Niemcy coraz bliżej decyzji o energetycznych sankcjach, które naprawdę mogłyby zaboleć Moskwę

UE zamierza zakazać importu węgla z Rosji o wartości 4 mld euro rocznie. Poza tym kolejne cztery rosyjskie banki, mające niemal jedną czwartą udziału w sektorze, w tym drugi co do wielkości VTB, zostaną wykluczone z system SWIFT. UE chce też zamknąć dostęp do portów europejskich rosyjskim statkom. Wyjątkiem będą transporty surowców energetycznych, a także żywności oraz pomocy humanitarnej. Elementem piątego pakietu jest ograniczenie pozyskiwania przez rosyjski przemysł z UE istotnych komponentów oraz zakaz eksportu do Rosji kolejnych kategorii towarów, w tym półprzewodników, maszyn, urządzeń. Chodzi szczególnie o wszystko, co jest związane z nowoczesnymi technologiami. Bruksela nałoży również dodatkowe ograniczenia na towary luksusowe - od owoców morza po alkohol - o wartości 5,5 mld euro. Ważnym ograniczeniem będzie zakaz udziału rosyjskich firm w zamówieniach publicznych w państwach członkowskich oraz poszerzenie indywidualnej listy sankcyjnej o kolejnych oligarchów.
Decyzja o uderzeniu w dwa największe źródła dochodów Kremla, ropę naftową i gaz, na razie nie zapadła, ale Ursula von der Leyen oświadczyła, że prowadzone są prace nad restrykcjami, które obejmą import tego pierwszego surowca. W ostatnich latach było to największe źródło dochodów eksportowych Kremla. W latach 2019-2021 unijne płatności za ropę wyniosły 42,4 mld euro.
Ostrzejszych sankcji domagały się dotąd państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, ale w ostatnich dniach ewoluowało także stanowisko krajów Europy Zachodniej. Prezydent Francji Emmanuel Macron w poniedziałek stwierdził, że to, co wydarzyło się w Buczy, wymaga „bardzo jasnych środków”, opowiadając się m.in. za uderzeniem w dostawy węgla i ropy naftowej, a szef MSZ Włoch Luigi Di Maio zapewnił, że Rzym nie będzie blokował nawet sankcji na gaz. Ten kierunek zdecydowanie popierają kraje bałtyckie oraz Grupa Wyszehradzka z wyjątkiem Węgier.
Budapeszt współtworzy jeden front z Niemcami i Austrią - państw niechętnych do zaostrzenia kursu sankcyjnego. Dyplomata, z którym rozmawia DGP, przyznaje, że choć prawie wszystkie kraje zgodziłyby się na najostrzejsze sankcje w postaci całkowitego zakazu importu rosyjskich surowców energetycznych, to pozycja Niemiec, Austrii i Węgier nie ulega zmianom. Jak podkreśla dyplomata, najważniejsze rozmowy toczą się dziś w Berlinie i to tam należy upatrywać klucza do niespiesznego tempa przyjęcia piątego pakietu.
Atmosfera wokół rosyjskich dostaw w Berlinie gęstnieje. Najnowsza odsłona pełzającej eskalacji relacji Berlin- -Moskwa to ogłoszone w poniedziałek przejęcie wartych ponad 8 mld euro niemieckich aktywów Gazpromu. Zdaniem Michała Kędzierskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich pod wpływem presji Berlin może zgodzić się - już teraz albo w perspektywie kolejnych paru tygodni - na sankcje dotyczące węgla i ropy. Trudniej będzie w przypadku gazu, gdzie zatrzymanie dostaw groziłoby racjonowaniem dostaw dla niemieckiego przemysłu i poważniejszymi kosztami gospodarczymi. - To prowadzić mogłoby z kolei do swoistej reakcji łańcuchowej - przerwania lub ograniczania produkcji w części zakładów, które uderzyłoby z kolei w kolejne branże zależne. Dlatego Niemcy preferują stopniową ścieżkę derusyfikacji po zapewnieniu innych źródeł dostaw - tłumaczy ekspert.
Chodzi m.in. o sektor chemiczny, który - z udziałem ok. 15 proc. w krajowym zużyciu - jest jednym z największych odbiorców gazu, a zarazem kluczową branżą z punktu widzenia niemieckiej potęgi eksportowej. To właśnie niemiecki przemysł jest też główną grupą lobbującą przeciw obostrzeniom na import rosyjskich surowców energetycznych.
Gazprom ogłosił plany zakończenia działalności w Niemczech i rozpoczął proces przekształceń własnościowych. Ten ruch przyspieszył interwencję rządu w Berlinie, bo przyjęta procedura wzbudziła wątpliwości prawne rządu. Teraz aktywa spółki córki Gazpromu przechodzą pod zarząd Federalnej Agencji ds. Sieci Przesyłowych, która ma sprawować nad nimi kontrolę co najmniej do 30 września. Prawdopodobnie to dopiero początek zmian. W KE toczą się prace nad regulacjami, które określą nowe zasady certyfikacji własności krytycznej infrastruktury dla podmiotów spoza UE.
- Powrotu do business as usual na 99,9 proc. nie będzie. Import ze Wschodu może w dłuższej perspektywie wrócić, już nie jako dominujący, ale jeden z wielu kierunków - mówi Kędzierski.