – zarówno kadencja szefa Rady Europejskiej, jak i szefowej Komisji Europejskiej kończy się w grudniu 2024 r., gdy Macronowi pozostanie jeszcze dwa i pół roku rządzenia, a następne w 2029 r.
Zdaniem prof. Grzeszczaka unijne salony będą stały otworem dla francuskiego przywódcy z uwagi na jego doświadczenie międzynarodowe. – Dla UE jest dobrze, jeśli jej frontowe urzędy i funkcje są rozpoznawalne już dzięki osobom je sprawującym. Obecnie jest z tym pewien problem, zwłaszcza w polityce zagranicznej UE. W przypadku wyboru Macrona na stanowisko kierownicze w UE kłopotem może być uzyskanie politycznej zgody wszystkich 27 państw. Silny urząd unijny to osłabienie odpowiadających im urzędów państwowych – podkreśla prof. UW.
Najpierw jednak w nadchodzących wyborach parlamentarnych Macron będzie musiał zmierzyć się z rosnącymi w siłę frakcjami Le Pen i lewicowego Jeana-Luca Mélenchona. Od wyniku tych wyborów będzie zależała możliwość pełnej realizacji jego agendy, w tym w ramach UE. ©℗
Macron próbował już inicjować debaty o przyszłości Europy