Między Ukrainą a Rosją toczy się pierwsza w dziejach wojna cybernetyczna - powiedział we Lwowie szef Państwowej Służby Łączności Specjalnej i Ochrony Informacji Ukrainy Jurij Schyhol. Przedstawiciel ukraińskich służb bezpieczeństwa Oleksandr Koruzny mówił z kolei o sobotnim ataku na skład paliw.

W poniedziałek z lwowskim centrum prasowym łączył się on-line Jurij Schyhol, szef Państwowej Służby Łączności Specjalnej i Ochrony Informacji Ukrainy.

Przekonywał, że w czasie wojny na Ukrainie pierwszy raz w dziejach na taką skalę wykorzystywana jest cyberbroń. Dodał, że główna część aktywności hakerów dotyczy infrastruktury wojskowej. Przyznał zarazem, że ukraińskie firmy telekomunikacyjne należą do najbardziej rozwiniętych wśród innych sektorów gospodarki, więc mogą skutecznie bronić się przed próbami cyberagresji.

Schyhol dziękował wszystkim, którzy robią co w ich mocy, by utrzymać infrastrukturę informatyczną w dobrym stanie, w tym wielu wolontariuszom. Przyznał, że pięć osób z tych służb zginęło wypełniając swoje obowiązki, ale system jest cały czas utrzymywany. Wskazał też, że informacje za pomocą systemu elektronicznego docierają także do osób zamieszkałych na terytoriach czasowo zajętych przez Rosjan.

Informował, że światowi giganci informatyczni, tacy jak Microsoft czy Oracle pomagają Ukrainie w walce przeciwko rosyjskim cyberatakom, przede wszystkim tym skierowanym przeciwko infrastrukturze telekomunikacyjnej.

Dziękował także Elonowi Muskowi za system Starlink, dzięki któremu połączenia cyfrowe, w tym z infrastrukturą krytyczną są znacznie bardziej skuteczne i bezpieczniejsze.

Następnie swój briefing miał Oleksandr Koruzny, oficer prasowy ukraińskich służb bezpieczeństwa. Mówił m.in. o konsekwencjach sobotniego ataku rakietowego na zbiorniki paliwa we Lwowie.

Powiedział, że pierwsze sygnały o ataku rakietowym pojawiły się o godz. 16.30, na co ukraińska obrona przeciwlotnicza natychmiast odpowiedziała. Tym niemniej rosyjskie rakiety trafiły w zbiorniki.

Pożar został zlokalizowany około godz. 17 i godzinę później był już pod pełną kontrolą. Ponieważ jednak paliły się zbiorniki z paliwem, pożar trwał długo. Dopytywany, ile zbiorników paliwa i jakiej pojemności zostało zniszczonych, odmówił odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą wojskową.

Przyznał zarazem, że ponieważ nie był to pierwszy tego rodzaju atak, Rosjanie najwyraźniej dążą do zniszczenia infrastruktury energetycznej Ukrainy. "Co my możemy zrobić, to walczyć z naszym wrogiem" - zaznaczył.

Zwrócił uwagę, że sobotni atak we Lwowie dotyczył obiektu położonego bardzo blisko osiedli mieszkaniowych, co pokazuje, że "wróg się z tym zupełnie nie liczy".

Koruzny powiedział także, że nieprawdziwe są rozpowszechniane w niedzielę wieczorem i w poniedziałek rano informacje, że w strefie skażonej w Czarnobylu dochodzi do pożarów i zaobserwowano zwiększoną radiację. "Chciałbym zaprzeczyć tym informacjom, to nie jest prawda, poziom radiacji jest w normie" - powiedział, przyznając zarazem, że strona ukraińska nie ma pełnej kontroli nad rejonem Czarnobyla, bo ten teren jest kontrolowany przez wojsko rosyjskie.

Apelował też do wszystkich mieszkańców Ukrainy, żeby jeśli zobaczą jakiś nietypowy obiekt, nie dotykali go i nie zbliżali się do niego, tylko natychmiast powiadomili odpowiednie służby.

Krótko po briefingu Koruznego we Lwowie ogłoszono kolejny alarm bombowy.(PAP)

Ze Lwowa Piotr Śmiłowicz

pś/ jar/