Sondaże wyborcze wciąż dają prezydentowi spore szanse na zwycięstwo. Jednak polityk musi mierzyć się z bagażem pięciu lat swoich rządów.

Od razu po objęciu urzędu w maju 2017 r. prezydent Francji Emmanuel Macron przystąpił do cięcia wydatków na opiekę społeczną. Na celowniku znalazły się osoby o niskich dochodach. Zdecydował też o zniesieniu podatku majątkowego i nałożeniu 30-proc. podatku liniowego na zyski kapitałowe. Posunięcia te przyniosły przywódcy Francji przydomek „président des riches” - prezydent bogatych.
Szalę goryczy przelało podniesienie podatku od paliw. Ruch protestacyjny „żółtych kamizelek” rozpoczął się w listopadzie 2018 r. jako bunt kierowców przeciw rosnącym cenom paliwa. Szybko rozprzestrzenił się ponad podziałami politycznymi, społecznymi i pokoleniowymi. Francuzi byli wściekli na niesprawiedliwość ekonomiczną i sposób, w jaki Macron zarządza krajem. W szczytowym momencie we Francji maszerowało 250 tys. ludzi. Protesty przycichły dopiero na wiosnę kolejnego roku. Macron spokoju nie zaznał na długo, bo już rok później wybuchła pandemia koronawirusa.
Szybko zaczął być oskarżany o niewłaściwe zarządzanie kryzysem - brak wystarczającej ilości środków ochronnych na samym początku pandemii czy powolny start programu szczepień. Macron przyjął stanowczą postawę, decydując się na ograniczenie dostępu do większości przestrzeni publicznych osobom, które nie przyjęły szczepionki. - Chcę wkurzyć niezaszczepionych - mówił po wprowadzeniu zasad na początku tego roku, wywołując spore kontrowersje. Ostatecznie jego strategia zdaje się działać. Dziś w pełni zaszczepionych we Francji jest niemal 78 proc. obywateli.
Pierwsze niepowodzenia w walce z pandemią rząd Macrona próbował przykryć skupieniem uwagi na sprawach światopoglądowych. Jesienią 2020 r. parlament zaczął debatować nad projektem ustawy o globalnym bezpieczeństwie, która - zdaniem szefa MSW Géralda Darmanina - miała chronić policjantów przed nawoływaniem do przemocy w internecie. Przepisy te spotkały się jednak z ostrą krytyką organizacji praw człowieka i mediów, które przekonywały, że ograniczą one wolność prasy i zmniejszą odpowiedzialność policji za przemoc wobec mieszkańców. Na ulice miast ponownie wyszły tysiące Francuzów. Parlamentarzyści zgodzili się jedynie na usunięcie najbardziej kontrowersyjnego art. 24, który za przestępstwo uznawał udostępnianie zdjęć, na których widnieją twarze lub nazwiska funkcjonariuszy biorących udział w operacji.
Sporo uwagi prezydent poświęcił także kwestii muzułmańskich mieszkańców. Rząd rozpoczął walkę z „islamolewicą”, czyli synergią skrajnej lewicy z ekstremalnym islamem. Przyjęta została ustawa konsolidująca poszanowanie zasad republikańskich. To projekt, który ma przeciwdziałać „separatyzmowi” w społeczeństwie i stanowi część programu Macrona na rzecz walki z terroryzmem. Ustawa zawiera środki pozwalające rządowi na większą kontrolę nad organizacjami charytatywnymi i pozarządowymi, wymagające zezwolenia na nauczanie domowe i zakazujące wydawania „certyfikatów dziewictwa”. Dla politycznych oponentów Macrona jego działania w tym zakresie były niewystarczające.
Wiosną 2021 r. 20 emerytowanych generałów wystosowało list otwarty z apelem o przywrócenie honoru klasie politycznej, ostrzegając przed wojną domową. Wojskowi podkreślali, że islamizm doprowadzi do powstania miejsc, „w których nie obowiązuje prawo Republiki”, a wspólne wartości nie są przestrzegane. Z badania przeprowadzonego pod koniec marca przez OpinionWay wynika, że 35 proc. mieszkańców uważa podejście do migracji za kluczowy czynnik przy podejmowaniu decyzji. Największy wpływ będą miały jednak kwestie ekonomiczne. 62 proc. respondentów wskazuje, że siła nabywcza jest dla nich podstawowym problemem, co ostatecznie może zadziałać na korzyść zyskującej w sondażach kandydatki Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.